Ktoś mnie dzisiaj zapytał jak się czuję po operacji, ale psychicznie. To jest dobre pytanie… bo chyba nawet dziś (a może to było wczoraj) właśnie sobie o tym myślałem. Że tak się cieszę… cieszę się cokolwiek z tego wyjdzie. Bo może to jeszcze za wcześnie, nawet nie widziałem efektów, ale jakie by nie były… cieszę się, że to aż głupie. No szczęście to generalnie pozytywne uczucie, ale to jednocześnie trochę przygnębiające. Że cieszę się jakbym dostał coś wyjątkowego, a w rzeczywistości większość ludzi ma to od urodzenia i to lepszej jakości…
[Dopisane po chwili: Ale może to jakiś sposób wynagrodzenia nam tych braków… radość z tego co możemy mieć.]
Druga inspiracja to notki z bloga… Które trochę przypominają mi moje własne z początku, z pierwszych (i wielu kolejnych w sumie też) miesięcy prowadzenia bloga… Przypominam sobie jak chciałem mieć przyjaciół i kogoś… no wiecie, do związku romantycznego, że to tak określę ;) Jeśli chodzi o przyjaciół to mam, chyba to mogę powiedzieć. Nawet jeśli przez internet, to przecież zawsze można się spotkać, a na co dzień to tak jest dobrze. A jeśli chodzi o to drugie pragnienie… to już jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że to była w dużej mierze presja tego świata. W którym każdy musi się z kimś wiązać, bo inaczej jest nieszczęśliwy. A już nie daj Boże powiedzieć coś o seksie bez zobowiązań. Tak jakby to automatycznie sprawiało, że jest się kimś złym. Ludzie mają nawyk niektóre rzeczy demonizować. Pamiętam jak raz ktoś na ts forum napomknął coś, że by chciałby mieć kilka partnerek… miałem wrażenie, że tak go zjechali jakby napisał, że nie wiem co ma zamiar robić ;) W każdym razie… ludzie, jakie wy bierzecie te dawki testosteronu, że nie macie takich myśli?! :D (żartuję! :P )
Jak jest dzisiaj? Nie wiem. Tak na prawdę… nie wiem. Zdawało mi się, że już wiem teraz czego chcę tak na prawdę odrzucając presję otoczenia, ale tak nie jest. Nie wiem czego chcę, natomiast za duży sukces uważam to, że już teraz potrafię odróżnić to co jest presją otoczenia, a co moimi fantazjami czy pragnieniami (co jednak nie znaczy, że nigdy już nie ulegam czy nie ulegnę otoczeniu). No i to, że wiem czego nie chcę. Oraz że wiem co może być trudne, a co może nawet będzie niemożliwe.