A teraz wracając kilka dni wstecz… Byłem tak tym wyjazdem zmęczony, tak zmęczony, że jakby miało to trwać jeszcze kilka dni, to bym się zabrał i chyba sam sobie pojechał do domu. Aż zaczynam się zastanawiać czy to moja rodzina jest tak denerwująca (ok, bywa zabawna, ale jednak częściej jest denerwująca), czy to ze mną jest coś nie tak. Bo nie wiem. Nie chcę wyjść na jakiegoś niewdzięcznika, a z drugiej strony nie mam zamiaru dziękować za wszystko w każdej sekundzie mojego życia (zwłaszcza za to o co nie prosiłem i może jeszcze udawać, że bardzo jestem zadowolony).
I zwariowałbym chyba jakbym miał tam gdzieś blisko mieszkać (np. w tym samym bloku), bo jest taka luźna propozycja. Może mama ma na to ochotę, ja z ręką na sercu mówię, że w takim przypadku obieram przeciwny kierunek (z punktu widzenia połączenia kolejowego, ale o tym kiedy indziej).
Bo wszystko jest źle, czeszę się nie tak, ubieram się nie tak, ZAWSZE coś jest źle. Bo dobrze już wyglądam, to mógłbym nosić trochę dłuższe włosy. To tłumaczę, że chciałbym, ale właśnie nie wyglądam dobrze w dłuższych. Babcia dalej swoje, że dobrze (tak jakby kiedykolwiek mnie tak widziała), nosz… Wkurza mnie ten konkretny jej styl wypowiedzi, jakby nie traktowała tego co mówię poważnie, jakby starała się przekonać trzylatka. To mnie akurat prawie zabolało, bo ja na prawdę chciałbym nosić trochę dłuższe włosy ale chyba widzę się co dzień w lustrze i wiem jak wyglądam. Potem mi pokazała, że tak mógłbym jak pewien aktor, no śmiech na sali, ale tak to ja się będę czesać jak będę miał tyle lat co ten aktor czyli jakieś 40 :D Następny temat – że jak mam takie „wypryski”, to nie powinienem nosić bluzek bez rękawów, bo tak wyglądam jakbym był na coś chory… Tu to może nawet ma rację, ale po raz pierwszy w życiu nie muszę niczego ukrywać czy maskować i najchętniej to bym chodził w ogóle bez koszulki. I na prawdę wisi mi co ludzie pomyślą, to tylko trądzik, całkiem normalne w wieku dojrzewania, a na taki wiek wszak wyglądam dla postronnych.
O zarzutach do mojej sytuacji edukacyjno-zawodowej, to już w ogóle nie wspomnę, bo się tylko niepotrzebnie zdenerwuję nawet tutaj teraz siedząc w spokoju i samotności w domu.
I tak to jest. Ktoś mnie wkurza, ja się wyłączam – wkraczam w swój świat marzeń… Przenoszę się w świat opowiadań, moich i nie moich. Otwieram sobie plik ze zdjęciem faceta, który aktualnie mi się podoba (może być kobieta, acz aktualnie, od 3 lat nie jest) i tak się patrzę z godzinę (na zmianę z czytaniem), i słucham muzyki za głośno (zależnie od tego czy jestem w domu – wtedy podkręcam głośniki, czy nie – wtedy na słuchawkach), po tym można poznać że się zdenerwowałem i potrzebuję się uspokoić. A jak leci „Auswartsspiel” Die Toten Hosen to już na pewno się wkurwiłem i muszę się mocno uspokoić. A to wtedy ona (osoba, która mnie zdenerwowała) ma kolejny pretekst się przyczepić, że nie myślę o niczym poważnym – i tak w kółko. I to na prawdę może tak wyglądać, ale ja po prostu muszę się uspokoić, bo mnie ktoś wkurzył. I to wszystko mi pomaga.
Współżycie z ludźmi kosztuje mnie za dużo nerwów. Oszczędzę tego i sobie i innym (widzicie? nie jestem egoistą, myślę nawet o innych), tak będzie dla wszystkich najlepiej.
Już nie boję się samotności, od dawna już nie. Zrozumiałem, że lepiej jest w samotności płakać za towarzystwem niż w towarzystwie przeklinać je.
nie mówię „nie” dla towarzystwa, ono jest dobre… na chwilę, nie na wspólne życie. I to chyba dlatego na prawdę już nie chcę nikogo bliskiego… na dłużej niż jedną noc. Nie nadaję się.