# 477

Wreszcie w domu. Dobrze jest w domu. Chociaż jak wjeżdżałem do mojej miejscowości, to tak sobie pomyślałem, że rzygać mi się chce… gdzie nie spojrzę znajome gęby, oni też mnie znają. Ale na myśl o dużym mieście też w sumie chce mi się rzygać, bo ten tłok, tłumy ludzi, na których trzeba uważać z każdej strony, bo ten pijany, tamten może cię okraść a ten ci wpierdoli jak się mu nie spodobasz… Nie, w ogóle jakoś nie odpowiada mi to. Pojechałbym w pizdu z tego kraju :P Wolę mieszkać w małym miasteczku, ale nie z ludźmi o takiej mentalności jak w polskich małych miasteczkach. Ale nie ważne. Teraz mam wolne i nie chce mi się o tym myśleć.
3 tyg. szybko mi zleciały. Byłem na śląsku ale jakoś nie miałem nawet kiedy pomyśleć o spotkaniu z kimkolwiek. Bo prawda jest taka, że pierwszego dnia zaczął boleć mnie brzuch, a potem to już nic mi się nie chciało (nawiasem mówiąc bolał mnie 3 razy w ciągu 3 tygodni i wczoraj jeszcze też), coś by trzeba z tym zrobić [aczkolwiek pocieszyły mnie statystyki – podobno przeciętny polak bierze 10 tabletek przeciwbólowych miesięcznie… no ja chyba do tylu to nie dojdę (mam nadzieję) brałem kiedyś 1, max. 2, a teraz no to no-spę jak mnie boli… ale chyba nie przedawkuję, co? :P ], tylko nie mam pojęcia co zrobić. Jeśli to rzeczywiście ta nerwica jelit, to niewiele można zrobić (ale może coś na uspokojenie?), a jeśli nie… znając moje szczęście, to mogą być nawet zbędne flaki (choć mam nadzieję, że nie, bo jednak chyba bardziej zauważyłem związek z żołądkiem). No nie wiem, ale tak się nie da funkcjonować na dłuższą metę.
A w domu czekały na mnie trzy rzeczy: „Byłam mężczyzną” Ady Strzelec (bo jak wiadomo kiedy zobaczę takie okazje, od razu kupuję), „Smętarz dla zwierzaków” Kinga (bom polował od roku przynajmniej; co prawda z luźną okładką, ale czego można chcieć do 10zł? :P a to w ogóle strasznie trudno wylicytować tanio) no i „Queen Greatest Hits 1” – dwupłytowe (bo mi siem jednak nie chciało teledysków ściągać ;) a do 30zł to chyba w porządku cena). I ogólnie jeszcze mam parę „drobiazgów” na liście do kupienia… moja lista subskrybowanych aukcji (tzn. subskrybowanych kategorii wyszukiwań – najlepsza chyba opcja na Allegro :P ) rośnie z dnia na dzień… teraz się właściwie jeszcze uparłem na coś i na książkę „Z Auszwicu do Belsen” Pankowskiego i MUSZĘ ją mieć! A jak na złość nie ma nawet w żadnej księgarni internetowej :( (w ogóle bym coś jeszcze Pankowskiego poczytał). Aaa… no i jeszcze coś MUSZĘ wylicytować na Allegro, bo takie rzeczy pojawiają się tam raz na kilka lat.
Ktoś mi ostatnio powiedział, że umiem się cieszyć drobiazgami jak fajna książka czy fajny film… no chyba coś w tym jest. A teraz idą święta, to czuję się tym bardziej rozgrzeszony z takiej ilości zakupów dla siebie :P Choć bo ja wiem… mógłbym coś z tych rzeczy zażyczyć sobie właśnie na prezent, ale… ale nie koniecznie jest to coś, co bym chciał żeby wszyscy na około wiedzieli :P
Jestem w domu i znowu zaczynam myśleć… czy nie jest tak dobrze? Na trochę tam (jak mam zajęcia) a resztę jednak w domu nie robiąc nic konkretnego. Fajnie. A po wakacjach już na pewno gdzieś za granicę do pracy. I nie starać się jednak jeszcze o to mieszkanie. A z drugiej strony wiem, że to tylko kolejne opóźnienie jakiegoś mojego prawdziwego życia. To kolejna wegetacja w oczekiwaniu na coś (ale może ja nie umiem żyć nie czekając na nic?). A jak jednak mieszkanie, praca to… co to zmieni? No właśnie. Nie wiem. Takie sobie dylematy…