o (nie)naurzucaniu się innym i o tym czego tak na prawdę chcę ;)

Czy już mi lepiej? Tak. Już wczoraj było całkiem dobrze, wchodzę na forum i znowu się brechtam jak nienormalny :D Wahania nastroju – ot normalne. Nic nie mogę na to poradzić… Podobno zastrzyki z teściem uspokajają :>
„Ja nie mam o czym opowiadać” – tak stwierdziłem – „U mnie nuda”.
Ale to nie tak, że nie mam, bo jak widać tutaj piszę i piszę i ciągle mam o czym… ale taki jestem, że w rozmowie nie potrafię, nie lubię itp. Wydaje mi się, że nie warto mówić, że to mało istotne sprawy. Za to tutaj piszę, czasem na prawdę o pierdołach ale to jest moje miejsce, tu nie mam zahamowań, bo wiem, że nikogo nie zmuszam do czytania. W rozmowie zdaje mi się, że to o czym mówię interesuję i tak tylko mnie. I zapewne tak jest najczęściej :P bo tak po prostu jest na świecie. Ludzie nie są tacy sami, nie przejmują się tymi samymi sprawami, nie lubię tych samych rzeczy. To normalne. Kiedy mi ktoś opowiada o wizycie na solarium, to też mnie to jakby mniej interesuje i tak samo ja nie będę zadręczać kogoś (kto np. w ogóle nie ma internetu) gadaniem o tym, że to wcale nie tak łatwo zapłacić za devianARTa. Bo po pierwsze on będzie miał słabe pojęcie o tym co mówię, a po drugie to nie jego świat i wcale nie musi być jego.
Z resztą ja też jestem dziwny ;) to co mało istotne dla innych, dla mnie niekiedy staje się całym życiem. Zawsze tak było, od podstawówki. Serial, który był tą rzeczą, która pozwoliła mi nie zwariować (pisałem nie raz), jakieś inne fascynacje itp. Są takie elementy, które składają się na moje życie jak np. książki (King, Masterton, Koontz), Rammstein, Die Toten Hosen, QAF czy Prison Break (i trochę innych, to był skrót). Człowiek musi mieć coś takiego, żeby czegoś się trzymać, żeby nie zwariować (no przynajmniej ja muszę). I to nic, że czasem cały dzień zajmuję się czymś z tego i można by powiedzieć, że marnuję dzień – nie, nie marnuję, jest mi to potrzebne. Albo czasem „żyję w transie”, bo akurat zajmuje mnie coś [no najczęściej to jednak serial, bo seriale mają tą przewagę nad filmami, że trwają dłużej, więc dłużej zajmują… nawet jeśli oglądam po 4-5 odcinków dziennie ;) ], wtedy myślę nad akcją, myślę nad bohaterami (po przeczytaniu dobrej książki też), wracam do różnych odcinków (albo fragmentów – w książce), oglądam sceny, czasem po kilkanaście razy gesty bohaterów – żeby zapamiętać ich, „nauczyć się na pamięć”… ale wtedy czuję się szczęśliwy. Lubię to.
Ale na przykład to nie jest temat żeby z kimś o tym rozmawiać… bo może on nie czytał tej książki a dany film/serial nie jest w jego typie.
A poza takimi rzeczami, to faktycznie u mnie nuda :D No ale te takie rzeczy wypełniają mi życie, a kiedy to robią, to jestem szczęśliwy.
Chociaż to nie do końca prawda, że nie zadręczam tym innych :P czasem (świadomie lub mniej) wkręcam coś w rozmowie (zwłaszcza jak rozmawiam z kimś, kto jest mi szczególnie bliski) albo zaczynam opowiadać ile odcinków już obejrzałem, wybaczcie ;)
(nie, to jeszcze nie zmiana tematu, ale trochę inne ujęcie), napisałem ostatnio na jednym forum:
„Dziś tak mnie wszyscy wkurzali, że przemyślałem jak to ze mną jest
To chyba jest tak, że niby źle jest w samotności, ale z ludźmi jeszcze gorzej… Ja wcale nie potrzebuję chodzić na imprezy (i tak nie lubię, po prostu nie lubię i już), nie potrzebuję mieć się przed kim wygadać (bo nie umiem gadać o swoich problemach i chyba nie mam na to ochoty). Bardziej potrzebowałbym kogoś z kim bym mógł pomilczeć.”

To ze względu na 'enneagramowy’ typ osobowości 5w4 [bo ostatnio staram się patrzeć na siebie nie jak na ts, ale bardziej jak na 5w4 i odkryłem, że jestem nawet w miarę normalnym typem 5w4 – o ile ten typ w ogóle ma coś z normalności ;) ].
I chyba wreszcie mnie oświeciło ;) W samotności nie jest nam dobrze, ale jest lepiej (niż w grupie).
Albo imprezy… to nie tylko kwestia tego, że nie mam z kim chodzić, bo… gdybym nawet miał, to jestem przekonany, że by mi się nie podobało. To nie w moim stylu po prostu. Ludzie są różni, na prawdę nie każdy lubi imprezy. Ja nie lubię i nawet fajne towarzystwo tego nie zmieni. (a że to mnie dyskwalifikuje u wielu ludzi, to inna sprawa).
I co do mojego wcześniejszego biadolenia przez 3 lata na blogu… to nie prawda, że nie mam przyjaciół, teraz już mam (no ale fakt – 3 lata temu nie bardzo miałem, przynajmniej nie takich którym mógłbym powiedzieć, że jestem ts i jakie w związku z tym mam problemy, a przecież wszystko jest w związku z tym), ale że nie umiem z nimi rozmawiać tak jak przyjaciele ze sobą rozmawiają, to tylko moja wina.
I tak jak napisałem – nie potrzebuję znajomych by z nimi na imprezy chodzić, bo na prawdę tego nie lubię (i pewnie bym nie lubił nawet gdybym nie był ts), nie potrzebuję nikogo przed kim bym się wygadywał jak jest mi źle, bo tego nie potrafię i nawet nie chcę (choć już sama świadomość, że jest ktoś, kto mógłbym mnie wysłuchać dużo daje – tylko taka możliwość nawet jeśli nigdy z niej nie skorzystam), chciałbym żeby ktoś był, z kim mogę zawsze sobie pomilczeć :)
A jeszcze jakby ktoś lubił słuchać jak mu opowiadam o jakimś serialu/filmie, to już by w ogóle było super :D ale spoko, wytrzymam i nie będę nikogo zanudzał ;) (w końcu od czego mam ukryte notki sesesese…. ;D )
No to idę oglądać ostatni odcinek drugiej serii PB… w poniedziałek w USA, we wtorek na torrentach – dziś czwartek, a ja już mam :D ale jestem dobry co nie :D ah Ares… to taki wspaniały program :> [o właśnie… jeszcze czasem nawet programem mogę się zachwycić ;) ], a z oglądaniem, to żartowałem – zostawiam sobie na wieczór :> chociaż mam jeszcze „Córkę botanika”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.