# 487

Sylwester minął całkiem miło (choć co to tam za sylwester… wyglądał jak każdy inny wieczór, tyle że z dodatkiem pokazu fajerwerków o 12:00). No i może jeszcze pokłóciłem się z mamą o składanie życzeń :] Bo powiedziałem, że mam zamiar siedzieć w internecie, a ona na to że na chwilę chyba mogę przyjść. No to się wkurzyłem i zapytałem czy to jest takie dziwne, że chcę spędzić sylwestra ze znajomymi? Czy coś w tym jest nienormalnego czy jak? No bo jeszcze mama dorabia sobie do tego jakieś ideologie (że staję się podobny do kogośtam, co jest bzdurą, bo ta osoba też wcale mi nie odpowiada). Jak mnie wkurwia takie coś, że niektórzy (a jest ich całkiem sporo) po prostu nie przyjmują do wiadomości, że po drugiej stronie kabla siedzą ŻYWI LUDZIE, z którymi mam ochotę spędzić sylwestra czy jakiś inny czas! Jakbym ja na przykład pojechał za granicę do pracy, to wcale bym się nie starał wrócić na święta/nowy rok. Jeśli tak kiedyś będzie… nie przyjadę.
No nieważne, bo utrzymuję dobry humor i generalnie staram się podchodzić olewczo do niektórych spraw :]
I chyba coś jeszcze muszę wyjaśnić. Jeśli chodzi o moje leczenie, to ja nie waham się „czy”… i chyba nigdy się nie wahałem nawet jeśli czasem tak mi się wydawało (no chyba że na samym początku). To tylko kwestia czasu, pytanie brzmi „kiedy”.
W takich chwilach gdy ktoś mnie zdenerwuje nadmierną ekspozycją swojej obecności (lub też nadmiernym łaknieniem mojej obecności) MARZĘ o mieszkaniu we własnym domu w samotności, w takich chwilach nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że może mi być źle samemu. Jestem samotnikiem, jeśli czasem marzę o związku z kimś, to ten związek byłby na zasadzie „samotni we dwoje” (takie określenie ostatnio gdzieś przeczytałem i mi się spodobało).
Z drugiej strony widzę korzyści płynące z mieszkania z rodzicami jak długo się da. I to są te jakby dwie przeciwstawne możliwości.
A ja postanowiłem, niech moje życie jakoś się toczy. Przecież się ułoży, jakoś musi. To tylko kwestia czasu. Czas. Wszystko tylko czas. Ale ja jestem człowiekiem cierpliwym.
Nie ma co się pchać gdzieś za wszelką cenę, trzeba umieć cieszyć się tym co mamy do tej pory, co mamy teraz. Bo wcześniej czy później to i tak zniknie, a wtedy będziemy musieli znaleźć nowe powody do szczęścia. Planować, marzyć? Oczywiście! Realizować? Jak najbardziej, w odpowiednim czasie :>
Będę się leczyć, to oczywiste (nie muszę pokutować jak jakiś męczennik całe życie). Ale na to też przyjdzie czas. Nie muszę się teraz narażać na łaskę bądź niełaskę rodziny czy otoczenia. Dość w życiu przeżyłem. Mam prawo chcieć sobie części oszczędzić. A czekać warto (a póki co znajdować radość w tym co się ma – jak już mówiłem).
„Nie szkoda ci czasu?” – pytają inni – „Straconych lat bycia sobą?”… Trudne pytanie. Sobą czyli kim? Mężczyzną? Przecież jestem mężczyzną. Na dobrą sprawę chyba niczego nie tracę. Zawsze byłem, jestem i zawsze będę. Nawet gdybym chciał, to nie jest coś co ktokolwiek mógłby mi zabrać.
„A jeśli niepotrzebnie się boisz? Ja się bałem/am, a rodzina zrozumiała.” Może. A może nie. „Nie będziesz żałować?” Trudno mówić o żalu w takiej sytuacji. Ja tak myślę. Ale ja nie jestem typem, który żałuje decyzji (nawet jeśli wszyscy mi mówią, że będę żałował). To trochę tak jak z nauką angielskiego w gimnazjum. Nigdy nie chciałem się go uczyć, cieszyłem się, że dana lekcja przepadła (w gimnazjum jak nam dowalili drugi język, to szlak mnie trafiał, bo właściwie nigdy nie było wiadomo czy on będzie, czy znów go nam odejmą i czy doliczą do średniej, a jak nie, to przecież strata czasu na siedzeniu w szkole :P). Zawsze mówili „Będziesz żałować, to uniwersalny język”. Ale czego mam żałować? Że cieszyłem się, że mam lekcję mniej? Trudno w ogóle mówić o żalu, bo WTEDY się cieszyłem. A wtedy było wtedy, a teraz jest teraz. Nie można moim zdaniem żałować czegoś co się w danym okresie uważało za najbardziej słuszne.
Wszystko w swoim czasie.
I teraz dobrze mi z tym wszystkim uporządkowanym.
—-
Edit: Mam pomysł na nowe opowiadanie… Co tam pomysł, prawdę mówiąc już zacząłem pisać :P Rzecz dzieje się krótko po II Wojnie Światowej i fabuła zahacza o czasy wojny. Ale mam wątpliwości, jedne natury etycznej, a drugie czy będę umiał dostosować język do tamtego okresu. Cóż, zobaczymy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.