# 449 (wciąż rozmyślam…)

Jak tak ostatnio nie widziałem w niczym sensu, to stwierdziłem, że raczej powinienem był wyjechać za granicę do pracy zamiast kombinować tak jak teraz z tym mieszkaniem. I jeszcze jak widzę te ciekawe ogłoszenia o pracy w Anglii, to się pytam co ja tu do cholery robię jak debil jakiś zamiast po prostu załatwić sobie taką robotę i nie marudzić, że nic nie ma sensu. I nawet tak gadałem z rodziną i stwierdzili, że to nie jest taki zły pomysł. Że mogę np. za rok wyjechać, a mieszkanie wynająć i przynajmniej będzie na zwrot kredytu. No też niezła myśl i jak na razie to tak chciałbym zrobić. Wszystko się zobaczy, ale takie plany przynajmniej podnoszą mnie na duchu :)
Babcia jakoś dziwnie nadużywa końcówek „-łyśmy” (albo jestem przewrażliwiony). A mnie chuj strzela, bo w moich uszach brzmi to tak wyrzygawczo, że nie potrafię pisać o tym bez obrzydzenia.To brzmi jeszcze gorzej niż „byłam”… nie wiem czemu, może że liczba mnoga, to większe natężenie babskości :P
Po drugie… już się zaczyna… że mógłbym sobie znaleźć jakieś koleżanki… /lol/ jakoś koleżanki do mnie nie ciągną – czują chyba podświadomie, że ja nie ich. Więc na moje pełne powątpiewania milczenie słyszę …bo nie można być takim samotnikiem… Niee… no jasne, przecież powiem: „Cześć! Mam na imię xxxxxx, ale to tylko w papierach, więc mów mi „Ben”, bo jak kurwa widzisz, wyglądam jak obojnak, więc jestem chłopakiem” :D Zajebiście w chuj no nie? :] Tylko poznawać nowych ludzi :D [przynajmniej umiem sobie pożartować, bo to w sumie w pewnym sensie zabawne, smutne acz zabawne]
No i trzecia sprawa… babcia sobie żartuje, że schudnę (bo mało jem, znaczy wcale nie mało, bo tyle co zawsze, ale wiecie jakie są babcie) i na moje stwierdzenie, że byłoby to nawet wskazane, odpowiedź, że nie jestem przecież gruby i jakbym się ubrał bardziej jak dziewczynki, to cośtam… że biodra to normalne, a z ramionami nie jest tak źle. No kurwasz żesz… znaczy jest tragicznie :P (zwłaszcza, że już druga osoba mi tak mówi) i to ma być kurwa pocieszenie? :D Może dla dziewczyny, ale nie dla faceta. Chyba trza się zapisać na jakąś siłownię czy cuś czy jakoś rozbudować ramiona, bo masakra :D
Tak się żyć nie da na dłuższą metę. Nie mam wyjaśnienia na swoje zachowanie dla nikogo. Kręci się, kombinuje, a to i tak do niczego nie prowadzi. I jeszcze się cierpi. Raz mi się w rozmowie z A. wymsknęło jaki byłem szczęśliwy jak mi wtedy powiedziano, że chodzę jak mój ojciec. A. mi na to: „Dziwna jesteś, ja bym się załamała.” Cóż, a mnie załamuje stwierdzenie, że mam barki węższe niż biodra… Jak Jak ludziom wyjaśniać takie rzeczy? Jak tłumaczyć? Czy w ogóle da się inaczej niż jednym słowem: transseksualizm.
Myślę sobie… są jeszcze „transwestytki” (tak, kobiety też mogą być transwestytami), jeśli są świadome swojego tv radzą sobie…
Transwestytyzm o typie podwójnej roli, transwestytyzm fetyszystyczny, crossdressing, transgenderyzm, transseksualizm… dlaczego z tego wszystkiego to musi być transseksualizm? (nieźle, nieźle, teraz zamiast pytać: „Dlaczego ja?” pytam: „Dlaczego nie coś lżejszego?” :P może kiedyś przestanę w ogóle stawiać sobie takie pytania bez odpowiedzi… może…)
Także zaczyna mi to ciążyć, że wszyscy pytają dlaczego taki jestem, a ja wiem.
I tak sobie myślę… będzie co ma być… nawet jeśli wszyscy się odwrócą, to wreszcie zrozumieją dlaczego całe życie byłem taki jaki byłem…
Myślę, że wreszcie zacząłem myśleć logicznie. Bo czy ludzie, którzy mieliby mnie nie zaakceptować są warci tego żebym dla nich/przez nich cierpiał całe życie? Może wcale nie są tego warci? Bo jeśli się odwrócą, to chyba nie byli?
I nigdy wcześniej nie przeglądałem spisu lekarzy z nadzieją, że może w końcu do któregoś zadzwonię… A jak na mnie to już dużo. Tylko czy starczy mi tej nadziei i tej zimnej krwi?
„Wszyscy ludzie się boją… ale odważni nie myślą o strachu i idą naprzód! Czasem po śmierć… ale zawsze po zwycięstwo!”
„Ostatni lot” – Jere Longman (wiem, już wklejałem, ale bardzo lubię ten cytat)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.