Ale się spraw nazbierało… nagle nie wiem od czego zacząć…
Mam odpis aktu ur., odebrałem sobie (akurat tak mi się udało być w miejscu urodzenia), poodsyłali po pokojach, budynkach, a w końcu usłyszałem: „Jest może mama tej pani?” :D na co mówię: „To ja jestem 'tą panią’…” babka się patrzy na mnie, a w końcu: „Ach… tak… bo taki młody wygląd…” hehe, ale nie robiła więcej problemów.
Co tam jeszcze… byłem w męskich kiblach i… nic się nie stało XD Nikt nie zwracał na mnie uwagi – jest dobrze :D
Dostałem list na męskie imię i… doszedł! ;)
Bezpośrednio mnie dotyczących spraw to tyle… chociaż nie, jeszcze chyba muszę wtajemniczyć jedną osobę, która jeszcze o mnie nie wie no i przydało by się A. powiedzieć… dzwoniła znowu i wpadła na genialny pomysł, że przyjedzie ze swoim chłopakiem… udało mi się wykręcić tym, że lepiej będzie w sezonie i takie blablabla. Gorzej jak już będzie sezon :D W ogóle mam z nią problem, bo maila nie ma, a na gg pisać (tzn. zostawiać wiadomość)… też nie wiem jak często bywa.
A tak poza tym, stwierdzam, że co raz bardziej lubię podróżowanie pociągami. Nawet się nie stresuję (jak jadę tym samym co zwykle). Dawniej na myśl, że miałbym jechać nocnym od razu mnie paraliżowało, a teraz jeżdżę i nawet udało mi się nie dostać zawału jak we Wrocku wszyscy z mojego przedziału wysiedli :D (na szczęście od razu tam też wsiedli do mnie, bo jakby nie wsiedli to by był problem). Nawet pomimo sporej grupy chłopaków jadących do wojska w pobliskich przedziałach udało mi się zachować względny spokój, choć podpici nawet później byli. To już spory sukces z mojej strony :P
Jednak PKP to też świetne miejsce na obserwację ludzi… Mianowicie stwierdzam, że ludzie z dużych miast (jak Katowice, Wrocław, Kraków) nie są wcale jacyś światlejsi czy inaczej nastawieni niż ludzie z mojego miasta. Również nie znają innego określenia jak „pedały” (chociaż pewnie znają jeszcze „cioty”…).
Zero różnicy. To już wolę miasteczka.
Czasem tak mam (znaczy w podróży to najczęściej jak na złość właśnie wtedy najlepsze przemyślenia mam i nie mam ich gdzie zapisać), że nagle coś sobie uświadomię, czasem coś bardzo ważnego. Np. ostatnio… to co określam „fobią społeczną”, ogólny taki lęk przed ludźmi… chyba wiem skąd się wziął.
Kiedy ktoś zbliża się w moim kierunku, od razu się denerwuję. To jest stresujące, powoduje przyspieszoną akcję serca (mam nadzieję, że za bardzo tego po mnie nie widać), a jak się do tego odezwie, zwłaszcza jakoś głupio to już w ogóle niemal zawał na miejscu (ale to nie że chamsko nawet, niektórzy ludzie są tak otwarci, że się odzywają do kogo tylko się da w dobrej wierze). To najpewniej wynika z lęku, że zaraz zacznie mnie obrażać/wyśmiewać/szydzić itp. Więc nie, nie lubię szczerości, jeśli ktoś chce o mnie pogadać, to niech sobie pogada, ale nie ze mną! Nie, niech mi nie mówi co o mnie myśli ani co do mnie ma (chyba, że to rada i ja faktycznie mogę ten stan zmienić, to wtedy jeszcze ma sens). Znikąd się ten lęk nie wziął, jako ts byłem narażony na takie sytuacje. Wrażenie, że wszyscy zwracają na mnie uwagę, że się patrzą i mówią, nie między sobą tylko wprost, że coś głupiego powiedzą (pewnie mnie to spotkało parę razy i tak mi zostało). A najgorsze jest to, że czasem się nie da zignorować, a jednocześnie kompletnie nie wiadomo jak się zachować… takich sytuacji się zawsze bałem.
Także czuję, iż pewnie jeszcze w życiu nie raz dam zarobić ludziom o tytule „psycholog”. A leczenie… pewnie, że jest lepiej, ale czasem wyleczenie przyczyny, nie od razu powoduje zniknięcie skutku :(
Matko Boska… jak zacząłem czytać o fobii społecznej, dalej o lęku, potem o zaburzeniach kompulsywnych, to dochodzę do wniosku, że jestem ciężko chory :P Np. kompulsja – miałem każdy z tych 5 podpunktów… aż cud, że jakoś samo przeszło. Chociaż pierwszy został – bilet muszę piętnaście razy sprawdzić (czy mam, czy na pewno dobry, czy na dziś… potem czy włożyłem do kieszeni, czy mi nie wypadł, potem pociąg czy dobry, potem stacja itp.). Ale to w sumie częste u piątek. No tak, enneagramowe piątki są ciężko chore XD ale nie, poważnie: czwórki i piątki to chyba najbardziej chore typy…
Jeszcze takie inne przemyślenie pasuje mi tutaj do piątki, ale to nie dziś, bo jednak jeszcze bardziej przypasuje do innego tematu.
P.S. – Interia rezygnuję z klasycznego interfejsu pocztowego :| No dzięki wielkie. Te nowe wyglądają jak Outlook Express… a jakbym chciał odbierać maile w czymś co wygląda jak OE lub inny program do odbierania poczty, to bym to robił przez taki program. A ponieważ nie robię, to chyba jasno się nasuwa wniosek, że nie mam na to ochoty. Kurwa no. A poczty też nie zmienię chyba, że jakiś inny serwis ma funkcję „ulubione” jak Interia (z resztą inne serwisy też wyglądają podobnie). Taka pierdoła, a potrafi mnie wkurwić niesamowicie. Baa… czuję się w sytuacji bez wyjścia, kompletnie nie wiem teraz co mam zrobić z pocztą :(