I znów wrzesień (i zimno jak cholera, przynajmniej u mnie -W DOMU!-, i tak do maja, zajebiście), taki melancholijny miesiąc. Wrzesień zawsze przygnębiająco na mnie działa (wiadomo, to skojarzenie z niefajnym okresem życia – szkoła itp.). A teraz to dlatego, że po wakacjach trzeba wrócić do zwykłego życia. Tylko co to jest dla mnie zwykłe życie? Jeszcze się nie ustabilizowało i to mnie właśnie przyprawia o niepokoje. Z każdym końcem sierpnia wraca pytanie: „co dalej?”. A ja wciąż nie widzę odpowiedzi.
Na t-d napisał do mnie koleś zainteresowany „znajomością z k/m”. Są tylko trzy problemy: po pierwsze mieszka daleko, po drugie nie uzupełnił profilu, a po trzecie jest pewnie jak każdy. A jeśli chodzi o mnie w tych kwestiach, to wczoraj na pewnym ciekawym blogu znalazłem zdanie, które zdaje się dokładnie definiować moją postawę: „nie wiem czego chcę, ale dokładnie wiem czego nie chcę” :D
Najpierw z L-XL zmieniłem rozmiar na M, potem z M na S a teraz powinienem chyba nosić XS żebym był zadowolony. Ja już zacząłem nosić koszulki dla dzieci :D Po prostu no po prostu nagle nie mogę znieść tego, że coś na mnie wisi, nie podoba mi się to. Chyba nigdy mi się nie podobało, tylko kiedyś musiałem się ukrywać w tych workach. Poza tym przeczytałem coś jeszcze ciekawego – przed leczeniem nie ma się chęci dbać o sobie, po prostu. Nie daje to żadnej przyjemności, wręcz przeciwnie. Co innego teraz.
W sumie tak samo spodnie – dziś ubrałem moje do niedawna ulubione i stwierdziłem, że wygląda to okropnie (no nic dziwnego, 33 w pasie?! myślałem, że mają 30! no a biorąc pod uwagę, że ostatnio wbiłem się w 27 no to 33 to definitywnie jest za dużo…). Tylko tu jest większy problem z doborem pasujących spodni…
Jak już tak o wyglądzie… zacytuję z ts forum bardzo fajne zdanie: „kiedyś mi powiedział ksiądz że ciało jest świątynią Boga, więc my nasze ciała mamy za świątynie i je upiększamy by Bóg mieszkał w pięknej świątyni a nie znienawidzonej przez nas”
i to jest najbardziej odpowiednie zdanie jakie kler powinien mieć na temat ts. Ponieważ to brzmi najbardziej sensownie.
I jeszcze jedna była ciekawa dyskusja na forum. O tym jakie mogą być efekty jeśli ktoś ma słabe „warunki wyjściowe”. Autor tematu zapytał: „A może mieliście trudny start, ale mimo to jesteście zadowoleni z podjętej decyzji, nawet jeśli efekt jest słaby?” A ja odpisałem tak jak to widzę: „Hmm… nie wiem jaki jest efekt, nie potrafię tego obiektywnie ocenić… w lustrze wciąż wydaje mi się, że efekt nie jest tak zadowalający jak bym chciał, ale ludzie na ulicy na ogół nie biorą mnie za kobietę, więc chyba przesadzam ;) Tym niemniej – jestem oczywiście zadowolony, bo są rzeczy ważniejsze niż wygląd (…) Poza tym co za pytanie… jestem z decyzji o zmianie mniej-więcej tak samo zadowolony, jak byłbym z przeszczepu serca gdyby to było konieczne.”
A jak już o ts, to jeszcze link: „Uwięziony w obcym ciele”.
„Zawsze się więc maskował: sięgające do łydek koszule, rozciągnięte swetry i spodnie (…)” – tia… no o czym ja wyżej pisałem?
A trzecia sprawa, o jakiej chcę napisać, to właściwie postanowienie jakie ostatnio podjąłem. Zawsze mówiłem, że nie umiem rysować, no tak najłatwiej jest mówić i nic nie robić. Ale ostatnio poznałem komiksy Ralfa Königa i stwierdziłem, że tak rysować mógłbym się chyba nauczyć. Tam na dole jest próbka (nawiasem mówiąc bardzo fajne komiksy :D ). No powiedzmy sobie szczerze, nie są to jakieś wybitne dzieła sztuki, ale mi przecież nigdy nie zależało na rysowaniu czy malowaniu obrazów na miarę dzieł sztuki. Moim największym marzeniem w dziedzinie rysowania zawsze było umieć nadać bohaterowi wyraz twarzy coś wyrażający. I tego się chyba mogę nauczyć, nie? Jakby wszystko sprzyjało moim planom (przecież ja wiem, że tak jest :> ) osoba którą absolutnie podziwiam zamieściła ostatnio tutorial. Także zamierzam nauczyć się rysować :)