Czasem zaczyna mnie męczyć to dwubiegunowe patrzenie na świat Świadków Jehowy… Ich zdaniem jest tak beznadziejnie, że no gorzej już chyba być nie może, strasznie, okropnie i w ogóle masakra (bo żyjemy w dniach ostatecznych). Za to już niedługo będzie cudownie, pięknie, miłość, radość, dostatek i szczęście, bo zapanuje Królestwo Boże… Jakie to jest z jednej strony krańcowo pesymistyczne (co mnie irytuje), a z drugiej naiwnie optymistyczne (co mnie irytuje mniej – naiwność zawsze irytowała mnie mniej niż inne rzeczy). Ale Boże… jak tak można żyć.
To jeszcze w sumie zależy jak się żyje… ŚJ chwalą się często w swoich publikacjach jak to gdzieś tam w zapomnianej Afryce ludzie się nawracają, zaczynają wierzyć i to tak bardzo, że gotowi są całe dnie podążać trudnymi drogami do zborów tylko po to by się trochę z innymi wyznawcami pomodlić. No ale zaraz… ci ludzie nie mają NICZEGO, porządnych domów, ubrań, wystarczającej ilości jedzenia. Cóż im pozostało poza wiarą w mający niedługo zapanować raj?
I nie powiem, gazetki ŚJ są w dużej mierze fajne. Na prawdę są tam artykuły mogące być zwyczajnymi psychologicznymi radami, a że opartymi na Biblii, to inna sprawa (Biblia zawiera sporo zgodnych z psychologią porad), ale tego nie spotkałem w żadnych katolickich gazetkach (a sporo czytałem, bo ja czytam niemal wszystkie gazety, które mi w ręce wpadną).
Ostatnio był artykuł o stresie w szkole… i właśnie tam był cytat: „Ucisk może przywieźć mędrca do szaleńczego postępowania” (Kaznodziei 7:7) potwierdzający to co mówiłem jakiś czas temu (a może nie mówiłem, tylko chciałem powiedzieć?): skąd się biorą szaleńcy? Jak można święcie się oburzać na „wariata, który nagle przyszedł do szkoły i wystrzelał pół klasy”? Nooo… pewnie jakaś była przyczyna jego zachowania, psychika mu w końcu siadła.
Albo o wierze (to chyba każdy system religijny jak i świeckie nawet mówią, że trzeba wierzyć… w Boga, w marzenia, w plany, w siebie…).
Ale… „Prawdy szukaj w medytacji, a nie w zakurzonych księgach. Aby ujrzeć księżyc patrz w niebo, a nie w sadzawkę.” (Babaji). No i tu się ze ŚJ różnimy w założeniach ;) Ich naczelnym argumenten jest: skoro się zgadzam z częścią Biblii, dlaczego nie z całą? Ekhm… zależy jeszcze wg jakiej interpretacji. Ach, zapomniałem – jest tylko jedyna słuszna interpretacja wg Strażnicy ;)
Tak czy inaczej zacząłem dziś czytać Biblię, zobaczymy jak mi to tym razem pójdzie, może lepiej bo zaczynam od Nowego Testamentu tym razem. Tylko że ja zawsze w Biblii widzę coś innego niż większość ;)
I w ogóle wracam do czytania… ostatnie dwa dni były niezłe, a teraz jeszcze kupiłem „Z Auschwitzu do Belsen”, no wreeszcie dorwałem (aż nie wierzę w to jeszcze), czekam aż dojdzie.
No i „Zatokę ostów” przeczytałem oczywiście już też. Nie będę streszczać, bo nie zwykłem na blogu streszczać gejowskich książek, tylko transowe ;) ale… no w pewnym sensie muszę do niej nawiązać, bo odczucia głównego bohatera są całkiem transowe ;) To znaczy jeszcze inaczej to ujmę… książka mi się podobała, bo fajnie były opisane właśnie odczucia bohatera, ten cały chaos i to wszystko… to wszystko czego ja bym nie umiał określić, a co dopiero opisać… „(…) znów zaczyna mnie uwierać wszystko, nawet powietrze.” albo: „Teraz więc, choć mi to do niczego nie potrzebne, próbuję dociec, jak to się stało, że znów jestem pusty, zobojętniały, że trwam w niekończącym się znieczuleniu. Ale to znieczulenie powierzchowne, wewnątrz wszystko jest raną, która nie chce się zasklepić (…)”
I jeszcze tak antypatriotycznie: „Nie dopuszczałem więc do siebie myśli, że kraj to nie wierzby i piaski, lecz system, który sytuuje człowieka w konkretnej rzeczywistości i zmusza go do życia wedle z góry narzuconych wzorców.” – bo właśnie tak jest. Przyroda? Przyroda wszędzie jest piękna, więc nie ma większego znaczenia.
Ale na koniec… na koniec cytat ze wstępu i w ogóle bardzo dobry cytat:
„Dla niektórych ludzi przychodzi taka godzina,
kiedy muszą powiedzieć wielkie Tak
albo wielkie Nie. Od razu widać, kto z nich w sobie ma
gotowe Tak. Wypowiedziawszy je, coraz wyżej się wspina,
wzrasta i w ludzkiej czci, i w zaufaniu do samego siebie.
Ten, kto powiedział Nie – nie żałuje. Gdyby zapytali go, czy chce
odwołać je, nie odwoła. Ale właśnie to Nie
– to słuszne Nie – na całe życie go grzebie.”
(Konstandinos Kawafis, tłum. Zygmunt Kubiak)