matematyka

No dziś to była porażka totalna! Matematyka była absolutnie NIE znośna! Może z dwa zadania mam (te najmniej punktowane :P ), z reszty (prócz jednego czy dwóch, których wogóle nie mam) po kawałku. Tak z 8 punktów może będę mieć. Czyli nie zdam. I nie przesadzam tym razem. Bo jest coś co mnie też strasznie wkurza, a mianowicie to jak mnie pytają: „Jak ci poszło?” a po mojej odpowiedzi, że źle słyszę: „Tak tak, a zawsze masz dobrą ocenę”. Tak oczywiście, ostatnio po takiej odpowiedzi dostałem 2 (rzeczywiście ocena świetna), a po odbowiedzi „Raczej źle” (skwitowanej tym samym) dostałem 3 (no szczyt moich marzeń to to nie jest). Ale nie, ludzie dalej swoje, a ja już od dawna nie zawsze mówię, że źle, bo kiedy uważam że poszło nienajgorzej to mówię, że raczej ok. Raz się wkurzyłem i powiedziałem coś w stylu: „DOBRZE! Uważam, że dobrze mi poszło, bo sprawdzian był prosty i większość mam dobrze! Pewnie dostanę dobrą ocenę!” zatkało pytającego :> No ale po chuj pyta skoro wie lepiej?! @#$%^& Wkurza mnie takie coś :[
Na krótko wracając do matematyki, albo ja mam jakieś zaćmienia na takim egzaminie, albo coś tu było nie tak… No przecież to nie było dla przeciętnego ucznia śmiem twierdzić! Opowiadam tacie o jedym zadaniu, a on mi na to, że to się oblicza za pomocą całek. A co to są całki? No ja przepraszam, ale w naszym programie nauki matematyki w liceum tego nie było. Jednak sobie obiecałem, że nauczycieli o moją porażkę obwiniać nie będę ani nikogo. Bo nie ma sensu, może ja za mało się uczyłem, trudno. Przynajmniej jedną ważna zasadę nauczyłem się chyba stosować w życiu (choć może nie zawsze mi to wychodzi): Najpierw patrz na siebie, na swoje winy, na swoje wady, a dopiero potem oceniaj/obwiniaj innych! Nowa matura nadal mi się podoba, tzn, jej forma itp. tylko poziom trudności to jakby nieporozumienia (albo to ja mam taki dziwny umysł, który z takimi zadaniami jednak sobie nie radzi).
A jak na historii będą mieć większość o II Wojnie Światowej, to się pochlastam ;) Nie no, żartuję, historii bym nie wziął ze względu na wielość przygotowań do matury z tego przedmiotu w naszej szkole.
No nic, najgorsze za mną :) chociaż na „-” ale na jakiś czas (do poprawki :P ) za mną. Teraz tak myślę… niektórzy może nie wierzą, że tak źle mi poszło, bo nie widać tego po mnie. No ale co? Miałem wybiec z płaczem „Boże, tak źle mi poszło, chyba się zabiję!” czy jak? Przecież nic na to już teraz nie poradzę, nic nie zmieni moje martwienie się. Jak mawiała Ania z Zielonego Wzgórza: „Słońce będzie wschodzić i zachodzić bez względu na to czy zdam” :)
Jak widać są sprawy, w których jestem optymistą ;) (choć może tu właśnie powinienem się martwić? nie wiem, ale nie zmienię zdania, że martwienie się nic nie da).
Poza tym wkurza mnie pewna baba z mojego miasta. Idę sobie kiedyś do domu, a ona na to:
„Ooo… już ze szkoły? Ah nie, bo to matury przecież” (no kurde mol! to niektórzy bliżsi znajomi czy rodzina nawet nie wiedzą kiedy ja mam maturę, a ta wie niewiadomo skąd)
ja: „Dzień dobry, a tak.”
ona: „A co potem? Studia jakieś? Bo do pracy to gdzie? nie ma raczej.”
ja: „Nie wiem.”
ona: „Ale myślisz pewnie o czymś, jeszcze nie wiesz”
ja: „Nie wiem.”
A za parę dni się dowiaduję, że z moją mamą też gadała. Ona jest po prostu nie do zniesienia czasami… no wszystko musi wiedzieć! A więc przy najbliższej okazji oświadczę uroczyście, że na razie nie musi się mną przejmować, bo nie zdałem matury z matmy :P
Eh… te uroki małych miasteczek :/

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.