„Budzę się. Od razu jest mi niedobrze, jak tylko przypominam sobie, kim jestem…”
– takie to prawdziwe… (z bliskiego bloga). A wieczorem, kiedy zasypiam, i już prawie śpię, to czuję się tak jakbym miał się za chwilę obudzić w innym – w normalnym życiu. I to takie rozczarowanie, że to nie prawda.
Tak sobie myślę… optymalnym wiekiem na powiedzenie rodzicom jest jakieś 17 lat. Wtedy jest się już chyba na tyle świadomym, że może nie pomyślą, że to się wydaje, a na tyle młodym, że nie pomyślą, że to się dopiero teraz tak umyśliło… (a najlepiej to w ogóle od zawsze mówić o sobie)
Z drugiej strony to jest też ryzyko piekła w domu jak nie zrozumieją, i nic się nie poradzi, bo się nie jest pełnoletnim. Trudna sprawa.
Jak się jest samodzielnym to ma to też swoje plusy… myślę, że całkiem sporo. Tylko to trochę późno (choć oczywiście lepiej późno niż wcale).
Ale najgorszą sprawą są pieniądze… załóżmy, że nikt nie zechce pomóc, co wtedy? Przecież to dużo pieniędzy :/ Pal sześć 'trójkę’, bo to można się dorobić kiedyśtam, 'dwójka’ co tam… najwyżej zejdzie się na raka co jest i tak lepsze niż życie w nieswoim ciele, ale najgorzej jak się jest na hormonach i na 'jedynkę’ nawet kasy nie ma :/ A bez 'jedynki’ problem z papierami, więc tak na dłuższą metę też nie można.
Jak ja się boję czasami.
I tak sobie myślę… dlaczego niektórzy (znaczy prawie wszyscy… niektórzy to my) mają to za darmo… a my musimy płacić ciężkie pieniądze żeby jako-tako normalnie pożyć?! Mieć swoje ciało za darmo, to musi być super uczucie. W ogóle nie myślenie o tym, że coś jest nie tak to musi być super uczucie… Nie być transem to musi być super uczucie. Próbowałem sobie wyobrazić, ale mi się nie udało.
Niektórzy wierzą, że dusza przed urodzeniem wybiera sobie życie, do którego chce „wejść”… ja w to nie wierzę. Jeśli moja sobie takie wybrała, to chyba musiał być naćpana.
Cóż, ciężko chorzy też czasem muszą płacić za swoje zdrowie.
Oglądałem wreszcie „Transamericę”. No fajny film, na prawdę taki sympatyczny :) a jednocześnie nie ma błędów (czyli dobrze zrobiony). Cytat, który zapadł mi w pamięć:
[matka Bree]: – Tęsknię za swoim synem
[Bree]: – Mamo, ty nigdy nie miałaś syna.
(to też jest prawdziwe, kiedyś usłyszałem coś podobnego /tylko odwrotnie oczywiście/ od kogoś z rodziny o sobie…)
Taka mała zmiana wyglądu, bo tamten był nie w moim stylu, a poza tym poczułem znów potrzebę pisania na czarnym tle. Język nagłówków… bo tak! Czemu niby tylko angielski ma być modny? :P
Chcąc dokładnie wpisać tytuł tak sobie poczytałem tekst do „Keine Lust”… no całkiem trafiony!
Ich habe keine Lust mich nicht zu hassen Hab’ keine Lust mich anzufassen Ich hätte Lust zu onanieren Hab’ keine Lust es zu probieren Ich hätte Lust mich auszuziehen Hab keine Lust mich nackt zu sehen (…) Ich bleibe einfach liegen Und wieder zähle ich die Fliegen Lustlos fasse ich mich an Und Merke bald ich bin schon lange Kalt |
Nie mam ochoty siebie nie nienawidzić Nie mam ochoty siebie dotykać Miałbym ochotę się onanizować Nie mam ochoty tego spróbować Miałbym ochotę się rozebrać Nie mam ochoty oglądać się nagim (…) Leżę sobie po prostu I znowu liczę muchy Beznamiętnie się obejmuję I spostrzegam wkrótce, że już długo jestem zimny |