Historia zmiany operatora ;)

Obiecałem sobie opisać moją ciężką drogą zmiany operatora jak mi się to już uda (bo oczywiście nie wchodziło w grę po prostu rozwiązanie umowy i wzięcie nowego numeru, nie przy moim uwielbieniu do mojego numeru :D poza tym bank itp… za dużo problemów). A im więcej było problemów, tym bardziej się zawziąłem żeby im wydrzeć mój numer ;)

A więc GaduAir. Z mobilnego gg korzystam i owszem, nawet okresowo intensywnie, ale przede wszystkim 10zł na 3 miesiące to jest to czego mi trzeba, tak taniego utrzymania numeru nie oferuje żadna inna sieć! A ja wszak uważam, że od dzwonienia (czego i tak unikam) jest telefon domowy, a od sms-owania internet :D Wypełniłem więc wniosek, dokumentów akurat podpisać nie mogłem, mama odebrała, ale kurier nieopatrznie z powrotem zabrał wszystkie podpisane kopie (pierwszy błąd). Najpierw dostałem sms-a: „Rozpoczęliśmy procedurę przeniesienia numeru…”, ale po chwili mail: „Brak zgody na przeniesienie numeru”. No to piszę na BOK, gdzie mi powiedzieli, że trzeba pytać dotychczasowego operatora. No to dzwonię do „Pomarańczy”. I tutaj UWAGA, usłyszałem, że błąd jest w numerze pesel, ale u nich jest w porządku… No to jak jest w porządku, to nie pozostało nic innego jak tylko przyjąć, że źle musiałem podać (literówka czy coś), a że kopii umów nie miałem (więc nie mogłem sprawdzić), to wypełniłem jeszcze raz (pominę już całą kwestię tego, że mi system nie chciał ponownie zaakceptować zgłoszenia – wymieniłem chyba z kilkanaście maili tym razem z BOKiem nowej sieci aż zajarzyli co jest).
Więc znowu umowa (tym razem kopia została u mnie) i znowu „Brak zgody…” no to chuj mnie strzelił w tym momencie i teraz się zaczyna.
To była sobota: dzwonię na Orange na biuro obsługi – słyszę, że weekend, to nie dostępne, chyba że pilne, to wybrać zero. No oczywiście, że pilne, wybrałem zero. Po chwili zgłasza się babka, to tłumaczę jej w czym rzecz, sprawdziła podane dane – zgadzają się. Ale ja jej tłumaczę, że dostałem odmowę. Na co ona mi mówi, że to nowy operator powinien się zająć wyjaśnieniem sprawy, ale ja już głupi nie jestem i mówię, że nowy operator kazał mi pytać w Orange co jest niezgodne (bo poprzednim razem kazał, więc teraz pewnie też), na to ona, że może mnie przełączyć na MNP, bo ona nie ma informacji, na co ja że ok, czekam. Nie udało się przełączyć, to mówi, że odbija jej przełączenie i że mam sam zadzwonić na 509700700. Dzwonię, a tam info, że na *242 mam zadzwonić, no to dzwonię i przesłuchuję kilka minut jakichś pierdół żeby wreszcie wybrać odpowiedni numer, czekam czekam… i stwierdziłem, że nie warto dłużej, bo mi zaraz na koncie nic nie zostanie i nie pogadam. Więc doładowuję konto i dzwonię jeszcze raz. Zadzwoniłem… rozłączyło mnie, zadzwoniłem drugi (w sumie to trzeci) raz, facet mówi, że źle wybrałem, mam wybrać BOK, a nie MNP… (no tak, powinienem był wiedzieć, że w sprawie MNP mam wybierać BOK…), to dzwonię od nowa, wreszcie się dodzwoniłem, tłumaczę babce, sprawdzamy dane i co się dowiaduję… oczywiście, że oni w systemie mają niepoprawny pesel! No to jest szczyt (bo przecież pierwszy razem powiedziała mi, że u nich jest dobry), pyta czy jestem w salonie, bo dzwonię ze służbowego, na co ja nie (i tu tłumaczę jej dlaczego z tego dzwonię, że po kolei dzwoniłem na BOK, kazali mi na 509… tam podali ten z gwiazdką), ok, no to powiedziała żebym napisał krótką informację, że proszę o zmianę numeru pesel i wysłał to faksem. Ok, no i się pytam czy tą procedurę będę musiał przechodzić od nowa (przeniesienia) mówi, że nie, że to pójdzie dalej, i pytałem też czy dostanę jakieś informacje sms-em czy coś, też powiedziała że oczywiście.
W poniedziałek dzwonię znowu. Słyszę, że rzeczywiście jest błędny pesel, że faks otrzymali, i że zmiana pomoże potrwać do tygodnia (a w sobotę powiedziała mi, że jest wprowadzana praktycznie od ręki…), upewniam się czy dostanę informację sms-em – „oczywiście” (plus „przykro mi” na moje stwierdzenie, że pesel też powinien był zostać zmieniony w czerwcu w salonie).
Mija tydzień, odzewu zero, więc dzwonię na BOK gdzie po raz już niezliczony podaję dane, po raz także niezliczony tym razem pan potwierdza, iż jest błędny. Tłumaczę (ten sam raz) co do tej pory mi kazano robić. Pan wyraźnie nie był pewien co w takim razie ma powiedzieć, sprawdzał, sprawdzał, w końcu mówi, że nie przesłałem ksera dowodu, na co ja grzecznie mówię, że mnie nie poinformowano o takiej konieczności. Na co pan, że jego zdaniem musi być… Na co mnie również już niezliczony raz ch… strzelił i postanowiłem odwiedzić salon osobiście. Odwiedzić nie zdążyłem, dzień później dostałem sms-a, że pesel został zmieniony.
Innymi słowy: jak mówią, że coś jest od ręki, to znaczy że trwa do tygodnia, a ci to zrobią po 10 dniach jak jeszcze ze dwa razy zadzwonisz.
Nic to, salon i tak odwiedziłem, gdzie mi powiedziano, że konkurencja musi raz jeszcze wystąpić o przeniesienie (co jest w sumie logiczne patrząc na prawo telekomunikacyjne, ale czy to tylko ja nie rozumiem czy to się kłóci z „proces przeniesienia będzie kontynuowany po poprawieniu danych” co mi dwa razy powiedziano na BOKu?).

Zastanawiam się tylko czy to moja wina, że nie upomniałem się o zmianę wszystkiego dokładnie wtedy w salonie (no ale przecież nowy dowód kserowali… jak widać można mieć ksero dowodu klienta z nowym peselem, a w systemie mieć dalej zarejestrowany stary – super), czy to wina babki w salonie. To raz. A dwa – pierwszy raz jak miałem zatrzymany proces migracji numeru, to mi powiedziała na infolinii, że u nich jest dobry numer – czyli wprowadziła mnie w błąd.
Także ludzie, apel jest prosty: upewniać się, czy Wam wszystko zmienili, bo potem są takie problemy… I jak można mówić, że ts nie utrudnia życia? Wszak bez tego nie byłoby błędnego numeru ;)

Poprzeklinałem sobie wtedy jak jeszcze nigdy (ale dziś z perspektywy czasu, pokasowałem takie słówka z notki), nigdy nie czułem się bardziej bezsilny niż wtedy. Co ja się przejmuję, że może źle wykonuję swoją pracę jak tam ludzie źle wykonują i wcale się tym nie przejmują. Debile jakieś siedzą na tej infolinii i wcale się nie przejmują niczym. Już bym wolał usłyszeć „nie wiem”, a nie mówi ci z pełnym przekonaniem coś, co nie ma nic wspólnego z prawdą. I co ja mogę im zrobić? Gówno. W każdym razie robię co mogę: z całym przekonaniem komunikuję fakt iż w BOKu sieci Orange siedzą ludzie, którzy pojęcia nie mają o tej sieci. Chyba, że umyślnie wprowadzają klientów w błąd, co świadczyłoby jeszcze gorzej. W każdym razie jeśli ktoś się zdecydował na Orange, to pewnie moje gadanie i tak nic nie zmieni (wiem po sobie – nie słucham innych jeśli mam pewność do tego czego chcę ;) ), ale jeśli ktoś się waha, to z całego serca radzę NIE wybierać Orange! Bo sieć jest w porządku… dopóki nie chcesz z niej odejść i dopóki wszystko działa. No i powiedzmy sobie szczerze… 8 lat temu to było coś, wtedy jeszcze Idea biła konkurencję na głowę. To oni pierwsi wprowadzili roaming a pre-paidzie (wiem, bo to zaważyło wtedy na moim wyborze operatora), ale dziś… śmiech na sali, bo nie mają nic do zaproponowania czym mogliby zawalczyć z konkurencją (przynajmniej jeśli o pre-paid idzie).
Jeśli choć jedna osoba po mojej notce zrezygnuje z tej sieci, to znaczy, że się zemściłem! :D

A moja nowa sieć… przede wszystkim mam lepszy zasięg (nie to żebym wcześniej miał zły, ale teraz mam nawet 3G tu u siebie, już nie tylko w wielkich miastach), bo działają chyba na infrastrukturze Plusa, a gratisowe pakiety internetowe wydają się nawet wydajne – w prawdzie nie korzystałem jeszcze zbyt dużo z mobilnego gg, ale z pakiet zmalał minimalnie. Jak już się zalogowałem do konta na stronie, to mi wyświetliło całą moją historię zakupów mobilnego gg nawet sprzed roku, szok co oni tam mają zapisane ;) A gdyby ktoś kiedyś chciał przejść do tej sieci, polecam się jako polecający :P są za to bonusy, więc ja to specjalnie szukałem w necie kogoś, kogo mógłbym podać jako polecającego.
Jedyny problem… „Info o stacji bazowej” nie wyświetla mi już nazwy miasta, w którym się znajduję, co przyprawia mnie o nerwicę jak sobie pomyślę, że mam gdzieś jechać pociągiem i się nie wyświetli gdzie jestem… będzie trzeba pomyśleć jak rozwiązać ten problem.

Ps. Szkoda tylko, że GG10 wygląda tak OKROPNIE, że dwa dni na tym nie wytrzymałem… wszędzie naćpane jakichś pierdół… ludzie no proszę was… dokąd ten świat zmierza, skoro co raz więcej programów wygląda jak gadżety najeżone upiększeniami, które nie dość że mi się w ogóle nie podobają, to jeszcze osłabiają czytelność i zajmują co raz więcej miejsca na dysku…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.