Teraz o tym, jak wygląda moje poznawanie ludzi (nie tylko w celach „okołołóżkowych” – fajne określenie :D ).
Bo po ostatniej jego wiadomości stwierdziłem, że facet jest spoko. Słucha co piszę i se bierze do serca nawet. I gdzieś tam po drodze moja schiza pod tytułem: „pewnie zboczeniec” zmieniła się bardziej na: „a może mnie zna, nie mogę mu zdjęć wysyłać i wiadomości pisać, bo na pewno przekaże je mojej rodzinie” :D (a wtedy to by było… połowa by z miejsca padła chyba :D ), bo przecież skąd ja mam wiedzieć, czy jemu na prawdę też zależy na tajemnicy. Ale nawet pomijając tą schizę, w okrężny sposób wraca pierwsza: facet jest spoko -> ale za bardzo spoko -> to jest niemożliwe -> to na pewno zboczeniec XD
Ale nic, bo pewnie po mojej ostatniej odpowiedzi, to już nie odpisze :D a nawet jak, to zada jedno pytanie, na które ja szczerze odpowiem i wtedy to już na pewno będzie koniec ;D Ale nic to, moje tranzyty – na marzec przewidywały „nowe, ciekawe znajomości, nowe flirty, przygody miłosne, które szybko zapłoną i szybko się wypalą” a na kwiecień to już niestety pewnie to wypalanie, bo… a nie, zaraz zaraz, czytam „wybujała erotyka, kontakty intymne przebiegają nietypowo, wymyślnie” ale jednak „kończą się dysharmonią” ;) (bo to generalnie niekorzystny układ – kwadratura).
Nawiasem mówiąc, moje wzmożone zainteresowanie ezoteryką w ostatnim czasie to efekt tego samego układu co ciekawe znajomości :P
A jak już jestem w temacie, podzielę się moimi spostrzeżeniami… Od dawna podziwiałem astrologów, ale teraz widzę, że to się chyba tyczy ludzi zajmujących się ezoteryką ogólnie, za podejście do życia. Jest zajebiste. Jest dokładnie takie idealne… moje! :P bo w sumie utożsamiam się z podobną filozofią (zwłaszcza jeśli chodzi o wiarę w Boga, oni wszyscy raczej są wierzący… nie pamiętam niewierzących… jednocześnie nie jest to „jedyna słuszna” wiara i w ogóle… no taka zbliżona do mojej ;) na potrzeby sytuacji mógłbym nawet opowiedzieć się za wiarą w reinkarnację ;) ). Ale do czego zmierzam to to, że wśród tych ludzi nie ma rasistów, homofobów i tym podobnych dziwnych jednostek ;) (a przynajmniej ja nie znam) i to bez względu na ich wiek. Chyba dlatego, że oni przyjmują człowieka takim, jakim jest. A to dlatego, że wszystko z czegoś wynika i jest tak a nie inaczej. No np. jak komuś wyjdzie w kartach (pomijam teraz aspekt wiary czy niewiary w „takie rzeczy”, bo to nie jest istotne dla tego co chcę powiedzieć), że osoba, której wróży jest homoseksualistą, to trudno żeby z tym polemizował – musiałby podważyć cały system tarota czy to w co wierzy :D I ogólnie mam wrażenie, że oni nie oceniają, a przynajmniej nie w sposób agresywny i to bez względu na to o kogo chodzi, po prostu: „jest jak jest” – i to jest fakt, a co z tym dalej się stanie, to już inna kwestia.
W sumie nawet trans odnajduje siebie w różnych innych środowiskach… to też fascynujące. Tak w sumie odnajduję siebie dużo bardziej w innych środowiskach niż transowych :D Ale to prawdopodobnie tylko dobrze.
Rozumiałem i rozumiem potrzebę integracji, ale chyba większość po czasie się przekonuje, że poza ts, to tak na prawdę niewiele nas łączy. Rzadko jakieś zainteresowania, a nawet poglądy… jak widać po tym jak często nie zgadzam się z innymi ts na forum ;)
A dziś w „Bez tabu” (22:50 – ITV, nawiasem mówiąc kocham ITV, po prostu kocham ten kanał :P „Zapytaj mecenasa” to mój nałóg, acz przynajmniej to mądry program, poza tym czasem oglądam pasmo ezo, discostację i ogólnie… no to jest mój ulubiony kanał i jak dla mnie inne mogą nie istnieć :D bo podoba mi się, że są na nim takie różnorodne programy, a prawie każdy z jakiegoś powodu lubię) było o fetyszach. I wniosek pani seksuolog był taki sam jak i mój, ale zaraz do tego dojdę, może trochę okrężnie.
Trochę mnie irytuje takie 'myślenie skrótowe’ widoczne często na forach na przykład. Kiedy ktoś powie: „zboczeniec”, „nienormalny”, ze dwóch mu przytaknie i wszyscy uważają, że oto ktoś ogłosił prawdę absolutną i w ogóle wszyscy się z tym zgadzają i tak dalej. To wszystko są trudne słowa, definicje… wszystko ZALEŻY od definicji, od tego co przyjmiemy za „normalność”, „zboczenie”, czy słowo „zboczenie” przyjmiemy jako negatywne czy niekoniecznie… to wszystko są rzeczy umowne, i mnie irytuje jeśli ktoś uważa z góry, że ja powinienem myśleć tak samo jak on.
Czasem słyszę np.: „to jakiś zboczeniec” i na prawdę nie wiem co autor tego stwierdzenia chciał wyrazić. Nie wiem, bo nie napisał nic więcej. Nie wiem czy chciał powiedzieć „to jakiś zboczeniec = to co robi jest nienormalne, trzeba go leczyć, a najlepiej zlikwidować bo stanowi zagrożenie dla społeczeństwa” czy tylko: „to jakiś zboczeniec = to co robi jest nienormalne, ale nie robi nic złego, więc jest niegroźny i nic do niego nie mam”. Przeszkadzają mi takie niedomówienia.
W związku z czym doszedłem do wniosku, że słowa typu „norma”, „nienormalność”, „zboczenie”, „nienaturalność” nie mają większego znaczenia w ocenie. Jak dla mnie jedynym ważnym kryterium jest „krzywda” a raczej jej brak. Jeśli nie ma niczyjej krzywdy, tak na prawdę jakie ma znacznie czy zachowanie danej osoby/grupy osób jest „normalne” czy „nienormalne”? I teraz przejdźmy do tych fetyszy. Załóżmy, że ktoś lubi w czasie seksu mieć zawiązaną na ręce czerwoną wstążeczkę. Czy jest zboczony? Jasne, przecież to nie jest normalne. Tylko co z tego? Jeśli z czerwoną wstążeczką na ręce jest mu/jej dobrze, to kogo to obchodzi? Nie robi przecież nic złego. (jedynie przeszkadzać może jemu/jej, ale to jego/jej sprawa i jego/jej ewentualny problem). I to tyle.
A tu „Bez tabu” – odcinki archiwalne, se nadrobić miałem…
Ściągnąłem sobie całą dyskografię Modern Talking i właśnie słucham :D Ale przynajmniej nie każę nikomu innemu słuchać mojej muzyki, a nie jak dziś sąsiad napierdalał jakąś techniawą… Chyba dziś zrozumiałem czemu ludziom w blokach tak przeszkadza jak sąsiedzi puszczają głośno muzykę, bo wcześniej to uważałem, że przesadzają, bo blok to blok i wiadomo, że czasem słychać sąsiadów i że mi by nie przeszkadzało… ale może jednak by przeszkadzało. No bo bez kitu ale takie przytłumione łupanie… gorzej to już chyba tylko jakby klasyczną puścił :D (nie mam nic do typu muzyki, znaczy ja nie lubię, ale mnie nie obchodzi czego słucha, bylem i ja nie musiał tego słuchać). Dwa razy ostentacyjnie wyglądałem przez okno i stali, więc widzieli (bo w ogóle to oni to z samochodu puszczają), ale widać nie zczaili aluzji. Normalnie bym otworzył okno, postawił kolumnę na parapecie i zapuścił Rammstein na pół osiedla albo disco polo jakieś nawet :D ale oglądałem coś, a bardzo nie lubię przerywać. A nim skończyłem to i łupanie się na szczęście skończyło.
Ja mam chyba alergię. I nie mówię o skórnej (choć i ta w tym roku dała raz o sobie znać, po wielomiesięcznej przerwie), tylko od marca mam znowu katar. Katar jak katar, miewałem niemal cały rok, to się zdążyłem przyzwyczaić, że co rano budzę się z zatkanym nosem, ale żeby mi się zatykał w ciągu dnia to nie jest dobrze. Ale znalazłem nie zużyte tabletki, które mi alergolog na skórną przepisał (nie kazał brać, jak objawów nie było), przeczytałem ulotkę i są właśnie głównie na katar alergiczny, to biorę (co tam, że zdążyły się 3 miesiące przeterminować :D biorę od paru dni i dobrze się czuję, to się chyba nie otruję :D ), no i chyba coś to daje.