mówiąc o przeszłości

Całkiem fajny reportaż: cz. 1, cz. 2
(druga minuta pierwszej części – aż mi się niedobrze zrobiło, musiał przypominać? ;) ). Ale zauważcie pod koniec (pierwszej)… jak ona mówi, jak rozmawiają o myleniu formy i końcówek, jak ona się plącze byle tylko nie powiedzieć starego imienia: „Nikt nie mówi mi po… męsku ani po moim dawnym imieniu” – mam to samo. Takie coś, że nie odgradza się życia sprzed leczenia, nie traktuje jako osobną całość, ale stara się je podciągnąć pod to teraz. Bo nie było innej osoby, cały czas jest ta sama tylko już nie musi udawać. I z tym imieniem… no mnie nie przechodzi przez gardło/palce/klawiaturę. Zawsze mówiąc o przeszłości mówię: „wtedy”, „tamto”, „tamto imię”… tak bardzo ogólnie i niegramatycznie czasem, ale tak musi być, nie umiem inaczej powiedzieć. Inaczej się nie da. Dlatego irytuje mnie jak ktoś mi wyjeżdża np. z: „Wtedy byłeś jeszcze xxx”. Doprawdy? Byłem kiedykolwiek kimś innym? Nie sądzę. To tylko jego złudzenie. Wkurza mnie to, bo da się inaczej. Mama kiedy wspomina moje dzieciństwo, mówi już np. coś w stylu: „Wtedy byłeś taki… i nie chciałeś zejść z tej huśtawki. Powiedział, że nie zejdzie i już.” ;) Chodzi mi o to, że da się po prostu mówić o przeszłości w odpowiedniej formie bez na każdym kroku podkreślania, że wtedy było inaczej.

***
Jestem z siebie dumny ;) Byłem wczoraj u lekarza. W poczekalni zapytałem kto ostatni, potem jakaś pani mówi, że jest za mną a za nią jeszcze jedna, ok, ja zagłębiłem się w lekturze. To właśnie mnie też irytuje – siedzą ci ludzie w poczekalni i nie mają się czym zająć, to co 10 minut ktoś analizuje po kolei ile jeszcze osób przed nim (a cała reszta się w to włącza), i ok, pierwszym razem też się przysłuchuję, bo też lubię wiedzieć więcej niż tylko jaka osoba jest przede mną (bo jak np. wyjdzie, to dobrze wiedzieć kto był przed nią żeby wejść szybciej), no ale ileż można? a ci co chwilę i od nowa… Bo wyłażą, przyłażą… no i właśnie te dwie za mną wyszły, a potem przyszła jakaś inna i ktoś jej powiedział, że ja jestem ostatni, a ja na to, że za mną są dwie panie, a przynajmniej były. No i potem jak one wróciły i ta się nie mogła dogadać gdzie w końcu jest (myślała, że jedna osoba jest za mną) i po raz trzeci się mnie pyta: „To kto w końcu jest za panem?” to jej w końcu mówię: „Ja wiem kto jest przede mną”. I to mi się tak spodobało (dla innych niby nic, ale żem raz wreszcie odpowiedział jak należy :P). No bo taka prawda, co mnie obchodzi kto jest za mną? Niech sobie dalej kolejki pilnują sami, ja nie prowadzę notatek :D Ja wiem kto jest przede mną i swojej kolejki pilnuję.

***
’Szykuje się rewolucja w dowodach osobistych’ – taki sobie news, ale link przytaczam żeby podzielić się moimi refleksjami. Komentarze oczywiste – apokalipsa nadchodzi. Tak, jak czytam kolesia: „Wspomnicie jeszcze moje słowa, że przyjdzie taki czas, kiedy będą chcieli zaczipować nas jak zwierzaki. To przymiarka do tego, żeby kontrolować obywateli …gdzie jesteś co robisz i z kim to robisz. Tak będzie zobaczycie, przyjdzie taki czas” a pod spodem 7 odpowiedzi i tylko jedna przecząca… wydaje mi się, że mają rację – jeśli na 8 ludzi tylko jeden napisał, że bredzą, to Apokalipsa już nadeszła. I w jakiś pokrętny sposób mają rację – ludziom się robi już coś do głowy, to jest Apokalipsa.
Zmieniając nieco temat na moment… jakiś czas temu w newsach była też mowa, że może wkrótce będziemy płacić komórką (wystarczy podsunąć telefon do terminala, tak zamiast noszenia karty, portfela itp.) Pomyślałem sobie wtedy (tak sam z siebie, samo naturalnie się nasunęło), że jeszcze prościej byłoby zupełnie bez niczego (bo i komórkę nosić, też nie zawsze wygodnie, ukraść mogą, a tym samym okraść z kasy) i… wtedy się złapałem, że to faktycznie już jakbym powiedział, że wszczepione chipy to całkiem dobry pomysł ;) Ale i potem przeczytałem jeszcze mądrzejszy komentarz – facet stwierdził, że kto by się tam z chipami bawił jak już wkrótce będzie można po danych biometrycznych takie rzeczy robić. No i po problemie „znaku bestii” :D
Wracając: „To przymiarka do tego,żeby kontrolować obywateli …gdzie jesteś co robisz i z kim to robisz.” – yhym, taa. Niektórzy ludzie mają chyba zbyt wysokie mniemanie o sobie i wydaje im się, że cały świat kręci się wokół nich i każdy ma ochotę ich szpiegować ponieważ ich życie jest tak fascynujące. A zwłaszcza bawi mnie jak coś takiego mówi ktoś, kto ma profile na piętnastu portalach społecznościowych, codziennie wrzuca dwadzieścia zdjęć na naszą-klasę, gdzie był na wakacjach, co ma w domu, co ma przed domem i obowiązkowo pięćdziesiąt fotek swoich dzieci. No ale święte oburzenie, bo go ktoś jeszcze będzie inwigilować :D

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.