„Dlaczego tak właśnie zostaliśmy stworzeni? Dlaczego właśnie ja jestem takim dziwnym człowiekiem? Dlaczego stale przychodzi mi pokonywać skomplikowane bariery i tyle przede mną piętrzy się trudności? Dlaczego?”
Przeczytałem za jednym podejściem, bo co tam takie 100 stronek… Zwyczajowo więc cytat i czasem coś dodam (nie wszystkie cytaty odniósłbym do mnie… niektóre wklejam, bo są „mocne” po prostu). Ale większość jednak do mnie pasuje…
„Problem tożsamości jest niezwykle istotny dla człowieka. Zakłócenia w sferze tożsamości stanowią jedno z największych cierpień. Kiedy bowiem człowiek czuje się źle we „własnej” skórze, którą odczuwa jako obcą, jest mu źle z samym sobą w każdej sytuacji życiowej.”
Bo WSZYSTKO jest postrzegane przez pryzmat płci, no ale to już mówiłem…
„Ts, ten niezwykły fenomen dysharmonii płciowej, fenomen dramatycznego rozdwojenia, powoduje, że ludzie nim dotknięci nie są w stanie żyć zgodnie z własną cielesnością.”
To mi się podoba to 'nie są w stanie’, bo to dobre wyrażenie. Nie, że nie chcą czy nie mogą… po prostu nie są w stanie.
Pierwsza historia najbardziej do mnie pasuje… nawet w szczegółach takich niektórych ;)
„I nagle wracam do rzeczywistości. Patrzę na siebie i wzrasta we mnie chęć bycia chłopcem. I tak bardzo się boję, że jak dorosnę, będę wyglądać tak jak moja siostra, że wtedy nawet nie będzie mi wolno marzyć. (…)
W dzieciństwie bawiłam się przeważnie w życie. To było jak filmy. Każdego dnia inny scenariusz. Zawsze byłam na pierwszym planie, a to jako kowboj, a to jako szlachetny mężczyzna, żołnierz. Trafiały się nawet piękne kobiety, które ratuję z rąk oprawców, morderców czy porywaczy.”
Z tą różnicą, że mój scenariusz był jeden i ten sam latami, dopracowany w szczegółach, byłem tym samym chłopakiem.
I ja się nie bawiłem w kowbojów, ja się bawiłem w agentów FBI :D noo czasy się zmieniły ;)
„Podobno byłam dzieckiem bardzo wrażliwym i na jakiekolwiek złe spojrzenia moich rodziców i bliskich reagowałam płaczem (…)”
Ja podobnie, ale nie sądzę by to wynikało z mojej wrażliwości. Po prostu płacz był taki najłatwiejszy do okazania gdy mi coś „nie pasowało”, cokolwiek. I chyba skutkował.
„Prawdziwe nieszczęścia zaczęły się dopiero wtedy, gdy mnie wyrzucono z tego świata wolności i swobody. Nadszedł czas przedszkola. Nigdy nie zapomnę ile musiałam zapłacić za to, aby móc nauczyć się żyć w tym, jakże innym od mojego świecie – świecie przymusu. Odtąd zaczyna się moja tragedia. Podział społeczeństwa na panów i panie. To wolno panom i chłopcom, to wolno paniom i dziewczynką. Wymyślony i ułożony przez ludzi wspaniały porządek świata! Nie można, nie wypada, musisz. Zaczęło się moje „wychowanie”. To było okrutne i straszne. Za nic w świecie nie chciałam iść do przedszkola. Niestety musiałam.”
Taaa… chyba właśnie odkryłem dlaczego tak nienawidziłem przedszkola. Chociaż już chyba wcześniej wysnuwałem podobne wnioski.
„Poszłam do pierwszej klasy. Jeszcze więcej nowych ludzi, jeszcze więcej dziwnych spojrzeń. Na nauczycieli znalazłam sposób: zaczęłam się dobrze uczyć.”
Generalnie bardzo skuteczny sposób :>
„Płakałam wtedy bardzo długo wznosząc do Boga swój żal i zawiedzenie. W zasadzie od tego momentu żyłam tylko nadzieją, że już jutro, pojutrze, umrę.”
A tu się popłakałem (no cicho, mam jeszcze jakieś uczucia).
Aha, wiersze zawarte w książce mi się nie podobają. Nie rozumiem tej poezji (jak i prawie żadnej innej z resztą).
„Dużo rozmawiam z ludźmi i wiem, że każdy ma swoje piekło. Ts jest czymś więcej niż piekłem. Na określenie go właściwie nie ma odpowiedniego słowa, odpowiedniego określenia. Zwłaszcza wtedy gdy jest tak silny, że nie sposób z nim żyć.
(…)
Cokolwiek mnie spotka jako kobietę, będzie lepsze od tego wszystkiego co było przedtem.” [to już wypowiedź m/k oczywiście]
„Nigdy nie uważałem, że życie jest bez wartości. Ale ogromnym szczęściem jest żyć w zgodzie ze sobą.”
„W pewnym momencie człowiek staje się obojętny na drwiny i plotki, ale są chwile, kiedy bardzo cierpi z tego powodu.
„Lustro. Jak bardzo zmienia się mój stosunek do lustra. Raz podziwiam jego cudowne właściwości oraz użyteczność przy oglądaniu upragnionego odbicia, innym razem jest dla mnie zimną szklaną taflą, perfidnie zniekształcającą to, co chciałbym widzieć zawsze (…)”
„Jeśli ktokolwiek chciałby się wczuć w to, co przeżywa transseksualista, niech postara się wyobrazić sobie, że w młodym wieku zapada na jakąkolwiek ciężką chorobę, a więc wtedy, kiedy nie posiada jeszcze zbyt wielkiego doświadczenia życiowego, przy czym ze strony najbliższej rodziny, zamiast zrozumienia, pomocy i współczucia, spotyka się z wyśmiewaniem i represjami, a ponadto z obwinianiem za istniejący stan rzeczy (mimo że zaburzenie to przecież w ogóle nie jest uzależnione od woli cierpiącego, który nie ponosi za nie – rzecz jasna – żadnej odpowiedzialności). O ileż bardziej każda dolegliwość staje się w takich warunkach bolesna i trudniejsza do zniesienia.”
(wypowiedź lekarza)
„(…) trudno mi opisać lub opowiedzieć słowami, co odczuwam. Każdy opis będzie kompletnym zerem w zestawieniu z moimi przeżyciami i przemyśleniami. Może ktoś inny spróbuje to wyrazić? Zresztą nie wydaje mi się, żeby ktoś inny, poza osobą też dotkniętą tą straszliwą chorobą, potrafił zrozumieć o co mi chodzi. Po prostu sam muszę przewędrować przez Hades. Kiedyś jeden z ts słusznie powiedział, że w porównaniu z naszymi cierpieniami cierpienia Hioba są najwyżej ziarnkami pustynnego piasku wobec całej pustyni.”
Z tym Hiobem, ktoś mógłby powiedzieć, że to przesadzone… ale każdy powinien pamiętać, że poza ts to my mamy też przecież całkiem zwyczajne problemy jak inni ludzie. Tylko, że one się dodatkowo na ts nakładają…
„Strach przed autobusami, ulicami, przed krzywdzącymi posądzeniami, przed złowrogim wzrokiem tłumu, strach przed własną wściekłością, kiedy dochodzi do mnie komentarz typu: „- Ty, to chłopak czy dziewczyna?” Uciekam w odosobnienie od świata lepkich spojrzeń. Znalazłem doskonałą metodę unikania przykrości, które wszak tylko dla mnie są przykre. Bo przecież ludzie przepraszający mnie za „pomylenie z chłopakiem” nie mają złych zamiarów, nie czynią tego ze złej woli. Raczej z niewiedzy…”
„Strasznie mi jest trudno zburzyć ten mur, jaki stanął między mną a światem ludzi 'normalnych’.”
no właśnie…
„Tacy ludzie jak my wiedzą bardzo dużo o cierpieniu oraz bólu, wiedzą także, jak postępować z innymi, aby im bólu oszczędzić.
Tak, oczywiście… i bywały już chwile, kiedy myślałem, że gdybym nie był ts byłbym chujem. Ale wiecie co? Chciałbym być chujem, nie ts.
„Podzielam pogląd, że inność wymusza samotność. Nasza inność wydaje się szczególnie dotkliwa, albowiem jest nas niewielu, budzimy więc powszechną uwagę otoczenia. Każdy z nas w pracy lub wśród sąsiadów wyróżnia się specjalnego typu odrębnością, czyli niechcący prowokuje wzmożone zainteresowanie środowiska. Prawie zawsze łączy się ono z atmosferą niezdrowej sensaci, która bardzo dokucza. Człowiek boi się nawet spaceru, bo zaraz usłyszy na swój temat plotki lub komentarze: „- O! Idzie ta zboczona!” (…) Kiedyś na przykład, podszedł do mnie kolega i mówi: „- Wiesz, przez ciebie straciłem duże pieniądze.” Nie orientowałem się zupełnie, o co mu idzie, dopóki nie opowiedział mi sam. Moi koledzy mianowicie urządzali sobie zakłady, czy i ewentualnie kiedy, zobaczą mnie w spódnicy, a nie w spodniach. Jak ja się mam w takich sytuacjach zachować? Tak się rodzi osamotnienie.”
„Byłem na tyle dobrym aktorem, że trudno było komukolwiek poznać coś po mnie. Nikt więc w zasadzie nic nie wiedział ani się nie domyślał, gdyż tylko drobniutkie sygnały, kiedy słabła chwilowo moja czujność, mogły coś dać do myślenia. Ale sam sobie nakazałem wieczną ostrożność, nieustanną uwagę, jak uciekinier ścigany przez detektywów. Tylko że ja nic nikomu złego nie zrobiłem, przeciwnie, to raczej inni chcieli dopaść i stłamsić mnie.”
A taka refleksja bez konkretnego cytatu: oni tam wszyscy prawie mają dziewczyny. No ludzie, bez przesady ;) zaczynam się czuć jak jakiś gej na prawdę :D
Ostatni jest rozdział o etyce chrześcijańskiej odnośnie ts itp. I jest on napisany na zasadzie dyskusji autorów z dwoma księżmi. Wypowiedź jednego księdza:
„Wydaje mi się poniżające wprawianie w kobietę męskiego członka tylko po to, żeby miała wrażenie, iż jest mężczyzną.”
I gadaj tu z takim :D Najwyraźniej to on ma wrażenie, że wie o czym mówi. Tylko wrażenie. A poza tym to ja myślałem, że ts ma takie „wrażenie” bez względu na operacje, a nie dopiero po nich ;)
dalej ten sam ksiądz:
„Wszelako są pewne granice, które wskazałem. Niedopuszczalna jest kastracja lub sterylizacja.”
Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że po raz kolejny on nic nie kuma. Jaka kurcze kastracja czy sterylizacja, kiedy większość ts jest bezpłodna przez samo bycie ts? (ok, może to tylko „bezpłodność psychiczna”, ale jednak bariera nie do przejścia). A z resztą zostawmy to, szczerze jestem ciekaw co by ten księżulek powiedział na faceta w ciąży, wszak mógł, urodził choć jest facetem, no to chyba się księża powinni cieszyć XD
Na koniec jeden z autorów zakasował ich jednak wypowiedzią, z której fragment:
„Bowiem już teraz dysponujemy dowodami z zakresu endokrynologii, że mózg osobnika może funkcjonować według modelu właściwego da płci przeciwnej jego płci biologicznej. Cóż więc powinniśmy traktować jak twór obcy? Czy mózg, czy cielesne znamiona płci, tzn. narządy płciowe? Co wycinać jako element zdeformowany? Mózg? Fragmenty ciała? Powtarzam, badania wskazują na występowanie wady w okresie prenatalnym. Wtedy rodzi się defekt.
Rzecz jasna nie ma tutaj żadną miarą mowy o dowolności wyboru płci. Kompletnie nie wchodzi w grę taka sytuacja, że człowiek wedle własnego widzimisię decyduje, czy chce stać się mężczyzną, czy raczej kobietą. Mózg pracuje zgodnie z określonym schematem płci, a wybierać go sobie nie można. Czy więc dążenie do zmiany płci biologicznej na płeć, powiem z przekory „mózgową” to chęć autokastracji lub autosterylizacji? Jeśli mózg jakiegoś człowieka funkcjonuje według modelu męskiego, z tym także modelem wiązany jest cały system endokrynny – a istnieją odpowiednie dowody na wsparcie tej hipotezy – lecz równocześnie jeśli człowiek ów posiada jajniki, to kimże on jest i co mu usunąć? Od razu powiem, mózgu usunąć nie można.”
:D
I jeszcze coś… choć to wcześniejszy cytat, zostawiłem go sobie na koniec.
„Ts, ta okrutna inność, którą tak trudno zaakceptować otoczeniu, zmusza człowieka nim dotkniętego do grania nie swojej roli, do podporządkowania się takim rygorom, które czynią go podobnym do innych, wtapiają w tło. Nie przynosi to jednak ulgi – powoduje jeszcze większe poczucie samotności. Samotność i poczucie osamotnienia mogą zaowocować u człowieka wewnętrznym bogactwem, ale mogą też działać hamująco, uwsteczniać rozwój duchowy człowieka, a nawet działać paraliżująco na jego życie.”
No i niestety ja chyba jestem w tej ostatniej grupie… Tak jak mówiłem, fobia społeczna, inne rzeczy… poniekąd mogą wynikać z tego. Nie mówię, że na pewno. Nie wiem. Mam nadzieję trafić kiedyś na dobrego psychologa.
Ale tymi już że tak powiem „drobiazgami” zajmę się później… chociaż że widzę te rzeczy (jak np. lęk przed ludźmi czy problemy w kontaktach z nimi, nawet z rodziną, blokady jakieś takie, które nie pozwalają mi nawet mówić – nawet zwyczajnie rozmawiać i to z rodziną! które nie pozwalają mi oferować pomocy, bo nie potrafię wypowiedzieć: „może ci pomóc?” albo zrobić to bez pytania, po prostu nie potrafię i to mnie jest nagle strasznie ciężko z tym żyć… to niewyobrażalne jak ciężko, wszyscy myślą, że jestem jakiś niewychowany czy coś i znowu ja jestem ten zły, a co ja czuję, to nikomu do głowy nie przyjdzie… ale i skąd by miało, to chyba dość niespotykany problem aż takie blokady), że je nagle dostrzegam, to może być i coś pozytywnego. Tak, wczoraj doszedłem do takiego wniosku, że skoro widzę moje inne problemy, to przynajmniej nie jest już tak, że ciągle czuję tylko „jak mi źle” i wciąż tylko ts… to chyba nawet w jakiś pokrętny sposób optymistyczne.