Siedzę se, po raz pierwszy od… no od lat, w piżamie z długim rękawem i nogawkami i jest mi niewygodnie jak cholera. Jak ludzie w czymś takim sypiają? Nie no, jutro wracam do mojej piżamy składającej się ze spodenek i t-shirtu.
Tak sobie myślę (po raz kolejny ;) ), czy to dobrze mieć marzenia, czy nie, bo one potrafią przysłonić rzeczywistość. To znaczy moje są takie, że jakby żyły swoim życiem, jakby to była prawda… Z drugiej strony podobno gdy mocno się wierzy, to one się spełniają… To znaczy nie „podobno” a na pewno, bo to taka forma autosugestii. Tylko, że one nie mogą się spełnić dokładnie tak jak sobie wyobrażam :P już choćby dlatego, że nie można sobie wyobrazić czyjegoś wyglądu, a potem spotkać takiej osoby na prawdę. Albo imiona dzieci… no co z tego, ze ja sobie wybiorę, kiedy drugi rodzic też powinien mieć coś do powiedzenia ;)
Ale inne elementy marzeń… ja w ogóle nie biorę pod uwagę, że mogłyby się nie spełnić. Jak np. to o domu. Będę mieć dom. I z całą pewnością będzie to dom pasywny, bo mnie wkurwia, że nawrzucam się węgla, narąbię się drzewa, a w tym, w którym mieszkam jest i tak kurwa ciągle zimno! I ja mam ciągle zimne ręce, już nie wiem co do cholery. Wkładam rękawiczki do tego rąbania, ruszam się, a po chwili i tak nie czuję palców :/ Jeszcze ostatnio głównie w moim pokoju jest zimno. Zdecydowanie bardziej wolę jak wieje od wschodu – wtedy zimno jest z drugiej strony domu, ale przynajmniej ja mam ciepło :D
Z tego (między innymi) względu nienawidzę zimy. Tak nie znoszę, że piszę o tym po raz kolejny :/ A za oknem co? P*** śnieg sobie pada i chyba myśli, że ja nie mam co jutro robić tylko będę odśnieżać. Jaaasne.
A teraz w skrócie debaty (jak mówiłem):
Czy czujesz się bezpiecznie? – nie. Ok, poproszę następny temat ;)
No dobra, ale poważnie… Nie czuję się bezpiecznie, ale to w dużej mierze ten mój lęk taki ogólny przed wszystkim… więc na temat przestępczości nie muszę się nawet wypowiadać. Ale moje miejsce zamieszkania… to dość spokojna okolica… no powiedzmy. A przynajmniej chcę tak wierzyć :P
Księża chcą żon – moja odpowiedź kiedyś by była: „a co mnie to obchodzi? Polazł do seminarium, chciał być księdzem, to niech żyje w celibacie! Wiedział w co się pakuje!”, ale teraz… chyba zmądrzałem ;) I chyba zrozumiałem, że ktoś może odczuwać powołanie, a jednocześnie pragnąć założyć rodzinę. Choć w prawdzie tutaj gdzieś też nasuwa mi się myśl, że religia ma swoje zasady, nie podoba się to jest wiele innych religii i na pewno w którejś się człowiek odnajdzie (mówię o wyznaniach protestanckich, bo niewiele się różnią od katolicyzmu). Z trzeciej strony jednak znowu myślę sobie, że religia jest dla człowieka, nie odwrotnie, więc człowiek może ją zmieniać jeśli tak uważa.
Swingujący seks – łoo, temat w sam raz dla mnie :D w obliczu moich ostatnich rozterek ;) Moja biseksualna dusza jest za :D To znaczy… właściwie jestem przeciw, bo jestem monogamistą i nie chciałbym się dzielić partnerem ale… właściwie nie mam nic do seksu grupowego. Trochę zawiłe :P Właściwie najbardziej to bym chciał mieć żonę, która też byłaby bi… ;) i jakbyśmy się od czasu do czasu umówili z inną parą… to byłoby pewnie fajnie :D
AAA zapłodnię od zaraz – a nie spotkałem się z takimi ofertami… więc pierwsze słyszę. Generalnie… co tu się dziwić? Jest tańsze, a rodzice mają swoje upragnione dziecko. Na prawdę nie rozumiem dlaczego ludzie się tak bulwersują. Przecież dziecko będzie tak samo kochane jakby było gdyby się poczęło w wyniku in vitro. I nie wiem skąd opcja w ankiecie, że Mężczyźni oferujący pomoc w poczęciu dziecka dorabiają cudzym kosztem. Czyim kosztem? Bezpłodnego ojca? Co za bzdura. Ja jestem bezpłodny i zamierzam być ojcem i wcale się nie czułbym że coś tu się dzieje moim kosztem. Przeciwnie – bardzo bym się cieszył, że mam dziecko. To nie jest opcja „dziecko jak towar, który można kupić” tylko raczej: „dziecko tak bardzo upragnione, że ludzie są skłonni za nie zapłacić”. I ja to rozumiem. Bo nawet nie mówię „chcę”, tylko zamierzam być ojcem.
Ewolucjonizm czy kreacjonizm? – ciekawy temacik. Rzeczywiście przyznaję rację Świadkom Jehowy, że o wielu rzeczach się w szkole nie mówi i jesteśmy uczeni teorii ewolucji jako czegoś oczywistego. Sam się wychowałem w takim przekonaniu, a potem przeczytałem tą książeczkę od nich… I nie, nie jestem tak głupi żeby wierzyć bezkrytycznie w to co wyczytam w broszurkach Strażnicy, ale… poszukałem w necie i… a to niespodzianka, nie ma niczego co by przeczyło temu co tam przeczytałem. Przeciwnie, nawet na stronach zwolenników ewolucji nie ma jakichś powalająco przekonywujących dowodów. Teoria ewolucji jest więc teorią dziurawą niczym szwajcarski ser, ALE… to jeszcze nie oznacza, że Bóg pstryknął palcami i powstał świat :P No proszę was… to już bardziej wierzę w tą dziurawą teorię. A tak na prawdę uważam, że Bóg po prostu doskonale wypełnia luki w teorii ewolucji. Więc ewolucjonizm – tak, ale z pomocą Boga/siły wyższej.
Walentynkowe „pierścienie czystości” – a cóż to za idiotyzm? Jakoś nie uważam żeby seks był powodem do chwalenia się. Zarówno o tym czy się go uprawiało czy się go nie uprawiało.
Etykieta przeklinania – a co to kurwa ludziom przeszkadza czy sobie będę do cholery klnąć czy nie? :D Ależ się delikatni zrobili. Ja nie przeklinam w towarzystwie. Ale mi to nie przeszkadza.