przed wyjazdem

No i wyjeżdżam. Nie wiem czy coś jeszcze napiszę przed wyjazdem (być może aczkolwiek może i też nie).
Jakoś tak nic mi się nie chce, że nawet nie martwi mnie brak internetu. Choć nie, tęsknić będę za Wami. Bo ostatnio na gg rozmawiam dużo z dwoma osobami i tych rozmów będzie mi chyba najbardziej brakowało (żebym to ja umiał się połączyć przez komórkę przez gprs za pomocą bluetootha… cóż, jak nie będę miał nic lepszego do roboty, to będę próbował). I jeszcze będę tęsknił za jednym forum, ale tam może jednak wpadnę parę razy z ojca kompa. W ogóle bez tego forum to czuję się jak odcięty od źródła życia. I tak myślę często kim jestem… takim żałosnym człowiekiem jak w realu czy może takim jak na forum. Zapewne mieszanym, ale myślę, że bardziej takim jak na forum. Ponieważ gdybym mógł, to byłbym taki w realu. Fajnie jest być sobą, ale nie mogę z tym przesadzać, nie w realu, a mam tendencje do zbytniego przesadzania. Coś czuję, że przez ten czas B. pozna mnie lepiej niż przez całe życie.
A ta paranoja postępuje (ta „oddzielonego życia”). Mam stronę, mam znajomych (grupy znajomych), deviantARTa, YouTube i jeszcze parę miejsc i żadnego z nich nie mogę podać nikomu z reala, nigdzie w necie nie mogą mnie znaleźć (i temu to się nawet dziwią) i rzadko bywam na tamtym gg. To jest męczące, bo z jednej strony mówię jak to lubię tworzyć strony, ale na pytanie czy mam jakąś odpowiadam: „Nie” (no i się wydało, kłamię), albo że nic mojego nie można zobaczyć w internecie. Ale jeśli się czymś chwalę, to wolę się tym pochwalić jako „Lex” a nie jak w realu – jako dziewczyna, która istnieje tylko na papierze. Jeśli rozumiecie co mam na myśli…
Może dobrze mi zrobi odpoczynek. A rzeczy do czytania mam dużo (zakładając, że zdążę je zapisać na dysku przed wyjazdem…), na pewno mi nie zabraknie. A jak zabraknie, to będę się w photoshopie bawić. Z resztą co to by było nawet gdybym miał net – na forum z B. za plecami. W ogóle zastanawiam się na ile mogę sobie pozwolić, w jakie grafiki na dysku wejść…
Jak wspomniałem – B. mnie chyba pozna przez ten krótki okres lepiej niż kiedykolwiek. No nie ma rady, w niektóre rzeczy trzeba wtajemniczyć. Z jednej strony jest to denerwujące. W ogóle to, że nie będę sam (nie będę więc mógł zasiąść przed moim komputerem i zapuścić sobie np. QAF, no bo przecież nie powiem jej „teraz nie patrz mi w monitor” :P albo coś) no i że nie będę już samotnie chadzał swoimi drogami (choć to nie do końca prawda… jeden rower tylko dla nas chyba będzie, więc to ja pewnie będę robił zakupy najczęściej). A z drugiej to się na prawdę cieszę. Będę mógł pokazać osobie, która nie była nigdy zbyt daleko od domu inny kraj. I choć to sąsiedni, to jednak przepaść czuje się od razu. (Kiedy znajoma opowiada mi jak jest w USA, to wcale nie jest bardzo inaczej niż w zachodniej Europie, ale zachodnia Europa, a Polska to ogromna przepaść). Po prostu nie mogę się doczekać aż zobaczy różnice kulturowe, zlepek ludzi różnych narodowości, wyznań itp. i ogólnie jak tam jest. A tam jest „inaczej” i czuje się to z chwilą przekroczenia granicy. I nie przesadzam (chociaż tak myślałem, dlatego nawet o tym za bardzo nie mówiłem), bo to nie tylko moje słowa. Ktoś ostatnio tak ładnie to ujął: „tam jest inne powietrze, inaczej się żyje, można to poczuć od razu, tak jakby można było w powietrzu poczuć inne nastawienie ludzi, nie ma tej przygnębiającej polskiej atmosfery i ludzie się uśmiechają do siebie, pozdrawiają obcych”.
Mama mnie dziś obudziła wpadając do pokoju z nowiną, że jedziemy „już”. A wybudziła mnie z takiego fajnego snu… śniło mi się, że miałem taki zarost, że musiałem się ogolić… ja wiedziałem, że to musi być tylko sen :D Ale normalnie tak fajnie wyglądałem, że chyba sobie kiedyś zapuszczę ;)
Trochę głupio, że jedziemy tak szybko, raz to dlatego, że nie czuję się przygotowany, a dwa to, że pewnie szybciej wrócimy :/ Chociaż to ostatnie mnie tym razem aż tak nie przeraża, bo postanowiłem – chcę wyjechać do pracy na stałe. Ciągnie mnie w świat po prostu. Więc jak przyjadę, muszę zrobić badania i szukać ofert. Ale to nie znaczy, że muszę już teraz wyjechać, więc jak byście mieli coś dla mnie (oferty pracy? :P) gdzieś w Warszawie czy Łodzi (z wiadomego powodu) to chętnie pomieszkam tam gdzieś ;)
Eh, taką mam tradycję, że przed wyjazdem czytam wszystkie notki sprzed poprzednich wyjazdów i po powrocie. Co się zmieniło? Tylko tyle, że nie borę już „Zielonej mili” (mam e-booka nawet na komórkę :D) i „Księgi pasjansów” (biorę przecież kompa, Pająka se najwyżej poukładam ;) z resztą i tak już nie mam tam na to czasu). Jakoś w ogóle rok temu nie miałem na nic czasu (znaczy komp, książki i wycieczki rowerowe – w rozsądnych dawkach wszystko, ale nie narzekałem na nadmiar czasu). Za to wpadłem na głupi pomysł zabrania papieru kolorowego do origami :D pomysł jest głupi, bo słabe warunki na to widzę, ale pewnie i tak go zrealizuję :D
I co jeszcze… w 2005 przywiozłem 150 zdjęć z komentarzem, że „nieźle”… nieźle? Jak z Auschwitz w tym roku przywiozłem 180 z jednego dnia. No tak, ale w ’05 nie brałem kompa to nie było gdzie zdjęć przesyłać na bieżąco ;)
I jeszcze rok podsumowuję… rok „serialowy, książkowy i towarzyski”.
Towarzysko był udany. Dwa spotkania w realu i dużo w internecie. Zwłaszcza gg będzie mi teraz brakować (bo jak się z kimś dzień w dzień przynajmniej od miesiąca gada, to ciężko nagle nie gadać :P). A fora… jak na początku wspomniałem – nic mi się generalnie nie chce (tzn. nie chce mi się czytać tak jak kiedyś, ale nadal chciałbym być na bieżąco i ciężko mi z myślą o zaległościach). Z nowych forów, to enneagramu i PB (choć do tego drugiego się zbyt nie przywiązałem, tam nie ma za bardzo mowy o dyskusji), ale… a buuu… kto mi będzie przysyłał newsy z tego tematu? ;) bo ja chyba nie wytrzymam bez tych newsów ;)
Książkowo to… nie czytam ostatnio ;) (tzn. czytam ale nie książki :> jak już pisywałem).
Serialowo to oczywiście pod znakiem Prison Break. (Się przeraziłem, że dziś nie obejrzę dwóch pierwszych odcinków na RTLu, ale obejrzę, obejrzę!). Kolejna obsesja po Allo Allo, QAF i jeszcze innych. No to na „prezent” kupię sobie (bo to nowa tradycja od zeszłego roku – po powrocie robię sobie prezent ;) ) pierwszy sezon na dvd. 150zł mogę wydać skoro się tak ciężko napracuję. Taak, bo to jest „prezent” a inne rzeczy które mam zamiar kupić (dysk na usb i większa karta pamięci do telefonu) są mi oczywiście tak niezmiernie potrzebne, że to już nie prezenty, tylko „nieuniknione wydatki” ;D
No dobra, koniec tego dobrego, grafomańskich ataków… chyba z dwie godziny tą notkę pisałem ;) teraz się zabieram za zapisywanie ficów, bo jak nie zdążę, to jednak nie będę miał co czytać ;)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.