Poszedłem do urzędu, poczytałem tablicę informacyjną, za bardzo nie było gdzie iść jak tylko tam gdzie załatwiają dowody. poza tym jakiś facet przechodził i też mnie tam skierował. No to mówię, że mam taką sprawę i pokazuję wyrok… babka wzięła, kazała chwilę zaczekać, zadzwoniła po jakiegośtam urzędnika. Przyszedł i mówi, że tak, już prosili USC miejsca urodzenia o odpis zupełny aktu ur. żeby to wysłać z wnioskiem do Warszawy. A skoro już przyszedłem to kazał mi sprawdzić czy w tym wypisanym wniosku nie ma błędów. Szok :P Znaczy no autentycznie mnie tam zatkało, nie wiedziałem, że sprawa już jest w toku. Swoją drogą skąd oni wiedzą? Chyba USC miejsca urodzenia musi informować USC miejsca zamieszkania… Jeszcze zrobił ksero wyroku i od razu dał mi wniosek na dowód i umówiliśmy się, że jak przyjdzie pesel, to dostanę info do domu (chociaż mogę też pytać za jakiś czas, ale już lepiej niech przyślą). Jak by to było miło jakby chociaż coś się załatwiło bez problemu bez mojej ciągłej ingerencji ;) Jednak „Gwiazdy mówią” dobrze mówią ;) że to miał być korzystny dzień na załatwianie spraw urzędowych, bo się trafi na kompetentnych ludzi.
Założyłem se profil na trans-dating (to już nie nowość ;) ), ale ładnie uzupełniłem tak szczerze do bólu :D i… się nawet dwóch facetów odezwało :D Ale… mnie się już znudziło, bo nie wiem o czym mam z nimi pisać :D Ogólnie jak tak myślę, to tak myślę, że serwisy randkowe (wszystkie, nie tylko tak wymyślne jak wyżej wymieniony) są bez sensu :D Jak można kogoś tak poznać? To znaczy pewnie można, ale to wydaje mi się trudne, dziwne i nienaturalne. Żeby poznać na prawdę fajnych ludzi, trzeba mieć z nimi więcej wspólnego niż tylko cel poznania kogoś.
To co ja tam robię? Dobre pytanie :D chyba zbieram komplementy :D