Dziś mija 5 lat od chwili założenia bloga… pomyślałem o tym właściwie tylko dlatego, że 5 lat temu siedziałem przed swoim nowym komputerem, a dziś siedzę przed starym komputerem (aczkolwiek dobra maszyna, trzyma się chyba nieźle) i rozważam nawet kupno nowego (na przemian ze stwierdzeniem z poprzedniego nawiasu – że to jest w sumie ciągle jeszcze dobry sprzęt i nie ma co zachowywać się jak dziecko: „ja bym kciał vistę, bo inni mają” ;) ).
Pięć lat temu byłem cały podekscytowany, że będę pisać bloga – ja, najbardziej skryta w sobie osoba jaką znam, będzie pisać o sobie publicznie. I napisałem. I żyję! :D Baa… nawet parę osób które to czytały poznałem na żywo (chociaż staram się nie myśleć, że to czytały ;) i CO konkretnie napisałem a one przeczytały).
Nie wiem co myślałem wtedy o życiu… zatytułowałem bloga imieniem, bo nie wierzyłem, że kiedykolwiek będę mógł podpisać się nim w realu, gdybym miał wtedy choćby cień wiary na to, nie użyłbym w loginie imienia. Na prawdę w to nie wierzyłem, a tak bardzo chciałem gdzieś zaistnieć.Liczyłem na to, że się wygadam i będzie mi lepiej. Wygadałem się. I nie było lepiej.
Ale zostawmy to, stare dzieje, teraz jest lepiej, bo może być tylko lepiej (wciąż jednak pamiętajmy, że pomiędzy „lepiej” a „idealnie” zieje ogromna przepaść, czasem nie do przebycia).
Ale jest mi jakoś źle ostatnio. Często gdy jest mi tak niesprecyzowanie źle, myślę sobie, że to tak samo z siebie i nie wiem czemu, ale… skłamałbym gdybym powiedział, że samo z siebie… Chyba zawsze coś wpędza mnie w taki nastrój, a że czasem drobnostka to inna sprawa.
Bo on dostał się na studia, wymarzone. I fajnie. Tylko wtedy zdaję sobie sprawę, że ja nie mam marzeń. To znaczy mam, ale większość jest zupełnie nierealna. Właściwie w tej chwili nie umiem wymienić nawet jednego, które byłoby realne do osiągnięcia. Ach, no chyba że emigracja z Polski (tu przynajmniej nie dopuszczam myśli, że mogłoby być nierealne). I zdaję sobie też sprawę z wielu innych rzeczy… jak ja to powiedziałem? „czuję się chory psychicznie, ograniczony umysłowo”. Tak, właśnie. Ts to nie choroba psychiczna? A dla mnie to też choroba psychiczna. Kumuluje inne moje przypadłości (z których kto wie, może części by wcale nie było gdyby nie ts) i sprawia, że jestem… organiczony w różnych dziedzinach i nawet jeśli nie faktycznie ograniczony, to mój umysł ma te ograniczenia – więc ograniczony przez umysł, umysłowo. Ja tak to widzę, czasem.
I to życie niby wśród, a jednak gdzieś obok… męczy. Tak, spotkamy się, powiedz/powiedzcie tylko gdzie i kiedy …a potem… nie… sorry, nie pasuje mi… Ale to i tak wiarygodniejsze niż od razu ustalone „nie”. Przesadzam? W zasadzie teraz mógłbym? Mógłbym… gdybym nie wyglądał jak piętnastolatek, albo miał papiery, które potwierdziłyby mój wiek, a przy okazji nie wskazywały na inną płeć :[ Bo jestem taki k*** przezorny, że wolę nie ryzykować (bo jakbym gdziekolwiek musiał się wylegitymować to by była lipa…).
Ale niektórzy wiedzą… bo znaleźli bloga jeszcze jak był na imię, więc teraz znowu zgubili. Nie wiem do końca kto z moich internetowych znajomych, ale mam przypuszczenia co do niektórych. To w sumie dobrze.
Właściwie chyba chciałbym żeby nadal czytali…
Minął pierwszy tydzień września i nic. A śniło mi się dzisiaj, że pojechałem na drugą rozprawę i pobłądziłem w budynkach sądu (co za debilny sen… w rzeczywistości cywilny ma tylko jeden, o wiele mniejszy i dość przejrzysty budynek, i plac wygląda zupełnie inaczej).