Wciąż jeszcze bywają dni, kiedy wydaje mi się, że to sen. Pomimo wszystko mam wrażenie, że wciąż tkwię w tym samym koszmarze, że już niedługo, że zaraz, że MUSZĘ w końcu się z niego obudzić… wciąż się nie budzę. To jak paraliż przysenny.
Inni mają jeszcze gorzej. Ale może nie? Może oni mają po prostu gorzej inaczej… inne problemy, porównywalne, mniejsze…?
Wszystko. Ze wszystkim jestem do tyłu. Mam tyle lat, a „dojrzewam” dopiero. Jest lepiej, jest o tyle lepiej, że już nie pamiętam tego najgorszego, tego kiedy nie-dało-się żyć. Jest ciężko pod innym względem.
Czy wiecie jak to jest chcieć napisać o czymś… a nie móc? Pragnąć wyrzucić to z siebie, poukładać, pogadać, niby żeby ktoś przeczytał, a jednocześnie… no nie móc. Ani na blogu, ani na forum ani nigdzie indziej ani nawet w ukrytej notce. Ani pogadać. Ni jak, nawet w notatniku na dysku, dla siebie, nie wychodzi. A jak nawet coś wychodzi i nawet pojawia się wrażenie, że gdzieś może… to czytam i bełkot, bez sensu, nie napiszę.