# 704

Co to był za poj**** dzień. Czwartek. Po prostu nerwowy no. Pokłóciłem się z mamą. Bo se jeden kupujący wymyślił kuriera, na jego koszt no to ok w sumie co mi zależy, zadzwoniłem a tam mi mówią, że płacący musi mailem zlecenie wysłać. Się wkurzyłem, bo nie mam przecież obowiązku załatwiać takich rzeczy, poza tym ja nie wyślę nic tak, bo wygląd plus głos minus dokumenty :/ no ale to mama miała na siebie. No i tak się zaczęliśmy wkurzać (ona trochę niepotrzebnie), to zacząłem tłumaczyć, że na co ona się wkurza jak to ja się mogę wkurzać, bo nie mogę nawet takiej pierdoły załatwić jak nadanie kurierem, bo nie mam ochoty się tłumaczyć… i walnąłem w biurko i mi się komputer zrestartował noo i ona zaczęła dalej że już jak ojciec zaczynam rzucać rzeczami, no to ja się wkurzyłem jeszcze bardziej (bo ja NIGDY nie uderzyłbym kompa, no ok czasem opuszczę ręce trochę za mocno na niego, ale to wciąż nie jest uderzenie, co najwyżej walę w biurko jak wczoraj, a że to słaby sprzęt to właśnie tak się czasem zrestartuje… z resztą czasem, to robi nawet sam z siebie) i tak się zaczęliśmy kłócić, bo się nerwowy robię przez to że w sumie jestem człowiekiem bez dokumentów. Ale powiedziałem, że koniec, dzwonię. Dokładnie tego się obawiałem… że będę chciał szybciej, a będę miał później. No ale dzwoniłem. Pani w sekretariacie mnie poinformowała, że nie mają… yy… potwierdzonej prawomocności czy jakoś tak (pewnie o podpis sędziego chodzi). Tak mnie zatkało, że chyba aż było słychać… to się pani aż miła zrobiła i poinformowała mnie, że mam w przyszłym tygodniu… się dowiadywać. Aha. Ponad 2 tygodnie po terminie nie mam podpisu na kawałku papieru. Bez komentarza. Poniekąd pocieszające jest to, że przynajmniej nie jechałem na darmo, bo może tam akurat mają taką praktykę, że sędzia podpisuje jak mu się chce, a nie jak ktoś czeka. A może przeciwnie, może będąc tam osobiście by było szybciej. Trudno zgadnąć. Ale dobrze, że dzwoniłem, przynajmniej wiem na czym stoję.
Z tej okazji genialnie sobie wymyśliłem, że przecież dlaczego by już nie zadzwonić tam gdzie chciałem „jedynkę” zrobić i zapytać czy nadal jest ta opcja, że z nowymi dokumentami na NFZ robią. Po prostu tylko zapytać. Bo jak nie, to przecież nie mam na co czekać. No bo co tu ukrywać, w d*** mam te dokumenty, przeżyję czekanie na dowód. Natomiast operacji to się nie mogę doczekać :P

A jak się już kiedyś wyprowadzimy, to nie ma ch***, kupujemy DWA mieszkania. Nie, nie jedno duże, wolę już dwa małe. Mama jeszcze o tym nie wie ale właśnie tak będzie. Chcę mieszkać sam. Chcę sie wkurzać kiedy mam na to ochotę i żeby mi nikt nie mówił, ze cośtam.

Na forum już się naczytałem o zmianie peselu. Najlepszy post: „zauważyliście, że na tym druczku do aktualizacji, tam jest takie okienko, żeby zaznaczyć, co zostało zmienione. i są numerki rubryk od 8 do 20, ale bez 16. zgadnijcie, co zaznacza się w rubryce nr 16? tak, brawo! płeć. :D rozbawili mnie. można zmienić rodziców, a nie można płci.” i dalej: „co do braku odpowiedniego okienka do zaznaczenia, sam dorysowałem i zaznaczyłem to okienko na formularzu, pani nic nie powiedziała.” – hahaha, no trza se radzić :D

O kurwa, teraz już jestem pewien. Jeden znajomy sprzed lat (internetowy, ale „ze starego życia”) zna dwóch moich obecnych znajomych. Ale to nic, bo raczej niema szans żeby mnie rozpoznał :P a swoją drogą ciekawe by to było… (w sumie zna datę urodzenia, miasto… może nawet numer komórki, znał stary, ale już nie pamiętam czy i ten mu podawałem… w sumie to może i pokojarzyć).
Mam nadzieję, że nie jest gejem :D Chociaż to całkiem możliwe. W sumie jeśli chodzi o kolesi w necie, to mam chyba jakiś gej-radar :D
…nie, tylko lubimy te same seriale XD

Mój… no dobra, to nie jest rodzina biologicznie. W każdym razie podobno mówił, że jak ja się znam na komputerze to mógłbym u niego pracować… Ależ to by było wspaniale… pokój jest, jedzenie za darmo i 10 € na godzinę, a wieczorami wychodzilibyśmy… już to widzę oczami wyobraźni, nocne życie Hanoweru :P tam z pewnością są fajne kluby :> (i nie koniecznie mam tutaj na myśli takie, do których chodziłbym z nim…). Że nie wspomnę o zarobieniu na „trójkę” w Belgradzie w przyzwoitym okresie czasu…
Hehe, no tak, ale „znanie się na komputerze” to pojęcie baaardzo szerokie ;) ok, jeśli to jakiś prosty program do księgowania, głównie liczby to by uszło, ale to przecież może być coś zupełnie innego. Nie wspominając już o innych sprawach, które muszę w tym kraju jeszcze załatwić przynajmniej na razie. Niemniej jednak, to miło sobie choć powyobrażać coś takiego czasem :P

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.