Czytałem trochę w ukryciu. Teraz postawię ją chyba przy moich książkach, a może po prostu położę gdzieś? Teraz to już chyba nie ma znaczenia. Ale to ja musiałem ją pierwszy przeczytać.
Moje wrażenia po przeczytaniu są takie, że pod większością listów sam mógłbym się podpisać…
A w kilku momentach aż ściskało mnie za serce… jakbym to ja pisał…
Nawet teraz nie potrafię przytoczyć wszystkiego co mnie poruszyło, bo tak wiele było takich momentów… żadna z tych historii nie jest może w 100% moją, ale zbierająz z każdej po trochu wychodzi moja z całą pewnością…
To chyba zrozumiałe, że porównywałem się ciągle do opisanych przypadków, doszukiwałem się podobieństw i różnic… To skłoniło mnie do następujących refleksji.
Właściwie to nie wiem z kim częściej się bawiłem, z chłopakami czy z dziewczynami. W każdym razie na pewno wolałem męskie zabawy. Ale tak na prawdę to wolałem spędzać czas z dorosłymi. Nieżadko 'spławiałem’ koleżanki mówiąc: „dziś nie mogę, bo wychodzę” i rzeczywiście wychodziłem… z mamą do sąsiadki :P Lubiłem przebywać z dorosłymi, mieli ciekawe tematy rozmów, dużo mogłem się dowiedzieć, a ja byłem spragniony wszelkiej wiedzy. Zawsze marzyłem by chodzić do szkoły ze starszymi, najlepiej takimi osobami w wieku 30-40lat, wydawało mi się, że są dojrzalsi, bardziej wyrozumiali i że lepiej bym się czuł w otoczeniu takich osób. Ale najbardziej lubiłem bawić się sam. Z rówieśnikami często się nudziłem, a sam nigdy! Żyłem zupełnie innym życiem, no i tam byłem chłopakiem. „Tylko w dzieciństwie potrafiłam od nich uciec, odizolować się od przykrej dla mnie rzeczywistości. Uciekałam w tę bajkę, w której byłam chłopcem. Po prostu nim byłam.” (cytat z książki).
Druga sprawa, nigdy się nie zakochałem tak na prawdę, chyba dlatego, że jestem niesmiały w kontaktach z ludzimi, cóż, tak już jest. A seks obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Gdzieś mam to czy w przyszłości mógłbym doznawać jakichkolwiek przyjemności ze współżycia, czy wogóle bym nie mógł, gdzieś to mam, chcę tylko być sobą! A do miłości podchodzę inaczej, wogóle mnie nie obchodzi jakiej płci będzie osoba, z którą spędzę życie (mam nadzieje, że taka się trafi). Ja sam nie lubię gdy ktoś podkreśla płeć, więc nie będę patrzeć na to u partnera. Tak do tego podchodzę. Faceci bywają przystojni, a kobiety ładne – jeśli o to chodzi, to nie ma chyba reguły, że kogoś wolę bardziej.
Ze mną to jest tak:
– bez wachania zdecydowałbym się na leczenie gdyby rodzice wiedzieli i akceptowali to (bo całą resztę mam gdzieś, a znajomych mam tyle, że ich brak itak by pewnie nie zrobił mi różnicy);
– prawdopodobnie bym się zdecydował na leczenie gdybym miał kogoś kto by mnie wspierał (np. dziewczynę :P), bo wtedy też cała reszta nie byłaby najważniejsza;
– prawdopodobnie bym się zdecydował na leczenie gdybym miał kuuuupę kasy, bo niby za kasę szczęścia się nie kupi, ale jednak to byłoby pewne zabezpieczenie na wszystko.
Odbijając od tematu, oglądałem dziś (po raz pierwszy z resztą, jakoś nigdy nie miałem okazji) „Milczenie owiec” – fajny film, bardzo mi się podobał :) teraz muszę dorwać książkę :) Nawet nie wiedziałem o tym wątku transseksualnym :) Eh… może to i dobrze, że mama postanowiła jednak tego nie oglądać. Nie chciałbym by ktokolwiek sobie pomyślał, że transseksualizm ma coś wspólnego z obdzieraniem ludzi ze skóry :P
***
Kim mam być skoro nie jestem sobą?
Od lat ciągnę dwa „teatry”
Jeden pokazuję ludziom
Drugi chowam tylko dla siebie
Najgorzej jest wtedy,
gdy zaczynają się gryźć
Pierwszy ośmieszony przez ludzi,
Drugi zbuntowany przez „ja”
Któremu przyznać rację?
Kogo poprzeć: jednostkę, czy ogół?
Odczucie, czy rozum?
A może ciągnąć je nadal nie znając końca
cierpień i zamętu…?