Przypomniało mi się właśnie, że kiedy zaczynałem pisać tego bloga ponad 20 lat temu, nie wiedziałem co chcę robić w przyszłości… przyszłość nadeszła, a ja nadal nie wiem… Przez wiele lat obstawałem przy pracy fizycznej, bo przynajmniej głowę ma się dla siebie i można myśleć o czym się chce. To jest prawda ale ostatnimi czasy i ten stan zaczął mnie męczyć, za dużo myślenia i czasu dla siebie ;) W poprzednim wpisie napisałem już o seminarium – była to odmiana i dobrze mi zrobiło. Teraz miałem taki urlop, w czasie którego zamiast do pracy uczęszcza się na jakiś kurs. To może być cokolwiek coś twórczego, coś związanego ze zdrowiem, języki, coś biurowego – no wszystko. Ja wybrałem sobie rysowanie :) Bo było, bo akurat wypadało na mojej pierwszej zmianie, bo pomyślałem że to doskonała okazja zająć się czymś, na co nigdy nie mam dość czasu… Aha, bo to jest urlop dodatkowy do rocznego urlopu i w pełni płatny, jedynie sam kurs trzeba sobie zapłacić ale zwykle to nie jest duża suma. No na pewno mniejsza niż tygodniowa wypłata, więc się opłaca :D
Jeśli chodzi o samą rejestrację, to też nie wiedziałem, a teraz będę już mądrzejszy – można się zarejestrować, mailem dostaje się papiery, które trzeba pokazać pracodawcy, a w razie czego (gdyby się jednak nie dostało tego urlopu w tym terminie) można się przez kolejne 2 tygodnie bez problemu wypisać. No a przynajmniej tak jest na kursach z uniwersytetu mojego miejsca zamieszkania.
Taki był ten tydzień:
14.10
Tylko 9 osób jednak w takim kursie bierze udział (myślałem z jakiegoś powodu, że 14!), trochę straszno :D (i jestem jedynym facetem :P przypuszczałem że tak może być ;) ). Najpierw prowadząca położyła 11 przedmiotów pod kawałkami materiału i mieliśmy po dotyku zgadywać co to. Każdego pytała o każdy przedmiot, chodziło chyba o pobudzenie wyobraźni :) Tego pierwszego dnia było dużo takiego gadania, o tym jak ważne jest wymierzenie rysowanych obiektów (że od tego zaczynać i jak to robić), trochę o perspektywie i pokazywała nam techniki… hmm, cieniowania kreskami? czy jak to nazwać :P Narysowałem butelkę (moją butelkę na wodę), rysunek został w sali, mieliśmy zostawić i postawić przy oknach żeby jutro na nie spojrzeć jak przyjdziemy (poza tym że jednak chyba coś nie do końca wymierzyłem :D to nawet wyszło nieźle), ogólnie tego dnia chodziło o perspektywę i światłocień. Mamy przez 4 dni poznać 4 techniki, a piątego dnia tworzyć naszą ulubioną. Ale ogólnie dosyć miło, bo 5 godzin, w tym jedna przerwa 30-40min, to zlatuje :P To koło supermarketu, to można pójść coś zjeść itp. No i co jeszcze np. mówiła… żeby nie rysować co nam się wydaje, że powinno być, tylko patrzeć i rysować to co widzimy – no i faktycznie chyba jest to częsty błąd, bo mi świta, że różne te książki o rysunkach też tą zasadę dość mocno akcentują. Że rysowanie to tak naprawdę nauka patrzenia… I że to po prostu przeniesienie odpowiednich tonów w odpowiednie miejsca ;)
Tylko z parkingiem to jest tak trochę średnio… parking wzdłuż ulicy ale prawie wszystko pełne, znaczy tam zawsze coś znalazłem, jedno czy dwa miejsca, ale ciasno, więc trochę stresująco…
15.10
Dziś prowadząca spóźniła się godzinę… (ktoś tam z pracowników nas poinformował że dzwoniła), bo opiekuje się matką i coś tam w nocy się działo (no cóż, ona sama jest już starsza, to jej matka tym bardziej…), więc wszyscy zaczęli coś rysować, no to ja też, coś nowego, szklankę (w uchwycie metalowym) ale ten rysunek już niezbyt mi się podobał :P Potem, jak już do mnie podeszła, to powiedziała że nieźle, ale „elipsy nie mają kantów” :D no cóż, starałem się żeby nie miały ale jednocześnie chciałem oddać, że szklanka ma brzeg np. przeźroczysty i to w sumie trochę wygląda jakby zakończenia były ostre… ale innym błędem (i tu się z nią zgadzam :P ) jest to, że końcówka uchwytu nie wypada w tym samym miejscu co na szklance… bo narysowałem ją na oko :P bardzo się trzeba pilnować żeby jednak NIC na oko nie rysować ;) No to ona potem taki szkic mi zrobiła, że też trzeba odmierzyć gdzie wypada uchwyt… No, racja :P W sumie to chyba najważniejsza rzecz jaką wyniosę z tego kursu, to będzie, że nie rysuje się na oko, tylko proporcje trzeba odmierzyć ZAWSZE – co ma sens i zdecydowanie pomaga rysunkom. No to zapytała czy chcę poprawiać czy na nowo narysować, powiedziałem że na nowo i zacząłem rysować drugą szklankę ale mierzenie też nie jest takie proste i długo mi zajęło żeby chociaż tyle narysować no i jeszcze tym razem kształt uchwytu mi nie chciał wyjść :P
Więc tego dnia nic nowego raczej nie robiliśmy, tłumaczyła jeszcze o tym, że na rysunkach właściwie można widzieć same trójkąty, je naszkicować i reszta „sama wyjdzie” ;) z przykładami, no i tam też trochę o rysowaniu oczu i nosa. Na koniec zaczęła pokazywać rysowanie grafitem (kolejna rzecz o której nie było mowy, że mamy przynieść, no ale się przyda jak pokaże ale my raczej tą techniką na kursie rysować nie będziemy).
Tego dnia zabrałem szkicownik ze sobą do domu, bo myślałem że może nawet coś porysuję, ale w końcu i tak nie wyszło… A w ogóle co do szkicownika, to od razu w poniedziałek ona mówi: „O, to z Action, prawda?”, przytaknąłem, a ona mówi, że dobre mają te szkicowniki (i tanie), bo fajna faktura papieru, gładkie kartki się w ogóle nie nadają do rysowania, a te mają dobrą fakturę… „i czemu w ogóle robię reklamę sklepowi Action? Powinni mi chyba zapłacić” – się śmiała ;)
A swoją drogą prowadząca ma nawet swoją stronę, znalazłem: klik :)
16.10
Dziś zaczęliśmy rysowanie tuszem, tu raczej (przynajmniej ona tak rysuje) rysuje się bez szkicu, rysuje się linie, jak się zrobi błąd, to można go „ukryć” wśród linii ;) Najpierw niemal każdy zaczął coś z fantazji rysować (ale nam nie szło tak dobrze jak jej :P ), więc wróciliśmy do rysowania obiektów, jedna kobieta przyniosła dziś jabłka ze swojego ogrodu, ot tak żeby rozdać, bo ma za dużo ;) i prowadzącej się spodobało, że niektóre z listkami były, więc potem prawie wszyscy zaczęliśmy rysować te jabłka :P narysowałem i myślę, że już to „początkowe stadium” nawet nieźle wyszło (choć trochę za mało cieniowania ;) ). Potem była przerwa, a po przerwie niestety listek mi się zwinął i już tak ładnie nie wyglądał :D Więc następny etap pracy to już wersja trochę z fantazji i już trochę przez nią poprawiona. Po przerwie prowadząca chciała nam też ciasto kupić (w podziękowaniu że byliśmy tacy mili wczoraj ;) tzn. że zrozumieliśmy że się spóźniła – tak jakbyśmy mieli inaczej zareagować :P no tak wyszło to trudno, nie tragedia przecież), ale tam większość nie chciała ciasta… to wymyśliła, że w takim razie możemy sobie wybrać po jednej widokówce z jej prac tuszem i wybrałem sobie taką z charakterystycznym pomnikiem naszego miasta ;) No ja bym tam ciastem nie pogardził :D ale zgadzam się, że widokówka, to lepszy prezent, bo pamiątka na stałe :) (zwłaszcza, że w piątek i tak będzie ciasto – jedna z uczestniczek zaoferowała się, że upiecze z tych dzisiejszych jabłek :P ). Ogólnie rysowanie tuszem bardzo mi się spodobało i mam ochotę na więcej :) Tego dnia w domu udało się nawet jeszcze dwa rysunki zrobić (chociaż po czasie widzę błędy na wszystkich :D ale cóż, dobrze że widzę, to oznacza rozwój)! Do tuszu w zestawie miałem takie szklane pióro, ale miałem też osobno kupione pióro ze stalówką i na zajęciach nim rysowałem, a w domu spróbowałem tego szklanego – nim się ogólnie chyba jednak lepiej rysuje.
17.10
Dzisiaj rysowaliśmy kredkami… i niestety muszę powiedzieć, że ta technika nie bardzo mi pasuje ;) Zacząłem rysować jabłko pociągnięciami kreski jak na jabłku i nie wiedziałem co dalej żeby nie popsuć :P Potem ona mi pomogła, że np. tą żółć na całym rysunku można dodać… ogólnie już było czuć, że jej styl nawet w rysowaniu kredkami, to jest to kreślenie linii we wszystkie strony, a dla mnie to fajnie pasuje tuszem, ołówkiem też jest ok (chociaż niektóre rysunki ołówkiem wolałbym też robić chyba w jedna stronę) ale kredkami mi jakoś nie pasuje… (za dużo się innych rysunków naoglądałem i za dużo kolorowanek inaczej kolorowałem :D człowiek ma zakodowane jednak coś innego ;) ), albo może nie to że mi nie pasuje, bo jej rysunki wyszły super i wszystko w nich pasuje ;) po prostu ja tego nie „czuję”. Pogłębiałem te kolory ale nie umiałem też wydostać światłocienia z tego jabłka, bo tam gdzie padało światło, to było akurat w czerwone miejsce na jabłku, a jednocześnie czerwony jest najintensywniejszy (więc najciemniejszy w moich oczach) więc potem jeszcze raz trochę poprawiła, a ja jeszcze na końcu dodałem plamy na takie jakie mniej-więcej miało to jabłko. Wyszło oczywiście ładnie ale no nie można powiedzieć, że to ja narysowałem :D Bardziej to była praca wspólna :D no i nadal nie „czuję” tego :P (ale obrazek jest rzeczywiście piękny! po czasie muszę to przyznać nawet bardziej).
Przy okazji uświadomiłem sobie, że moje tuszowe jabłka z wczoraj, te rysowane w domu mają ten sam problem, a zwłaszcza to kolorowe – brak odpowiedniego światłocienia :P jak wchodzi kolor, to ja już się skupiam na wypełnieniu go, jakbym kolorował kolorowankę :D zamiast na oddaniu kształtu więc światłocienia… ale dobrze, że to przynajmniej zauważyłem, to już i tak spory plus, że widzę swoje błędy.
Jutro mamy robić co chcemy techniką jaką chcemy, to myślę, że chyba i tak wybiorę tusze :P Ale nie wiem co narysować, jabłek i butelek mam już dość :D
18.10
Dzień ostatni był luźny i jakiś krótszy :P długo się nie mogłem zdecydować co rysować i jak w końcu, więc zacząłem jednak ołówkiem. Potem chciałem sobie zrobić kompozycję z 3 kredek, co tak sobie się trzymało, więc prowadząca podsunęła mi jedną kredkę opartą o rolkę taśmy i obok gumkę – spoko pomysł :) zacząłem i mi nie wyszło coś mierzenie, więc zostawiłem i zacząłem jeszcze raz :P ale rysunku nie zdążyłem dokończyć, bo to był bardzo luźny dzień, jedliśmy ciasto, na końcu jeszcze rozmawialiśmy o rysunkach gotowych i ogólnie co z kursu wynieśliśmy i trochę wcześniej skończyliśmy. Ja wyniosłem na pewno to, że obiekt rysowany trzeba mierzyć (oczywiście nie linijką, ale mierzyć), nie zapominać o proporcjach, kątach, wielkościach, światłocieniu… no i to jest już myślę dużo! A to że widzę błędy już nawet w tych moich rysunkach, to też jest na plus :) Na koniec nam jeszcze powiedziała żebyśmy rysowali. Przynajmniej godzinę tygodniowo, albo chociaż raz w miesiącu ale regularnie. Mam nadzieję jednak wygospodarować tą godzinę w tygodniu ;)
Na przyszły rok planuję malowanie dla niemalujących :P Aaaale trzeba przyznać, że tam tak dużo ciekawych kursów znalazłem, że nawet się zastanawiam czyby nie zrobić niektórych nawet na własną rękę… Np. programowanie w Java Script, Python! Nie wiem czy przypadkiem to jednak nie powinny być kolejne moje kursy ;) ciągnie mnie też bardzo…