Matura, nauka i ogólnie moja przyszłość

No cóż za pasjonujący temat dziś postanowiłem poruszyć :> temat-rzeka rzec by można :>
No to może od początku! (tylko co uznać za początek? coś mi mówi, że ta notka będzie raczej niespójna)
NIENAWIDZĘ, NIECIERPIĘ, NIEZNOSZĘ jak mi się ciągle przypomina, że mam w tym roku maturę! Nie mam sklerozy, więc pamiętam o tym fakcie! I cóż z tego? Czy to oznacza, że świet się tego dnia skończy? Niestety raczej nie. Więc dlaczego miałbym pół roku wcześniej dostawać histerii na myśl o maturze? Bo mogę nie zdać? Oczywiście, że mogę [choć twierdzę: „Wszyscy zdadzą!” (tzn. większość, do której ja mogę się akurat nie załapać, oczywiście wszystko się może zdażyć)], ale przecież nie umrę z tego powodu! Nie w tym roku, to za rok! Nie za rok to za dwa! W końcu kiedyś zdam więc co to wogóle za problem?! (Szczerze mówiąc ostatnio ktoś się ze mnie śmiał, bo więcej mam pomysłów na następny rok co zrobię jak nie znam niż jak zdam :P ). Co nie znaczy, że nie chciałbym zdać. Oczywiście, że chciałbym :) miałbym wreszcie koniec z tą szkołą :)
A jak na razie nie mam nawet czasu przygotowywać się do matury (z resztą to głupie, ja się uczę od 11 lat… jeśli ktoś się nie uczył to niech się teraz uczy), bo mamy tyle nauki z bierzącego materiału. kilka dni przed maturą chyba będę się uczyć, bo wtedy będzie czas :) Z resztą matura to powinna być niezapowiedziana :> tak niespodziewanie teścik z wiedzy zdobytej przez wszystkie lata kształcenia to by było coś :>
No i jeszcze jedna sprawa z tym związana: uważam, że matura będzie łatwa (choć mogę się mylić :P ), a wnioskuję tak dlatego, że egzamin gimnazjalny był (przynajmniej dla mnie) prościutki. Oznacza to, że nie powinni dawać jakiejś matury 'z kosmosu’. Wiadomo, że od gimnazjum powinniśmy więcej się nauczyć, ale poziom trudności musi być moim zdaniem porównywalny (a jak dadzą o wiele trudniejszą to są głupi :P a to już nie moja wina :P ).
Wogóle to stwierdzam, że aby iść do liceum, to trzeba mieć coś z garem ;) …oczywiscie żartuję :] to tylko mnie coś na mózg padło kiedy wybierałem liceum. Jeśli ktoś ma dokładne plany co do swojej przyszłości i wie, że bardzo chce iść na studia i potrzebuje tego do swojego wymarzonego zawodu, to oczywiście może iść do liceum. Ale jeśli ktoś nie wie, to ja bym wbrew pozorom radził technikum, JAKIEKOLWIEK (zawsze to jakiś zawód, nie podoba się, to można zmienić, chce się iść na studia, to też można, a się nie chce to się ma już zawód). Ja nie mam obecnie nic i wiem, że to był największy błąd jaki w życiu popełniłem. Nie chodzi o szkołę, bo ona sama jest spoko, najbliżej mnie, nauczyciele w porządku, na klasę, to w sumie nie ma co narzekać – mogłem trafić gorzej, ale dlaczego do cholery poszedłem do liceum?!? Bo nie miałem pomysłu na życie… i co? I kończę liceum i dalej nie mam! No i może to były też takie trochę chore ambicje. Bo przecież musiałem iść do najlepszej szkoły! Zawsze byłem najlepszy (lub prawie), a to dlatego, że nie tak trudno szła mi nauka, a do tego widziałem w tym interes: dobrze się uczę -> nie mogą się czepiać ubioru czy zachowania. I się generalnie zawsze sprawdzało, dzięki temu miałem choć trochę łatwiejsze życie. Boże, jaki ja byłem niewyobrażalnie głupi! (Wow! Potrafię się przyznać do błędu! To już coś, bo na ogół trudno mi to przychodzi). Mnie się wydawało, że jak ktoś idzie do zawodówki, to jest do niczego… (a do niczego to tak na prawdę jestem ja) teraz uważam, że jeśli ktoś ma np. w rodzinie firmę, to po co miałby się zcierać na jakichś studiach? No po cholerę jak i tak ma pracę zapewnioną. A co do techników to myślałem, że też nie jest to najlepsza szkoła. I teraz wiem kto był na prawdę głupi!
A teraz o studiach… Nigdy w życiu chyba nie pojmę dlaczego wszyscy tak bardzo chcą studiować :) To jest dla mnie tak samo niepojęte jak to, jak można chcieć być kobietą ;) Ja rozumiem, że ktoś studiuje, bo musi, bo nie ma perspektyw na pracę bez tego (a i z tym trudno), to wtedy jestem w stanie zrozumieć. Ale to wtedy jest konieczność, ale żeby chcieć? ;) Ja nie chcę… Boże jak ja bardzo nie chcę… nie chcę znowu siedzieć w jakiejś grupie… chyba tego nie wytrzymam… z resztą teraz ledwie wytrzymuję szkołę… nie wiem dlaczego…
Jeśli chodzi o pracę, to nie wiem jak to ze mną będzie, ale nie boję się przyszłości, wierzę w swoje możliwości i WIEM, że sobie poradzę. Co bym chciał najbardziej robić, to chyba każdy już wie, lecz to wszystko jest nierealne (i proszę mi tutaj nie mówić, że nie mam racji, bo chyba znam swoje możliwości i swój stan zdrowia). Choć niedawno koleżanka dała mi taki rozpis zawodów związanych z lotnictwem, mamy tutaj: pilot samolotu pasażerskiego, kontroler ruchu lotniczego, technik elektronik, mechanik lotniczy, stewardesa. Ostatni wykluczmy od razu ;) choć stewardzi też bywają, z tym że i tak nie lubię takiego dużego kontaktu z ludźmi, ale już np. kontroler ruchu wydaje się ciekawy, z resztą mechanik też (ogólnie to mógłbym być jakimkolwiek mechanikiem :)). Nie powiem, że nie przeglądałem oferty uczelni wyższych, ale tak na prawdę, to tylko ta szkoła lotnicza w Warszawie by mnie interesowała, no oceanotechnika, transport czy mechanika od biedy może by też uszły, a ostatnio słyszałem o jakiejś szkole parapsychologii? Może to by było ciekawe (zwłaszcza, że się tym interesuję trochę). Ale jedno jest pewne: wolę wykonywać pracę fizyczną. I koniecznie taką pracę, której nie muszę zabierać do domu (a bywają takie zawody, zwłaszcza te, które ja nazywam „papierkowe”), po prostu praca, a po pracy całkowiecie wolne. Wcale nie muszę dużo zarabiać, i tak nie będę mieć rodziny.
Jednym niezwykle ważnym czynniekiem przy wyporze przeze mnie zawodu musi być to kim jestem. I co postanowię. Bo przecież jeśli chcę „zmienić płeć” (bardziej mi pasuje: „stać się wreszcie sobą”) to muszę mieć taką pracę, która nie będzie z tym kolidować. Z resztą 'między ludzi’ to sam bym siebie nie posłał :/
Ostatnio miewałem wiele pomysłów co robić dalej. Np. mógłbym zostać piercerem :) fajna praca i nawet wskazane by piercer był troszeczkę dziwny ;) ale to chyba nie jest najlepszy pomysł… [zaraz mi ktoś powie, że się nie znam na kolczykowaniu (od razu uduszę ;)) tylko dlatego, że nigdy o tym moim zainteresowaniu nie pisałem tutaj].
Poza tym to fajnie by było być mechanikiem (za granicą potrzebują dość czesto – przeglądam ogłoszenia, no i kocham autka :)). No ale kurcze dobrze by było być też: murarzem, tynkarzem, blacharzem, no czymkolwiek w tym stylu! Tych ogłoszeń o pracy za granicą też jest sporo! No i chyba chciałbym coś z powyższych robić. Z resztą ostatnio się mówi, że następuje odwrócenie ról i dużo kobiet pracuje przy ciężkich pracach fizycznych, to dobrze, przynajmniej nie będą się dziwić jakby co :) No i jeszcze coś… ktoś mi mówił, że do zawodówki chodzi kilka dziewczyn, które kształcą się na rzeźników! Więc ja wpadłem na kolejny genialny pomysł :> ja też mogę jeszcze zostać rzeźnikiem i to lepszy będę, bo ze średnim! Nie głupi pomysł (zwłaszcza, że wiem ile zarabia pewien rzeźnik pracujący w Niemczech :> jest to suma całkowicie mnie zadowalająca).
To tylko takie moje luźne przemyślenia :) nadal nie mam jakichś konkretnych planów, jednak chciałbym po liceum jakiś kurs zawodowy i do pracy! Tak chcę, na prawdę chcę :) wiem, że nie jestem stworzony go pracy za biurkiem, do przekładania papierków, do pracy głównie umysłowej ani nie będę pracować przy komputerze (choć nawet chciałem zostać projektantem stron internetowych, ale jednak wolę jeszcze parę lat powidzieć coś przez moje oczy, które to komputer nienajlepiej znoszą chyba ;) więc nie wiążę już swojej przyszłości z pracą na komputerze).
Wiem jedno! już nigdy nie popełnię takiego błędu, że będę kierować się jakąś durną ambicją! To mi nie przyniesie szczęśćia! Teraz to wiem i jestem dumny z siebie, że chociaż późno ale w końcu do tego doszedłem :) I jeszcze do tego, że ludzie chodzący do techników czy do zawodówek są często mądrzejsi i sprytniejsi ode mnie!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.