niepowtarzalne piękno

Obejrzałem, zakochałem się :P (co jest dziwne, bo rzadko mnie zachwycają takie rzeczy, a zwłaszcza aż tak). Piękne piękne (wszystkich w musicalach tak uroczo charakteryzują? to chyba zacznę oglądać :D ach przecież Gringoire… i nawet Clopin, Quasimodo to nie mówię, bo był najładniejszy paradoksalnie :D ). Bo parę dni temu przeczytałem (no dobra, raczej przesłuchałem audiobooka, ale w sumie nawet nie powala aż tak, chociaż dołuje i tak :P ).
Ale ja trochę o czym innym, a raczej pod innym kątem…
Tak sobie myślałem… to jest coś oglądać taki sławny musical na żywo… jedna taka chwila (no ok 2 godziny, ale wiadomo o co chodzi), jedyna… I że to jest takie piękne, że w ogóle może być… to znaczy każdy aktor odwalił kawał dobrej roboty, a nawet taki trzecioplanowy też tam musiał być, bo bez niego nie byłoby to samo. Oraz inni, charakteryzatorzy, ludzie odpowiedzialni za dźwięk, kamery, światło… To jest coś, co się już nigdy nie powtórzy i ci ludzie z widowni nawet jeśli potem wstali i poszli do domu, to mają poczucie, że przeżyli coś niesamowitego i niepowtarzalnego zarazem (ja w sumie też). I to jest piękne. Każdy z nas przeżywa rzeczy niepowtarzalne, może nie tak spektakularne, ale też piękne. Nawet jeśli powtarzalne, to też piękne ;) Wyglądam przez okno, majowy ogród jest piękny. Kwitną bzy, inne kwiatki. Może za pięć lat nie będę tutaj mieszkał, może nie zobaczę już nigdy tego miejsca… może dziś nudzi mnie, ale muszę przyznać, że jest w nim piękno. O ile lepiej byłoby dziś cieszyć się nim, a za pięć lat tym innym (na pewno na swój sposób też pięknym) miejscem, zamiast dziś czekać na to co będzie, a jak już nastanie to tęsknić za tym co było… Życie jest takie piękne, w każdym momencie :)
Nawet jeśli: „Natomiast problemem jest taka długoterminowa celowość znajomości… Bo po co mam poznawać kobiety, jak generalnie do związku się nie nadaję?” (jak pisze ktoś na forum FS, nawiasem mówiąc mogę się pod tym podpisać, on kobiety, ja ogólnie), to cóż… przecież wierzę w reinkarnację. Może w innym życiu wychodziły mi związki (ale raczej seks :D ), może w następnym też tak będzie (a może kiedyś osiągnę raczej równowagę), teraz najwyraźniej jest inaczej. Ale to nie znaczy, że zamierzam sobie TO życie odpuścić ;) Wciąż mogę robić fajne rzeczy, np. rozwijać się duchowo. I może na tym podobnych należałoby się skupić zamiast tracić bezproduktywnie czas na inne rzeczy, których przyszłości nie widzę.
(żeby było jasne: pod pojęciem „rozwój duchowy” nie mam na myśli niczego religijnego :P to termin raczej ezoteryczny)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.