Wybitnie nie służy mi wstawanie przed 7:00 rano. Jem wtedy dwa śniadania, bo o 12:00 i tak robię się głodny, nieważne, że jadłem 4-5 godzin temu. W rezultacie zjadłem dziś chyba wszystko co było do zjedzenia tutaj :D (czyli jedno jabłko – nic innego nie było, to znaczy na tym piętrze, bo kuchnię mam na innym, to nie chce mi się chodzić). Jak na złość nie ma już śmietanki do kawy w proszku (lubię to jeść), nie ma nawet multiwitaminy w tabletkach musujących (jak już na prawdę nie ma niczego, to jadam nawet to :D ), a nawet zjadłem rodzynki (których już zupełnie prawie nie lubię :D ), ech.
A poza tym jakieś 3 godziny z tego dnia wcale nie były fajne, ale może to już ostatnie takie w moim życiu ;)
Już w sumie mogę spać na brzuchu. Co prawda rano czuję się jakby po mnie walec przejechał (taki ucisk na klacie), ale dobrze jest :D
’Zbiorowy wyrzut sumienia’ – dobrze to ujęła… a k/m powinni być wyrzutem sumienia populacji męskiej. Jak słyszę, że któryś facet ma za małego to mam ochotę powiedzieć mu: ciesz się że w ogóle masz! :D
Ostatnio łapię się na tym, że nie pozwalam sobie na zakupy. Nawet głupiej książki czy czegoś za 15zł… Chciałbym jak inni myśleć o nowym kompie, aparacie cyfrowym czy choćby właśnie zwykłej książce, a nie o tym, że szkoda wydać 20zł bo lepiej odłożyć na operację… Bo jestem człowiekiem, który zawsze miał kasę na swoje wydatki i nadal mam, ale… co wydam teraz na takie rzeczy, tego będzie mniej na przyszłość… Ktoś mi kiedyś powiedział, że mógłbym odkładać na aparat cyfrowy. Aparat cyfrowy? Kurde, ja już nawet nie myślę o nowym kompie, jak tego zajadę, wtedy trzeba będzie kupić, póki chodzi to będzie ten (dzięki Bogu ma się chyba nieźle). A aparatu cyfrowego nie będę miał nigdy. I nie żeby mi bardzo zależało, wystarczy mi komórka (na prawdę, 2mpx w komórce to jak dla mnie zupełnie wystarczająco żeby uwiecznić wspomnienia, a od czasu do czasu zrobić nawet coś bardziej twórczego), ale chodzi o sam fakt… że ktoś może sobie odkładać na aparat cyfrowy, a ja muszę (czy też wolę) na operacje…
I tą dwójkę to bym już najchętniej zrobił, bo nawet ta odłożona kasa ucieka… fakt faktem, że co miesiąc płacę ubezpieczenie, a to przecież nie jest tak, że ta kasa przepada, przeciwnie – ona się pomnaża (przynajmniej teoretycznie ;) ), jak dożyję 40 i będę regularnie płacić to mnie będzie stać na trójkę :D Ale mówiąc poważnie… można polisę wcześniej zlikwidować – nie będzie to taka kasa, ale zawsze jakaś (może chociaż na pół trójki? :P zawsze to lepiej kredyt np. na 25 tyś niż 50 nie? :D ale na 25 tyś. z polisy… to ile ja jeszcze musiałbym płacić? popatrzę w papierach choć trochę się boję… że jednak nie dowiem się niczego pocieszającego). Chociaż teraz czuję, że to jest jedyna rzecz, którą robię dla przyszłości (te comiesięczne składki). Mam na myśli, że nie pracuję, więc mi lat do emerytury nie przybywa… a wiadomo – im mniej tym niższa potem emerytura… ale ta polisa, to chyba też może być właśnie wypłacana ratami – jako taki dodatek do emerytury (chociaż nie wiem czy u mnie też… bo jednak kończy się wcześniej, ale jakoś tam to było). Więc jakby nie patrzeć, coś na przyszłość jednak robię (cokolwiek potem wybiorę żeby z nią zrobić).
A jeśli o książkach mowa (czasem sobie jednak pozwalam), to przyszła dziś moja książka o lękach (tylko to jest tak: lęk, dwie strony o nim i następny, a ja bym wolał coś dokładniej o społecznych… ale na początek może być niezłe, tylko po przekartkowaniu, to ja kurcze tak z połowę tych lęków co najmniej bym u siebie odnalazł :D ale nie, tak poważnie to są po prostu całe kategorie i różne podobne do siebie uczucia lękowe), jak na złość przylazł jakiś nowy listonosz i mówi do kogo, na co ja (bardzo cicho :D ), że do mnie, on „proszę podpisać swoim imieniem i nazwiskiem”, no to podpisałem i trzymam drzwi żeby już sobie poszedł, a ten wkłada tą kartę do teczki i wkłada :D prawie tymi drzwiami oberwał, tak szybko chciałem zamknąć :D Chyba się przyglądał co ja tam napisałem… ech, a już myślałem że następnego listonosza przywitam nowym dowodem :/ Nie mogli tego nowego przysłać za tydzień-dwa? W dodatku jeszcze także dziś przyszedł listonosz z paczkami. I oczywiście obu musiałem podpisać ja bo nikogo innego w domu nie było :/ Im bliżej odebrania dowodu tym bardziej nie mogę się tego doczekać…
Ale to wszystko jest strasznie głupie… Żaden z listonoszy się nie czepnął niczego i niby dobrze. Ale jak nikt się nie czepia, to mam wrażenie, że wyglądam niejednoznacznie – co mnie wpędza w depresję ;) sam pomysł, że może dla kogoś wyglądam na k. A jakby ktoś się czepnął, to bym się zestresował jeszcze bardziej – że muszę się tłumaczyć. No nie jestem w stanie wyrazić jakie to głupie uczucie (którego żaden nie-ts nigdy nie doświadczy).
I takich głupich uczuć jest więcej…
Ostatnio mi ktoś powiedział, że ktoś inny jego pytał jak się powinien do mnie zwracać… No i ok, ta osoba co mi to powiedziała, nie ma problemu (to jest jedyna osoba, która nigdy się nie pomyliła w końcówce… to ta osoba, która jak się o mnie dowiedziała, to wtedy jej zaczęło wszystko pasować, jej podświadome przeczucie, że już nie może się do mnie zwracać starym imieniem, bo jej po prostu nie pasuje), ale… Mnie chodzi o tego, kto zadał to pytanie (jak się zwracać)… Ja wiem, że ludzie mogą się czuć w moim towarzystwie niezręcznie. A przez to, że oni się tak czują, ja też się tak czuję. I to sprawia, że wolałbym unikać takich kontaktów zarówno ze względu na nich jak i na siebie (a bardziej nawet na nich). Wyjechać i nie spotykać już się z ludźmi, którzy mnie znali kiedyś… którzy choćby wiedzieli jaka jest moja przeszłość… Bo wiem, że oni nigdy… o tym nie zapomną. A ja z kolei nie mogę znieść tej myśli czasem. Czasem nie mogę znieść swojej przeszłości. Siebie. Czasem wolałbym nie istnieć zamiast tak czuć.
Kiedy to minie? Chyba jak przeżyję następne 20 lat…