Trochę przyziemnie, trochę spraw ważnych i trochę społecznych ;)

Ja nie wiem… całkiem sporo ludzi zimę lubi, a ja tego absolutnie nie umiem skumać ;) Szczerze nienawidzę tej pory roku, nie trawię pogody poniżej 0 stopni, nie lubię poniżej 10 i nie przepadam za poniżej 20. 30 – ideał, 40 też przeżyję, ale nie kurde 10 (że o -10 nie wspomnę).
Mimo tego wszystkiego wyszedłem ostatnio z domu zobaczyć jak wygląda moje miasto ośnieżone, bo od paru lat nie widziałem. Nawet trochę zdjęć zrobiłem, generalnie jednak nie ma się czym podniecać. Ja nie wiem czy teraz to by sanki po chodnikach przejechały (bo nawet odśnieżali), a pamiętam, że kiedyś to mnie mama do przedszkola na sankach woziła :P Kiedyś to mnie nawet zima bawiła… do czasu aż się naoglądałem seriali o Kalifornii ;) i stwierdziłem, że to byłoby coś dla mnie. I z tego względu nie lubię śniegu – bo mi przypomina, że nie mieszkam w Kalifornii.

No to już wróciłem do szablonu właściwego. Ponadto uparłem się wszystkie podstrony oprzeć na jednym arkuszu styli (jak z resztą powinno się robić w sumie), ale to jakoś kijowo odświeża blog.pl, więc jeśli podstrony wyglądają jakoś koszmarnie (a raczej w ogóle nie wyglądają ;) ), to spokojnie – to tylko chwilowo (mam nadzieję).

Jak się uprę to potrafię. Po tygodniu diety stwierdzam, że potrafię nie jeść nawet mimo głodu jak się uprę (wniosek: zwykle jem, bo lubię, nie z głodu, niedobrze). Ale rzygam już widokiem warzyw, toteż mam dość (przynajmniej straciłem to co przytyłem przez święta ;) ). Więc postanowiłem skrócić fazę pierwszą… z resztą nie tylko o to chodzi. Jakoś dziwnie się czuję, senność w ciągu dnia jeszcze mogę zrozumieć (spadek poziomu cukru we krwi), ale że nie mogę spać w nocy (choć to bywało już wcześniej ostatnio). A w ogóle to chyba po prostu zacznę jeść mniej ale bez żadnych diet (skoro z głodem potrafię sobie poradzić, to po co bardziej kombinować).
A swoją drogą zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy „po prostu muszą” i „po prostu mają napad” i „po prostu nie mogą się opanować i muszą” zjeść czekoladę czy coś słodkiego. Nigdy nie miewam takich napadów. Spokojnie mogę się obyć bez słodyczy w ogóle (co nie znaczy, że nie lubię czasem zjeść drożdżówki czy czegoś takiego), a czekolada jest dla mnie najmniej smacznym słodyczem (nie licząc może cukierków). I tylko za chipsy oddam wszystko ;) ale i od tego potrafię się powstrzymać jak chcę.

Powoli ruszyłem się załatwiać sprawy. Wyrok przyślą (jak zadzwoniłem z pytaniem, to mnie pani w sekretariacie niemal opieprzyła, że w ogóle chcę przyjeżdżać ;) ), więc wysłałem podanie i czekam. Byłem u lekarza po skierowanie na badania (wątrobę przydało by się wreszcie sprawdzić no i poziom testo) i znowu jestem pod wrażeniem mojego lekarza rodzinnego ;) Zawsze jak tam idę to się zastanawiam jak mam powiedzieć o co mi chodzi, na ile wdawać się w szczegóły i czy to będzie brzmiało sensownie, a jak już zaczynam, to ona mi tłumaczy zamiast ja jej ;) no ale tak w sumie powinno być, to dobry lekarz (po raz kolejny czuję się nieprzyjemnie myśląc, że się kiedyś wyprowadzę i będę musiał zmienić lekarza, a nie chciałbym np. trafić na takiego jak inny lekarz w mojej przychodni…).
Byłem też już na badaniach. Pielęgniarka (wcześniej robiła mi kilka zastrzyków, na początku, więc jak się wtedy zapytała na co to, odpowiedziałem zgodnie z prawdą) walnęła mi parę komplementów jak dobrze wyglądam i w ogóle że terapia działa ;)

A z takich społecznych spraw… to dalej wałkujemy in vitro. Kilka dni temu słyszałem, że jednak rzeczywiście niby nie będzie można starać się o nasienie od dawcy gdy mężczyzna jest bezpłodny, co za idiotyzm. A jaki argument podali: ponieważ mężczyzna często odchodzi gdy dziecko nie jest jego biologicznym. Za to teraz kobieta może odejść w takim przypadku, bo przecież to mąż jest bezpłodny (to nie ona ma problem). Pewnie, że demonizuję, ale tak samo jak demonizuje ten argument.
Ale pomijając już to wszystko, w poniedziałkowym programie Lisa dyskutowali właśnie o in vitro (wideo). Rzecz jasna dyskusja nie mogła się odbyć bez księdza, ale to już też pomijam. Najbardziej podobał mi się komentarz mamy na wypowiedz Piechy (PiS), który powiedział, że in vitro to pójście na łatwiznę, mama: „No co za idiota”, prosto zwięźle i niezwykle celnie :D
I podobało mi się to, jak wypowiadała się Senyszyn, hehe.
Nooo i tak oczywiście, in vitro to jest wielki biznes – dokładnie to samo mówią Świadkowie Jehowy o transfuzji krwi :] że jest mnóstwo innych metod… tia, no to ciekawe bardzo czemu te inne wspaniałe metody są tak rzadko stosowane (zarówno jeśli chodzi o in vitro jak i transfuzję).
A druga sprawa to we wczorajszym „Warto rozmawiać”, mówili o reformie w szkolnictwie (nawiasem mówiąc nic wcześniej nie słyszałem, więc mogą się tu pojawić drobne błędy, opieram się tylko na tej dyskusji i tym-ale tu mało), że nauka historii ma się kończyć na 1 klasie liceum. I bardzo dobrze. Przecież historia przez wszystkie lata nauki to 3 razy wałkowanie tego samego. Po co? Teraz ma być w liceum tylko ostatnie stulecie, i dobrze, może się skupią na tych ważniejszych sprawach. Czy na prawdę muszę wiedzieć który król kiedy rządził i z jakiej był dynastii? Nie muszę. I powiem Wam coś jeszcze: wcale nie wiem, i żyję. Tak samo jak żyję nie wiedząc gdzie leży „Kotlina Kaszgarska”, ponieważ wystarczy wykonać 4 kroki by się tego dowiedzieć: 1: włączyć google, 2: wpisać „’kotlina kaszgarska’ wikipedia”, 3: wcisnąć „Enter”, 4: wejść w pierwszego linka i przeczytać (a jakby przypadkiem wyłączyli prąd, to mam w domu 3 atlasy i 2 encyklopedie). Nie wiem też gdzie leżą wszystkie z polskich miast, ale map Polski to mam w domu chyba z 5 (nie licząc nawet tych atlasów), więc tym bardziej nie ma problemu. I cóż więc z tego, że Amerykanie podobno nie wiedzą czy Kanada to stan czy państwo? Jak się będą tam wybierać, to też se wezmą mapę i sprawdzą. Na prawdę nie ma problemu. Wiedza dla wiedzy mnie nie kręci. Wiedza z autentycznej ciekawości – owszem (więc sam wybiorę sobie tamaty, które mnie interesują). Ale mnie nie ciekawią ani królowie polscy ani geografia Azji. Tak samo z resztą z matematyką, przeciętnemu człowiekowi do niczego się nie przyda umiejętność narysowania paraboli. Może jak będzie studiował matematykę czy fizykę, ale wtedy to będzie miał akurat okazję się nauczyć. Może przynajmniej będzie się uczył na studiach tego co mu potrzebne, bo jak ostatnio usłyszałem jaki przedmiot ma moja znajoma na pewnym kierunku to myślałem, że padnę. Na prawdę mam wrażenie, że oni tam nie mają czym studentom czasu zająć. Więc albo skrócić studia, albo dopiero na studiach uczyć tych wszystkich na prawdę potrzebnych na konkretnych kierunkach rzeczy.
Jeszcze mówili o tym, że zmienia się też kanon lektur. Że jakieś tam teraz typu „Potop” i „Dziady” będą do wyboru przez nauczyciela, a nie że wszystkie. I też bardzo dobrze uważam (bo czyż nie cały świat się ciągle zmienia?). Bo książki to się powinno czytać te, które się lubi. Szkoła chyba nie powinna odwodzić od czytania nie? A to właśnie robi. Przez lektury, na których zwykle nie umiałem się i tak skupić, nie miałem czasu czytać tego co na prawdę chciałem. A czy nie można by np. kazać każdemu z uczniów przeczytać dowolną książkę, może ulubioną i potem niech by każdy na lekcji o niej opowiedział? I on sam mógłby opowiadać o czymś, co lubi, i może kogoś by zachęcił do sięgnięcia po tą książkę czy autora. I też by musiał pomyśleć – jak poprowadzić tą lekcję i jak opowiedzieć o książce. A przynajmniej myślałby o czymś, co lubi.
Tak, to moja wyidealizowana forma szkolnictwa… jak z resztą wszystkiego mam wyidealizowaną wizję ;) Ale może to to, że jako dziecko obiecałem sobie, że nigdy nie będę patrzył na kwestię szkolnictwa tak jak „dorośli”, że nie dam im tej satysfakcji powiedzenia kiedyś: „a nie mówiłem (że przyznasz mi rację na temat słuszności nauki czegośtam itp.)”, i się trzymam ;)
Dodam jeszcze, że tym co by się na prawdę w szkole przydało (zamiast 3 razy powtarzanym programem historii), jest psychologia (zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy olbrzymi odsetek ludzi ma na tym tle rozmaite problemy). To nie jest mój pomysł, ale zgadzam się całkowicie z tą osobą, która gdzieś na jakimś forum o tym wspomniała. Bo człowiek może żyć nie znając wszystkich kotlin w Azji, ale nie może mając problemy ze sobą. Człowiek sobie w życiu poradzi, jeśli poradzi sobie ze sobą.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.