Koniec świętowania – szara rzeczywistość

Hmmm…
Często piszę tak jakby nigdy nie zależało mi na życiu. Bo najczęściej mi po prostu nie zależy (co to za życie?). Ale czasem umiem je docenić.
Pamiętam jak kiedyś podejrzewałem u siebie poważną chorobę. Może nie śmiertelną, ale może śmiertelną gdy się jej nie leczy. Zwłaszcza, że miałem sporo objawów (a przynajmniej tak mi się zdawało – tak to bywa, że jak o czymś myślimy, to nagle wszędzie to widzimy). Przestraszyłem się trochę. To chyba znaczyło, że nie chcę po prostu odpuścić i umrzeć czy coś w tym stylu. Ale z drugiej strony to sam nie wiem, może bardziej bałem się leczenia niż śmierci. Jednak myśląc logicznie doszedłem do wniosku, że chyba nie mogę być na to chory, bo dwa miesiące wcześniej miałem robione badania, które raczej wykryłyby tą chorobę (a przecież dwa miesiące to za mało na jej rozwinięcie).
Ale tak właśnie jest – kiedy życie jest w jakiś sposób zagrożone, wtedy najczęściej je doceniam.
Bo ja na prawdę chciałbym coś z życia mieć, być szczęśliwy, ale kiedy pomyślę, że taka długa i trudna droga przede mną, to nie wiem nawet czy warto nią iść, czy to szczęście do którego dążę jest warte tak ciężkiej drogi…
Dziś sobie pomyślałem, że wiele bym dał by choć jeden dzień być normalnym mężczyzną… ale zaraz potem doszedłem do wniosku, że byłby to zapewne ostatni dzień mojego życia… wolałbym raczej zabić się niż spowrotem stawać się tym kim jestem…
Są takie rzeczy o których nie potrafię napisać tu na blogu tak by każdy mógł to przeczytać… nie potrafię nawet napisać tego w swoim pamiętniku, ani nigdzie… to po prostu nie przejdzie mi przez… palce? klawiaturę? długopis? może to źle, może powinienem to z siebie wyrzucić, ale nie potrafię… tego jak czasem o sobie myślę… tego jak bardzo czasem sam siebie nienawidzę…
za co? nie wiem… za to, że jestem…
———
„Nie jest ważne jak długo się żyje, ale ważne jest jak się to życie przeżyje.”
– słowa moje własne…
(Wypowiedziałem je kiedyś upierając się, że chciałbym mieszkać w jakimśtam miejscu świata i nic mnie nie obchodzi, że tam są trzęsienia ziemi czy churagany i inne katastrofy i ogólnie żyje się niebezpiecznie, bo wolałbym pomieszkać tam kilka lat niż kilkadziesiąt tutaj. Ale słowa te wypowiadam też oceniając mój sposób odżywiania – wolę żyć krócej jedząc hamburgery popijane Colą niż dłużej jedząc jakieś zielsko popijane soczkiem czy herbatką.)
…ale tych słów chyba sam nie przestrzegam… bo nie potrafię brać z życia ile się da… lub po prostu dla mnie nic nie ma i nic mi się od życia nie należy…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.