Co jeszcze się u mnie dzieje i kolejne rozważania o przyszłości

Ciąg dalszy przygód z pocztą: poczta w Zielonej Górze jest jeszcze gorsza :/ Naczekałem się z pół godziny zanim mi raczyli powiedzieć w jaki sposób dokonać tak trudnej sztuki jaką jest wysłanie tam najzwyklejszej paczki. Jak sobie pomyślę, że jeszcze mam parę rzeczy do wysłania, to mi się źle robi…
Idę sobie z mamą po deptaku w Zielonej i wręczają nam ulotkę LPR, no spoko :) jak dają, to się bierze. Ale po chwili słyszymy: „Czy może zechcą państwo podpisać listę poparcia dla Ligi Polskich Rodzin?” (czy jakoś tak), mama zaczęła coś tam tłumaczyć, że nie, natomiast ja zdołałem wykrztusić tylko: „O nie… nie… nie… nie” i oddalić się jak najszybciej z tego miejsca ;)
Kolejna sprawa, przez doświadczenia ostatnich dni doszedłem do wniosku, że świat składa się z papierków… już mnie dobija to wypełnianie, przynoszenie, zanoszenie, podpisywanie, odbieranie papierków. A czeka mnie tego jeszcze trochę :/
A swoją drogą to ciekawe czy jeszcze jestem „uczeń” czy już „bezrobotny”, a jak jeszcze nie „bezrobotny”, to od kiedy będę „bezrobotny”… bo w ogóle nie wiem co wpisywać w tych papierkach.
27 wyniki matur. Sam nie wiem czy wolałbym zdać matmę czy nie zdać. Jestem przekonany, że nie zdałem i nie wiem sam czy chciałbym by było inaczej. Już przyzwyczaiłem się do tej myśli i 'pod nią’ zaplanowałem najbliższe pół roku. Jeszcze pisząc matmę przeraziła mnie myśl, że jej nie zdam, ale teraz mnie ta myśl nawet ciutkę nie martwi. Wkurzające może być tylko gadanie innych, że to szok, że bardzo im przykro (taa… jasne, a nawet jeśli na prawdę, to mi w cale nie jest z tego powodu przykro). Ja jestem stoikiem po prostu i nic mnie nie rusza. [W ogóle trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi, obrazić, poruszyć itp. (oczywiście w sposób widoczny), ale jak już się to komuś uda, to biada mu ;) ]. A jeszcze bardziej wkurzające będzie to, że oni albo pomyślą sobie, że udaję obojętność albo zwariowałem ;)
Miałem okazję poczytać ogłoszenia (oferty pracy, głównie za granicą) i znów naszły mnie rozważania o mojej przyszłości. No bo kurcze, to nie jest tak, że ja nie wiem co chcę robić. Ja dokładnie wiem, tyle, że 3 moje drogi wymarzone odpadają. Teoretycznie mógłbym spróbować iść podobną do jednej z tych trzech. Iść na lotnictwo i pracować np. na lotnisku, ale… czy ja bym to psychicznie wytrzymał? Widząc co dzień pilotów i wiedząc, że ja nie jestem pilotem? Wątpię.
To teraz pozostają dwie opcje: a) studiować coś, co mi się podoba (czytaj: w Polsce to chyba tylko religioznawstwo) i nie myśleć o tym co będę robić po takim kierunku; b) zastanowić się co mam robić i dążyć do tego celu nie koniecznie ze studiami (bo niekiedy są zbędne w tym przypadku).
Rozwinę może podpunkt 'b’ (bo w 'a’ nie ma za bardzo co rozwijać). No więc tutaj też jest mnóstwo możliwości. Bo problem, to nie 'co chcę robić?’ a 'co z tego co mogę robić mam wybrać?’. Bo tak na prawdę jest całe mnóstwo zawodów, które są ok i ja mogę je wykonywać… tylko na którym się skupić? Mogę być mechanikiem (no tu ewentualnie studia też by się mogły przydać), murarzem, tynkarzem, dekarzem, kucharzem, cukiernikiem, hydraulikiem, rzeźnikiem, ogrodnikiem, nawet sprzedawcą, a nawet pracować w jakiejś fabryce. Zawodów tego typu jest pewnie znacznie więcej, ale nie będę już wymieniać, bo wiadomo o co chodzi. Na dzień dzisiejszy żałuję, że nie poszedłem do technikum na taki jeden kierunek, potem poszedłbym do jakiejś szkoły gastronomicznej i zostałbym kucharzem. Żałuję bardzo. Teraz teoretycznie też mógłbym jeszcze zostać, ale problem w tym, że ja i gotowanie… nie to że nie lubię, ale po prostu nie gotowałem. Z drugiej strony kucharz, to na prawdę dobra praca i kucharzy zawsze gdzieś będą potrzebować.
Już kilka razy podsuwano mi pomysł, że może bym został tłumaczem. Pomysł jest do bani. Jakbym miał być tłumaczem, to bym się chyba poszedł utopić w pierwszym napotkanym stawie ;) Nie chodzi o to, że ja uważam takie „papierkowe” zawody za gorsze, ale one mnie po prostu 'nie kręcą’. To nie jest to! Nie będę szczęśliwy mając taką pracę.
Muszę intensywnie pomyśleć przez najbliższe dwa miesiące czy by się jednak już nie zdecydować na któryś z w/w zawodów… bo może poszedłbym do jakiejś policealnej jednak, albo na kurs, do tego nie trzeba mi matury, to może nie warto czekać. Ale jak nic nie wymyślę na 100% to pracuję przez ten rok i tyle. Ale to już coś :) mam przynajmniej pomysły, teraz powypisuję sobie te zawody na kartce, jak coś nowego dojdzie to podopisuję. A jak mnie ktoś zapyta co chcę robić, to mu całą listę zaprezentuję ;)
A niektórzy to mają szczęście… znam kogoś kto nawet podstawówki nie skończył i ma pracę, że jest w stanie utrzymać za to rodzinę (oczywiście pracę za granicą). Pewnie z wykształceniem mógłbym mieć coś lepszego, mniej ciężkiego może, ale i tak mu zazdroszczę… bo pracuje w jednym z w/w przeze mnie zawodów…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.