jeszcze trochę smęcenia i takich tam

Co jest ze mną, że trafiam na fałszywe alarmy bombowe? :P W zeszłym roku na UZ akurat miałem zajęcia, w minioną niedzielę w Katowicach akurat byłem (i wróciłem 2 godziny później niż planowałem! bo się najpierw kazali spod Empiku rozejść…).
A swoją drogą… tydzień temu też wróciłem później (ale to u rodziny byłem) i oczywiście wysłuchałem (od babci), że to niebezpiecznie tak wieczorem tutaj chodzić. Ja oczywiście to kumam (bo mam lęki nawet za dnia), ale co mam na to poradzić, czasem trzeba późno coś załatwić, gdzieś iść czy skądś wrócić. Na co usłyszałem, że trzeba sobie znaleźć towarzysza. Ja: „Ale nie zawsze jest to możliwe”, odpowiedź: „Ale trzeba”. No kuwa, chuj mnie strzelił. Znaleźć se towarzysza? Takie coś jak ja se ma kogoś znaleźć? HAHAHA! no bez komentarza to pozostawię. Wkurwia mnie takie gadanie. Wkurwia, bo boli trochę.
I jeszcze na dokładkę słyszę od babci, że moja kuzynka jej dała nowe zdjęcie i że zawsze jej daje jak sobie zrobi. Zapewne w domyśle miało to oznaczać, że byłoby fajnie jakbym ja też dawał. A ja po pierwsze nie robię zdjęć gdy koniecznie nie muszę, a po drugie… no jak ja wyglądam w zestawieniu z kuzynem, który wygląda jak młody mężczyzna i z kuzynką, która wygląda jak młoda kobieta? No normalnie żałość mnie ogarnia na mój widok.
I po trzecie babacia się pytała czy bym poszedł na jakieś ćwiczenia do fitnes klubu (czy gdzieś tam). Nie, ale poszedłbym chętnie na siłownię :>
Napisałem „koleżance” że nie akceptuję jej zdania i takie tam. Bardzo spokojnie. Na co ona, że od kiedy jestem „taka propedalska” i czy zawsze muszę mieć ostatnie zdanie i że ona zdania nie zmieni i czy ja myślę, że mogą ją opierdalać. No brak słów… Ja jej spokojnie (bardzo spokojnie), a ona już z wyrzutem (kiedy to bardziej ja mam prawo robić wyrzuty), że ją opierdalam. I to ja jestem nerwowy taK? Bzdura, jak tak obserwuję świat, to jestem najbardziej opanowaną osobą jaką znam. Opierdalać to ja dopiero mogę zacząć :> Zakończyliśmy ten temat niby. Ale ona za każdym razem musi wtrącić jakieś „pedał” albo „ciota”, no to jej napisałem, że ma się przy mnie tak nie wyrażać. Ona cośtam znowu, a ja na to, że jeszcze raz taki tekst i skończymy tą rozmowę. Był spokój, ale w końcu znowu zeszło na ten temat, ja na to, że ona jest moją jedyną znajomą o takim zdaniu (bo w sumie na szczęście chyba tak jest), ona do mnie, że ja też. I w końcu powiedziałem „to może zakończymy tą znajomość?”, ona tekst, że się po mnie tego nie spodziewała i że i tak jestem w mniejszości. No to powiedziałem, że sobie nie życzę żebyśmy rozmawiali tekstami typu „pedał” i „ciota” i albo tak nie będziemy rozmawiać albo w ogóle i że obraża moje uczucia. Ona do mnie, że ja jej też. No to już się robi śmieszne. W ogóle to ja nie wróżę dobrze tej znajomości :P I dobrze by było ją zakończyć, bo mnie już męczy. I tylko się niepotrzebnie denerwuję (co nie służy mojemu zdrowiu).
Wracając do tego jak się oburzyła jak ją „opierdalam”… zauważyłem coś takiego u ludzi – wystarczy im delikatnie coś nie po ich myśli powiedzieć i już wyskakują z gębą. Nie ważne jak delikatnie i spokojnie chcesz im powiedzieć. Chyba odbierają to jako atak na siebie? Ja tak nie mam. Może dlatego, że przeżyłem już tyle ataków na siebie, że jeden więcej, jeden mniej nie robi mi najmniejszej różnicy.
A dziś połaziłem po antykwariatach i zakupiłem sobie „Metody kontroli umysłu” Silvy [co mi się very przyda, bo po każdej takiej rozmowie z „koleżanką” muszę się odprężać ;) a tu są przynajmniej podstawy medytacji] i „Numery mówią” (ja to w ogóle muszę się hamować, bo bym bez kasy wrócił). W dodatku pani powiedziała tak ładnie: „Reszta dla Pana :P a do mnie rzadko mówią na „Pan” toteż się ucieszyłem bardzo :P I tak sobie myślę… jest jeden plus w byciu transem :D Gdybym był „normalny” pewnie nie ucieszyłbym się tak na to „Pan” :D

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.