Pisałem kiedyś, że człowiek robi porządek w pokoju, podczas gdy tak na prawdę chciałby zrobić porządek w życiu. Tak jest. Czasem porządek w pokoju ma być pierwszym krokiem do porządku w życiu ogólnie. Tak też jest. Jakiś czas temu (no ze dwa miesiące) postanowiłem sobie zrobić porządek w pokoju, bo takie miałem poczucie, że dopóki w nim nie będzie porządku, to nie ruszę dalej z niczym. W tym też coś jest. Zabrałem się do tego z zapałem, z dokładnością, więc dłuugo to trwało. Ale muszę przyznać że mam już porządek w pokoju. Baa, w dużym pokoju (gościnnym czy jakkolwiek go nazwać) też zrobiłem porządek moich tam rzeczy. No i chyba już nie mam wymówki.
To miały być dwie-trzy różne notki, ale to wszystko tak się zazębia, że nie da rady inaczej jak razem.
Tak sobie myślę (żeby nie było, że wymyślam – przemyślenia poparte obserwacjami), to dobrze, jak rodzina wspiera, to bardzo dobrze. Ale czasem to jest dodatkowa presja. Nie czasem, chyba zawsze.
Oczywiście potrzebuję tysiące Euro, ale… za pierwszy zarobiony tysiąc Euro chciałby sobie kupić nowy komputer i wyjechać na wycieczkę (2 tyś zł – komp, 2 tyś zł – wycieczka). Nie chcę tego odkładać. Moi rówieśnicy to wszystko mogą, a ja muszę wydawać na leczenie, ja też mam inne marzenia! Komputer jak komputer – jeden jest stary to kupuje się nowy, komputer to w dzisiejszych czasach rzecz pierwszej potrzeby ( ;) ), więc tego się nikt czepiał nie będzie, ale ta wycieczka to może być kością niezgody… Ale też chciałbym zobaczyć coś więcej niż kraj zachodnich sąsiadów ;) I tylko tak się zastanawiam… Tunezja, Egipt to takie oklepane :P może jakaś Ibiza… Z drugiej strony Ibiza to wciąż Hiszpania więc Europa, a Tunezja to jednak Afryka :P Haha, wiem, jeszcze nie zarobiłem :D ale nie umiem nie marzyć/planować ;) No ale znów ten problem :/ Jak się uprę, że chcę sobie pojechać, to się nasłucham… mimo, że moje pieniądze. Ale czuję się zobowiązany odkładać, bo wiem, że oni by odkładali dla mnie gdyby mieli…
A co do samej pracy… to mam na przemian ostatnio mieszane nastroje. Ktoś mnie zapytał dlaczego nie zapiszę się znowu do urzędu pracy skoro już mogę. Powiedziałem, że to byłoby dla mnie swoistą rezygnacją z szukania pracy za granicą, a tego zrobić nie mogę. Po prostu nie mogę, bo nigdy nie zarobię na operację. Więc dopóki się nie zapisuję, mam większą motywację. To prawda co powiedziałem, ale to nie tylko o to chodzi. Jest mi po prostu wstyd znowu pójść do urzędu i przyznać, że przez te pół roku nigdzie nie pracowałem.
A z innej beczki (ale tylko nieco innej), miałem okazję ostatnio dobitnie się przekonać co to znaczy „zdrowy nigdy nie zrozumie chorego”… No fobia społeczna to nie jest choroba psychiczna, ale… szczerze to ja nie widzę większej różnicy :/ I tak słucham wyrzutów i nie powiedziałem nic, nawet się nie tłumaczyłem. Bo co można powiedzieć? Ktoś, kto nie robi takich uników, ktoś kto nie ma FS, tego nie zrozumie. I pewnie powie, że „to trzeba”. Jak kurwa trzeba, jak kurwa się nie da? No nie da się i już. Fobii społecznej nie leczy się moralizowaniem. Ani nawet nie przełamywaniem się. Tylko stopniowym, powolnym racjonalizowaniem. Podobno trzeba dwa tygodnie, żeby nauczyć się schematu myślowego (gdzieś ostatnio coś takiego przeczytałem), zakładając oczywiście, że konsekwentnie powtarza się to codziennie. W sumie to i tak krótko, aż nie do uwierzenia, że złe schematy myślowe wyrabiane przez niemal całe życie można zmienić w dwa tygodnie.
I tak oto jedna rozmowa pełna „trzeba” i takichtam może wpędzić w doła. Nie, to nie pomaga, że ktoś mi powie „trzeba”, bo jak on mówi „trzeba”, a ja wiem, że „się nie da”, to wychodzi mi z tego komunikat: „tobie się nigdy nie uda”.
Ostatnio jednak pojawiło się światełko w tunelu ;) No bo z tamtą pracą nie wyszło, to może jest szansa żebym pojechał tam gdzie co roku (a gdzie w zeszłym nie byłem ze względu na operację). Dużo się nie zarabia (ale wszak co to za różnica? wszystko opłaci się bardziej niż siedzenie i przejadanie nawet gdybym nie przywiózł stamtąd nic) ale dwa lata mnie TAM nie było i chciałbym, na prawdę chciałbym. Zawsze to też znane miejsce i praca bezstresowa, a na początek wdrażania się w pracę to byłoby dobre. Nie zawsze pieniądze są najważniejsze. No i oderwanie się od codzienności, odpocząłbym sobie :P Haha, no nie wiem od czego, skoro przecież zamierzam mieć internet :D no ale ograniczyłbym ;)