Dawno nie czytałem książki o tematyce transseksualności… choć tu powinienem powiedzieć dysforii płci (bo Poppy może się okazać „tylko” osobą niebinarną). Tej książki byłem szczególnie ciekawy, bo to pierwsze nie-wspomnienia czy też pierwszy nie-reportaż jaki przeczytałem (no i po latach przerwy). I książka jest fajna, taka powiedziałbym „miła” – dobrze się czyta, przyjemny, nawet wesoły język (były takie fragmenty gdzie można było się uśmiechnąć), kochająca i wspierająca rodzina, otoczenie które też prawie całe wszystko akceptuje itp… to jest takie ciepłe, sympatyczne no i fajne…
To znaczy ja tak ją odebrałem, bo niektórzy w recenzjach pisali, że smutna i im się łezka w oku zakręciła… hmm… oni ewidentnie nie wiedzą jak to jest być ts jeśli treść tej książki uznali w którymkolwiek fragmencie za smutną ;) trochę inaczej na to patrzę, bo wiem jak bardzo mocniej byłoby smutno gdyby Claude/Poppy nie miała wspierających rodziców ;)
I ok – oczywiście to tylko powieść ale cała treść wskazuje jednak, że jest co raz większa akceptacja, jest co raz lepiej. Myślę, że to jest dość realne, a nie jest to tylko wymysł i powoli ludzie nastawieni bardzo negacyjnie i wrogo zostają w mniejszości, nawet w Polsce. I jest jednak duża różnica w stosunku do książek sprzed 20-30 lat. I całe szczęście.
Ale książka skłoniła mnie też do pewnych przemyśleń i to będzie na końcu notki.
Miałem dużo fiszek i cytatów zaznaczonych ale kiedy zacząłem je przeglądać pisząc opinię na GoodReads, jakoś nie wiedziałem w jakim kontekście je przytoczyć… już mi nie pasowały i wyrwane z kontekstu tracą swoją wymowę… ale tutaj do kilku się odniosę:
„- Rozumiem. Ale chłopcy zwykle nie noszą sukienek w przedszkolu – ostrożnie zauważyła Rosie. – Ani rajstop.
– Ja nie jestem zwykły – odparł Claude. Później Rosie pomyślała, że już wtedy było to prawdą.”„Wydaje mi się oczywiste, że pięciolatek, gdyby to miało zależeć wyłącznie od niego, wybierze paznokcie w kolorze tęczy zamiast naturalnych. To normalne. Żadna dysforia. Nie czyni to z niego dziewczyny, tylko dziecko.”
– słuszna uwaga, też tak myślę, ja też chciałem i nie uczyniło to ze mnie dziewczynki ;)
„- Dzieci uczą się w szkole wspaniałych rzeczy. Że po lunch należy ustawić się w kolejce. Że w pomieszczeniach trzeba rozmawiać, a nie krzyczeć. Że nie wolno popychać innych. To z całą pewnością ważne umiejętności życiowe. Sam codziennie z nich korzystam. Ale uczą się też innych rzeczy: dostosuj się, inaczej inni przestaną cię lubić. Bądź taki sam jak inni, bo łatka odmieńca nie jest niczym miłym. W domu Claude jest kochany bezwarunkowo. W szkole bywa odwrotnie: może być bezwarunkowo niekochany.”
– tia… tu nie trzeba chyba nawet komentarza…
„(…) dzieci starsze i silniejsze od niego wciąż dręczyły go pytaniem: 'Jesteś chłopiec czy dziewczyna? Jesteś chłopiec czy dziewczyna? Jesteś chłopiec czy dziewczyna?”. Nie znał odpowiedzi, więc nie odpowiadał. A ponieważ nie odpowiadał, wciąż go pytali.”
– no właśnie, to pytanie jest najgorsze chyba właśnie dlatego, że się nie umie udzielić na nie odpowiedzi…
„(…) noś, co ci się żywnie podoba, i miej gdzieś, co myślą inni. Bo inni będą sobie myśleć niejedno. I raczej tych myśli nie zatrzymają dla siebie, a wypowiadając je, nie zawsze będą uprzejmi.”
„Poppy nie rozumiał, dlaczego wszyscy ludzie na świecie nie chcą być dziewczynkami.”
– to jest dobre – miałem tak samo tylko odwrotnie :D
„Jeśli stworzysz sobie własne postacie, nie zawiedziesz się na nich jak na prawdziwych ludziach. Jeśli opowiesz własną historię, możesz wybrać zakończenie. Zwyczajne bycie sobą nigdy się nie sprawdza, ale jeśli wymyślisz sam siebie, możesz stać się kimś, za kogo naprawdę się uważasz.”
– to jest ciekawy cytat, ale nie podejmę się interpretacji… tak tylko zostawię go tutaj…
„Nie można wyprzeć się tego, kim się jest, prawda? I czasami cię to niszczy.”
– tak. A czasami częściej niż czasami…
„Obawiam się, że nie można mówić ludziom, kim mają być (…) Można ich tylko kochać i wspierać takimi, jakimi już są.”
– to na zakończenie…
Ale nie powiem, że wszystko mi się podobało w tej książce… Chociaż nie, „nie podobało mi się” to nie są właściwie słowa. To jest po prostu nieco męczące dla mnie kiedy mam bohatera, który… nie jest jednoznacznie transseksualny – może tak to ujmę ;) Tylko że Poppy to jest dziecko, pod koniec 10 letnie, sam byłem wtedy zagubiony, więc trudno mieć pretensje… I właściwie gdzieś tam rozumiem, że to jest dobre dać człowiekowi przestrzeń, by mógł odkryć siebie bez względu na to, co odkryje. Tylko że czuję pewną… trudność w kontaktach z osobami niebinarnymi – nawet mój świat staje się wtedy nieuporządkowany ;) ALE czytając tą książkę po raz pierwszy chyba pomyślałem, że w doświadczeniu dysforii płci jest być może pewien… hm, element wyboru. No oczywiście nie robić nic, to wybór jak w diagnozie raka: możesz się zdecydować na operację i pełne leczenie i będzie to walka o jak najlepsze życie jakie możesz mieć (nadal możesz przegrać, ale w sumie rokowania są co raz lepsze), a możesz zdecydować że nic nie robisz – i szanse że stanie się cud są bardzo małe, prawdopodobnie umrzesz cierpiąc (właściwie chyba nawet w przypadku raka masz większe szanse na cud niż w przypadku odczuwania dysforii płci ;) ). Ale jak daleko się posuniesz z korektą to już może być pewien element wyboru (przynajmniej dla niektórych) – oczywiście są tacy, którzy nie poczują się dobrze nie robiąc wszystkich możliwych zabiegów, ale komuś może wystarczą ubrania i posługiwanie się innymi danymi wśród przyjaciół i akceptacja tychże? A komuś może do tego tylko hormony i zmiana dokumentów, bez operacji albo tylko z jedną wystarczy… I żądać od ludzi żeby przeszli całkowicie „na drugą stronę” bo nam zaburzają obraz świata nie jest w porządku, ani nawet nie jest racjonalne z punktu widzenia medycyny (no bo po co np. operować jeśli ktoś może żyć bez tego, może być szczęśliwy bez tego, wtedy lepiej oszczędzić organizmowi operacji). Cieszę się, że mnie ta książka pobudziła do takiego nieco innego myślenia.
Na już naprawdę koniec coś na rozluźnienie. Dodawałem opinię o tej książce i wpadłem na taką recenzję na LubimyCzytać (to tylko fragment, aczkolwiek ten zabawny):
„Miesiąc temu Polskę obiegła wstrząsająca wiadomość. W jednej z parafii do grupy dziewczynek sypiących kwiaty podczas procesji Bożego Ciała dołączył mały chłopiec. Wieść niesie, że nieszczęsny malec, zapewne opętany demonem gender, sam domagał się powierzenia mu tej jakże niemęskiej roli, a jego nieodpowiedzialna matka, zamiast zapałać oburzeniem, wpaść w histerię i zacząć organizować egzorcyzmy, jak gdyby nigdy nic uczyniła zadość jego prośbie. I zadrżała ziemia, Bóg gorzko zapłakał, a gdzieś na świecie umarła mała panda. Kto tego nie dostrzegł, ten lewak i sługa Antychrysta.”
:D :D :D