Jestem

Nie, nie napiszę „wróciłem”… pomijając fakt, że nie miałbym tu do czego ani do kogo w sumie wracać, to nie „wróciłem”, a „przyjechałem” tutaj znowu. Wracać będę za 11 miesięcy znowu tam… i może już zostanę…
Przeczytałem wszystkie notki od mojej nieobecności na wszystkich blogach które mam w linkach :) i dopiero teraz sam mogę coś napisać.
*Podróż tam*
Jako że jesteśmy w Unii, na granicach się już nie stoi – głupio, to cała frajda polega na tym żeby przynajmniej z godzinę postać ;) Miałem chociaż nadzieję na jakiś korek na autostradzie, a tu nic (tak, wiem, że jestem dziwny, ale lubie stać w korkach gdy się nigdzie nie spieszę, a przecież się nigdzie nie spieszę, a tym bardziej nie spieszę się wracając).
Lubię w czasie jazdy obserwować ludzi, kierowców, szczególnie kierowców TIR-ów. Zastanawiam się gdzie właśnie jadą i o czym myślą stojąc godzinami na drodze… Pewnie nie lubią swojej pracy, większość nie lubi. Ja bym lubił… całymi dniami w trasie, zdala od domu, za kierownicą dużego samochodu… ja bym lubił… Obserwuję też innych, całe rodziny. Dałbym wszystko, wszystko, WSZYSTKO, WSZYSTKO żeby być tym facetem, który jechał z żoną, z dwójką dzieci i z czterema rowerami na dachu… pewnie jechali na wakacje… tak chciałbym być nim… albo kimkolwiek byle nie mną…
*Na miejscu*
Tam było fajnie, bardzo fajnie – jak zawsze. Spacerując po mieście (po pięknym mieście, jest ładnie, mógłbym zakochać się w samym widoku tych miejsc) zdołałem nawet poczuć się jak normalny człowiek. A czasem nawet ponoszą mnie marzenia…
A ludzie… lubię ludzi tam… bo są różni… i wyglądają może nawet dość dziwnie czasem, a mimo to nikt się na nich nie patrzy jak na UFO… Nawet nikt się za mną nigdy specjalnie nie oglądał… może dlatego zdołałem poczuć się niemal normalnie… tam się czuję dobrze… na pewno lepiej niż tu…
Jednym zdaniem było super!
*Powrót*
Nie było nawet tak źle, pewnie dlatego, że jesteśmy w Unii, więc mogę się chociaż pocieszać, że to zawsze lepiej. Może nie było też tak źle, bo mamjuż te 18 lat i jeśli będę chciał, to nic nie powstrzyma mnie od pojechania sobie tam! Chociaż na chwilę, na chwileczkę by posiedzieć na ławce… Poza tym pocieszam się, że przecież ten kraj jest cały czas, istnieje na prawdę, to nie jest jakaś inna czasoprzestrzeń ;) to tylko kwestia paruset kilometrów, żeby być w moim ulubionym miejscu…
Udało mi się nawet nie płakać z powodu powrotu… tak, kiedyś zawsze płakałem… Tylko raz chciało mi się płakać… ale to z innego powodu – popatrzyłem na celnika… i znowu mi się przypomniało, że nigdy nie będę policjantem… a to właśnie celnikiem chciałem kiedyś być najbardziej… nawet kiedy teraz to piszę, muszę się na prawdę starać by nie zaczęły spływać mi łzy, których mam pełne oczy, że prawie nie widzę monitora… Boże, jak można tak kochać jakiś zawód? No nie ważne… to inna historia…
Ah, i jeszcze raz prawie się rozpłakałem… dziś, patrząc na mapę „mojego Eldorado” wiszącą na mojej ścianie (od jakiegoś roku już) nie, nie odwrócę teraz głowy, bo najpewniej się rozpłaczę…
Paskudnie było bez bloga… nie wiem, ale to już chyba blogowe uzależnienie… Co ja bym zrobił bez tego bloga? Czy żyłbym jeszcze czy może już bym zwariował od natłoku uczuć i myśli w mojej głowie?
Dziękuję Wam za to że jesteście! Zdążyłem już mieć tutaj doła i dzięki wpisom, komentarzom, mailom poprawił mi się humor :) Dziękuję Wam, że jesteście! nawet jeśli dla Was to nic nie znaczy…
„Tam mój kraj, gdzie mi dobrze”
– przysłowie? powiedzienie?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.