Rodzinne święta…

Jak ja „kocham” te rodzinne święta…
Najchętniej przesiedziałbym je całe przed telewizorem lub z dobrą książką w ręku. Ale nie… rodzince się przypomniało żeby nas zaprosić… Dziś byliśmy w jednym miejscu (oprócz świąt była jeszcze jedna okazja). Moje spostrzeżenia są takie, że kiedyś fajniej było, świetnie się bawiłem z kuzynami, ale teraz jesteśmy na to nieco za starzy ;) i możemy sobie conajwyżej o szkole pogadać, a to nie jest zachęcający temat.
Spotkania z rodziną rodziny „nie widzieliśmy cię tyle lat, aleś ty urosła”, „trzecia liceum, a tak, matura” i tym podobne. Dyskusje o życiu, polityce, pracy (albo raczej jej braku). A ponadto się objadłem i opiłem (a wogóle to szampan popijany likierem popijanym piwem to nie jest dobry pomysł, z resztą co oni sobie myślą? że jak mam te 18 lat to będę pić wszystko co tam na stole stoi? bez przesady może), więc przyjechałem do domu i resztą dnia przespałem :/
A jutro wyjazd w inne miejsce (jak by już nie mogli dać nam spokoju, w końcu dziś się też z nimi widzialiśmy).
Jak mi się nie chce…
Już mam dość tych świąt, niby się na nie czeka, ale jak już są, to się czeka aż się skończą. Nie wysypiam się [trza tam dojechać na określoną godzinę, a po tej zmianie czasu, to trochę jakby za późno spać poszedłem ;)] i się przejadam (zawsze sobie mówię: Dość! ale spróbować trzeba różnych rzeczy).
A najbardziej nie lubię takich zjazdów rodzinnych gdzie opowiada się o mnie tak jakby mnie tam wogóle nie było… tak jakoś… no tak jak nie lubię. Wogóle… dziadkowie: „No wnuki już mają tyle lat, to może będziemy niedługo pradziadkami” taa… jasne, kocham tego słuchać…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.