Zapytaj bezdomnego…

Jakiś czas temu obejrzałem sobie wideo „zapytaj bezdomnego”, o kimś, kto był bezdomny: link (po niemiecku) i muszę przyznać, że dało mi sporo do myślenia, bo on opowiada o sytuacji, która jest dla mnie jakaś dziwna: trafił na ulicę w wieku chyba 16 lat, matka po prostu wystawiła go z domu (sama miała depresję, borderline), przyjaciel nie przyjął go nawet na noc i tak spędził 10 lat na ulicy, chodząc do szkoły, zdając maturę, ubiegał się o pomoc w urzędach jeszcze jako niepełnoletni i też nikt mu nie pomógł… A na pytanie dlaczego nie poszedł/nie chodził na nocleg do schroniska przedstawił kiepską wizję tych schronisk, gdzie inni nocujący „pachną ulicą”, poza tym trzeba oddawać rzeczy do przechowalni, więc nikt tego nie chce itp…
No przyznam, że zachwiało to trochę moim światopoglądem, który brzmi: nie wrzucam żebrakom i bezdomnym do kubeczka, ponieważ w dzisiejszych czasach nikt nie musi być bezdomny, a jak jest to jest to jego wybór, a ja czegoś takiego nie wspieram (nie, jedzenia też nie kupuję, bo to w istocie to samo – jak kupię komuś jedzenie, to jakbym umacniał go w jego sytuacji i poczuciu, że utrzyma się na ulicy i może dalej żebrać), oraz nie przekonywało mnie, że „każdemu może się noga powinąć, że wyląduje na ulicy” – w to w Niemczech też trudno uwierzyć, bo jak się traci pracę, to się idzie na ALG I, a jak się traci prawo do ALG I i nie ma się jakichś ogromnych oszczędności/własności, to się idzie na ALG II (a ALG II znaczy że urząd opłaca rachunki i mieszkanie i dostaje się jakieś kieszonkowe na życie), więc jak w ogóle można stracić mieszkanie w tym kraju? (nie będąc oczywiście jakimś asocjalnym typem, któremu wynajmujący wypowie z powodu zachowania, a nawet wtedy zapewne urząd wskaże jakieś inne lokum).
Oczywiście pod takimi filmami jest dużo komentarzy typu: „Respekt dla niego, że mu się udało! Podziwiam”, ale pojawiły się też komentarze, że ta historia jest trochę dziwna, bo jak matka może nie wpuścić syna do domu – na to były kontrargumenty, że w sumie nie wiadomo co on robił (bo o tym w filmie nie mówi, a nie każdy był świętym nastolatkiem), a poza tym matka była chora, więc też wszystko jest możliwe. Kolejna niewiadoma – jak przyjaciel mógł zgasić mu przed nosem światło, ale i tu jest odpowiedź: był niepełnoletni, jeśli jego rodzice nie pozwolili wziąć kolegi na noc, to cóż dzieciak może na to. Dziwny jest tylko brak reakcji urzędów do spraw młodocianych itp. także tu pozostaje taka dziwna niewiadoma (choć on tam mówi, że jeśli kilkakrotnie dostaje się odmowę pomocy, to potem nie ma się już siły prosić po raz kolejny – może ma rację, a może ktoś mógłby powiedzieć, że mógł się bardziej postarać, a może historia tak naprawdę wyglądała jeszcze jakoś inaczej).
Ta historia daje mi do myślenia nie tylko dlatego, że może zmieniła moje spojrzenie (w sumie mimo wszystko aż tak nie zmieniła), ale też dlatego, a może właśnie dlatego, że uświadamia iż nigdy nie mamy pewności jaka jest prawda (czy on mówi prawdę, czy niczego istotnego nie pomija)… i chyba nigdy nie będziemy mieć i ważną dla mnie jest nauką, że trzeba żyć mimo wszystko – trzeba żyć nawet nie znając prawdy. Może niekoniecznie trzeba o każdej takiej historii mieć własne zdanie… czy w ogóle musimy mieć na każdy temat jakąś opinię? Mam takie poczucie, że nie musimy… nie muszę wszystkiego wiedzieć, nigdy nie będę wiedzieć wszystkiego ale nie muszę też być we wszystkim idealny – mogę postarać się nie unikać wzrokiem bezdomnych i żebraków, mogę być miły jeśli ktoś z nich mnie zagada (postaram się nie unikać, choć unikam nie dlatego, że patrzę na nich jak na gorszych, a raczej z dyskomfortu i lęku, choć z tych historii wynika, że to oni jednak są bardziej lękliwi), ale nadal mogę powiedzieć: nie, nie dam ci pieniędzy ani nie zrobię zakupów, ale mogę zaprowadzić/pojechać z tobą do najbliższego schroniska, bo nadal wierzę, że można to rozwiązać inaczej.

Cóż, powiedzieć „nie wiem”, to chyba i tak o dwa kroki dalej niż być przekonanym, że się wie wszystko i o wszystkim… Pamiętam tą historię o tych 5 dziewczynach, które zginęły w Escape Roomie, raz mimowolnie przysłuchiwałem się wiadomościom czy „Uwadze” czy gdzie ta historia była wtedy przytaczana… słuchałem tych rodziców, którzy szukają winnych, taki miałem niesmak trochę. To jakby szukali zemsty… ale ich jeszcze jakośtam można zrozumieć, gorszy w sumie niesmak miałem słuchając komentarzy mojej rodziny.
Ale po co w ogóle o tym oglądać programy (jak moja rodzina)? Że też ludzie tak lubią się pławić w tych tragediach i co gorsza zawsze mają na ten temat coś do powiedzenia… ok, ja też zwiedzam obozy i czytam różne rzeczy, też by można powiedzieć, że się pławię w tragediach, ale moja motywacja jest jednak inna i z pewnością nie jest to ocena (a raczej zrozumienie psychologii ludzkiej).
A weźmy wypadki drogowe. Raczej to nigdy nie jest tak, że ktoś kogoś potrąci i „o wow, zabiłem se człowieka, ale fajnie”, tylko raczej jest sam zszokowany, roztrzęsiony i przerażony. Owszem, to go nie usprawiedliwia, ale też… ja nie wiem czy człowiek powinien być karany za popełnianie błędów (może by wtedy się nie bali i nie uciekali z miejsca przestępstwa) – tzn. nie za błędy w stylu kierował i potrącił kogoś (a bardziej już za błąd w stylu wsiadł za kierownicę po alkoholu). Ale w tym temacie to dopiero można się nasłuchać komentarzy, samych mistrzów kierownicy.
No w ogóle, ciężkie tematy, nie będę się już rozwijał, ja nie jestem takim mistrzem kierownicy. I po prostu męczy mnie, że większość ludzi musi coś powiedzieć o każdej sprawie i w każdym momencie i najczęściej jest jeszcze przekonana w 100% o swojej racji.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.