Takie tam moje przemyślenia

Jak ja czasem walnę teksta to sam siebie nie poznaję ;) Rozmowa na tamat studniówki z koleżanką:
ja: „…no i oni się tam przygotowują, a z resztą mnie to nie interesuje bo przecież i tak nie idę” :)
on: „No ja cię nie rozumiem, taka fajna impreza”
ja: „Eee… nie widzę w niej nic fajnego, ubranie do kitu, żarcie do kitu i tańczyć trzeba”
ona: „Przecież nie musisz iść w sukience”
ja: „Spodnie, a spodnie to też różnica, żednych babskich spodni nie włożę”
ona: „To jak wolisz iść? W garniturze?”
ja: „No to brzmi całkiem miło”
ona: „Eh… ciekawe jak pójdziesz na swój ślub”
ja: „Nie będzie czegoś takiego jak mój ślub. Z tych i innych powodów.”
ona: „No i… jak to?”
ja: „No nie i nic na to nie poradzę”
ona: „Możesz poradzić, możesz się zmienić”
ja: „Niektórych rzeczy nie da się zmienić…”
Z nią potrafię rozmawiać dość odważnie. Teksty typu „to jest babskie, przecież wiesz”, „jestem facetem” to nic nadzwyczajnego, tylko że to jest takim dość luźnym tonem… nie potrafię mówić tego co na prawdę czuję… Ale z innymi nie pozwoliłbym sobie nawet na taki luźny ton. Dochodzę więc do wniosku, że z każdym rozmawiam inaczej…
Mam przerąbane (zupełnie jakby to była nowość), jednej osoby już się pewien nauczyciel czepił, że nie tańczy (kiedy wszyscy uczą się poloneza na studniówkę), to co powie jak się dowie, że ja wogóle nie idę? (ostatnio mnie chyba nie zauważył, jest kilku chłopaków bez par i się w nich wmieszałem ;>) Już ja czuję to jak mam przerąbane do końca roku u niego, a za fajny to on nie jest :/ eh… jakież milutkie mam życie…
Tutaj przeczytałem wzmiankę o amerykańskiej szkole dla homoseksualistów. Wcześniej już o tym słyszałem z tym że jako o szkole dla wszystkich mniejszości seksualnych (czyli także dla trans). No i jest dużo głosów przeciw, że to izolacja i tak dalej… Ale ja powiem szczerze: bardzo chciałbym chodzić do takiej szkoły! Może tam przynajmniej nikt nie zmuszałby mnie do tańczenia z chłopakiem, ubierania się „po babsku” na różne okazje i nie wręczałby mi prezentów na dzień kobiet :/ a kto wie… może nawet jakoś ładniej by się do mnie zwracali niż moim paskudnym metrykalnym imieniem.
Tak myślę ostatnio co myślą sobie o transseksualistach ludzie „zwyczajni”. Nawet starając się zrozumieć, akceptując, to jednak nie jest łatwo przejść nad tym do porządku dziennego. To chyba nie tak łatwo sobie wyobrazić co czuje trans… nie dziwię się… Dla kogoś kto wstaje rano i widzi w lustrze siebie (a nie jakieś niewiadomo co) i nawet nie myśli o tym, że coś w tej materii mogłoby być nie tak (podczas gdy w moim życiu nie ma chyba godziny, w której bym o tym nie pomyślał), i nie wie nawet jakie ma szczęście po prostu dlatego, że ma siebie, to może być trudne…
Czasem słyszę opinie o ts: „Powinni się wziąć w garść i nie wymyślać, że są kimś innym, tak im się umyśliło że są osobą przeciwnej płci, chyba nie mają większych problemów!” Otóż no właśnie, że nie mam większych problemów (bo mniejszych to całe mnóstwo, jak każdy, aż tak bardzo się nie różnię), ale tak się składa, że to właśnie jest największy problem i wcale nie tak łatwo z nim żyć… rzekł bym nawet, że się prawie nie da…

„Aby zrozumieć ludzi, trzeba starać się usłyszeć to, czego nie mówią i czego, być może, nigdy nie bedą zdolni powiedzieć.”
– J. Powell
(to o mnie…)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.