Nie 'ts’ jest problemem tylko inność. (miało być o pracy +komentarz do art. a wyszło jak zwykle ;) )

Artykuł (ja nie żądam :P wystarczy mi zaświadczenie, które mam od lekarza, a już na pewno nie chciałbym jakichś specjalnych dowodów na stałe, co nie znaczy, że mam coś przeciwko gdyby takie były dla chętnych).
Ale o artykuł mi nie chodzi, piszę o tym, bo rozbawił mnie jeden komentarz:
„Witam. Nie wiem ktos czy sa w Polsce jakies osrodki leczace transseksualistow oraz homosekasualistow? Nie oszukujmy sie to jest choroba i to powazna!”
:D Wiecie już co mnie bawi? Następny facet, który myśli, że zakozaczył pisząc o tym, że ts potrzebują ośrodków do leczenia, kiedy… w istocie są przecież takie ośrodki, bo my na prawdę potrzebujemy leczenia :D (rzecz jasna nie takiego o jakim zapewne myśli autor postu, ale jak by nie było prowokacja mu nie wyszła :D).

Byłem na następnej rozmowie w sprawie stażu. Podaję kartę, pani czyta, czyta, czyta… (a wcale nie było dużo do czytania :D ), w końcu mówi: „Pani…?”, no to wytłumaczyłem i ok, potem pyta: „Jaką pan skończył szkołę? Mogę mówić „pan”?”. Ja że tak oczywiście, no i odpowiadam. Ogólnie miło było i brzmi fajnie (no godziny pracy nie są w moim stylu, ale nie można mieć wszystkiego ;) ). Tylko, że szczerze mówiąc nie wiem na jakiej podstawie wybierze sobie pracownika… jedyne pytanie było o szkoły, no i jeszcze drugie – gdzie mieszkam (to niezbyt znana ulica, ale jak wytłumaczyłem, to powiedziała, że bym miał blisko). Więc na prawdę nie wiem, chyba nie na podstawie tego kto będzie miał najbliżej? :D (w gruncie rzeczy to wcale nie jest tak blisko, ale nie jest też bardzo daleko… właściwie gdzieś tyle samo drogi co do szkoły miałem). Brzmiało jakby chciała mnie zatrudnić :P ale osób ma chyba 3 na miejsce i może dla każdego ta pani jest po prostu taka miła :P Z resztą nie wiem… to znaczy ja bym chciał iść do tej pracy – tyle mogę powiedzieć, bo o lepszą ofertę na prawdę będzie raczej trudno (i na miejscu, i niezbyt dużo niezbyt ciężkiej pracy, i branża żywieniowa że tak powiem, choć praca biurowa oczywiście). Tylko, że jak będzie wśród kandydatów ktoś np. po technikum administracyjnym czy jakimś takim, to zapewne ma lepsze kwalifikacje do pracy w takim biurze niż ja i zdaję sobie z tego sprawę. No i tak zupełnie szczerze to pewnie każdy by wolał pracownika co ma imię, nazwisko, pesel i dowód jak należy, ale z tego też sobie zdaję sprawę i żalu mieć nie będę (no chyba, że do tych wszystkich urzędów co się tak wleką… noo ja już teraz rozumiem co miała na myśli pani z UCS miejsca mojego urodzenia mówiąca: „to szybko poszło” /z sądem, wyrokiem/… miała zapewne na myśli: „bo u nas to proszę pana wszystko trwa 5 razy dłużej” :/ ).

Ponadto muszę się pochwalić iż wypełniłem PIT przez internet :D Mam nadzieję, że dobrze… Trza iść z duchem czasu, poza tym… na prawdę nie mam ochoty pokazywać się w urzędzie.

„Sześć minut, które zabrały dziewięćdziesiąt sześć ludzkich istnień” – oblał mnie zimny pot jak ten artykuł przeczytałem, i to dosłownie. Taka moja druga fobia – tłumy. Ja na prawdę, na prawdę nie rozumiem jak ktoś dobrowolnie pcha się w tłum (jakikolwiek). Dlatego koncerty bez miejsc siedzących nie są dla mnie. Nic z tych rzeczy. Pamiętam jeszcze ze szkoły jak raz na jakiś czas na auli było jakieś przedstawienie czy coś… zwykle szło się z nauczycielem na początku lekcji ale kilka razy tak jakoś szliśmy bez nauczycieli i jeszcze na przerwie. To było paskudne, okropne i… no niefajne :/ Zastanawiałem się tylko czy gorzej jest zgubić klasę czy pchać się z tym tłumem… brr… wolę nie wspominać (nawiasem mówiąc to bardzo nieodpowiedzialne i niezorganizowane ze strony nauczycieli, że nas tak puszczali). A potem w życiu… raz byłem na koncercie ze „wstępem wolnym” to wiadomo – kupa ludzi. Szedłem wtedy z mamą, nie za bardzo w tłumie nawet, ale dla mnie to już było za wiele, już zaczynałem się dusić i w końcu mówię, że ja nie mogę tu być, nie mogę, natychmiast muszę wyjść i poszliśmy na koniec… na końcu jest w porządku :P W sumie ostatnio na dniach mojego miasta, też byłem i to nawet dość na przedzie… no ale siedziałem na barierce, za którą było przejście – to spoko :P Oczywiście poszedłem tam zanim jeszcze ludzie się naszli, a odszedłem jak już sobie poszli.

I po raz kolejny… ech, cytat z ts forum:
„Skoro my nie potrafimy byc tolerancyjni to czego rzadamy od innych? Dlaczego maja sie nami nie bulwersowac skoro my sami sie bulwersujemy na inne odmiennosci niz standardy i stereotypy?”
Czyli nie jest ze mną tak zupełnie źle, skoro nie tylko ja to zauważyłem ;) Znowu wraca ta sprawa – nie rozumienie mniejszości choć się jest mniejszością… A ja odpowiedziałem:
„(…) oczywiście masz rację… jednego mnie nauczył mój problem transs.: zrozumienia dla ludzi, którzy są w JAKIKOLWIEK sposób inni (może nawet nie „zrozumienia” ale „przyjęcia do wiadomości”, że są i też są ludźmi).”
No właśnie, bo to nie chodzi o „zrozumienie” nawet. Pewnych ludzi niekoniecznie da się zrozumieć, ale ja dzięki temu co sam przeżyłem/czułem wiem, że oni sobie swojego losu też nie wybrali.
Powiem teraz jedno i powiem to głośno oraz wyraźnie: NIGDY NIE BYŁEM DYSKRYMINOWANY Z TEGO POWODU, ŻE JESTEM TS, KIEDYŚ BYŁEM DLATEGO, ŻE BYŁEM INNY!
Widać co mam na myśli czy nie bardzo? No więc mam na myśli to, że problem ts tak na prawdę dziś wiele osób rozumie (chociaż może nie „rozumie” ale „przyjmuje do wiadomości” i nie traktuje nas jakoś gorzej itp.), przynajmniej w realu – na żywo (bo przez neta to se lubią niektórzy pokrzyczeć – jak w komentarzach pod artykułem). Natomiast ludzie nie lubią i nie rozumieją inności.
I czy ja muszę być tv żeby akceptować tv? Czy muszę być tg żeby akceptować tg? Czy ja nie mogę wspólnie z tv i tg iść na imprezę czy coś takiego na przykład? Bo co, bo mnie skojarzą z tv i to jest takie straszne i broń Boże żeby ts zadawał się z tv/tg/crossdresserami? No ręce opadają. Pewnie, że ja nie chcę być utożsamiany z tv czy tg, no bo to by jednak było lepiej jakby społeczeństwo znało różnicę i prawidłowo podporządkowywało, ale no ej bez przesady. Zupełnie szczerze mówiąc, to ze wszystkich forów najbardziej lubię forum tg, a nie żadne ts :P
Dlaczego jest to dla kogoś (nie dla „kogoś”, tylko konkretnie dla niektórych teesów) problem że oprócz nas istnieją też tv, tg…? i śmią się pokazywać w mediach i tak dalej… No przecież to oni potrzebują więcej uwagi niż ts (tak teraz uważam). My się leczymy, znikamy w tłumie… tv i tg nie mają tak łatwo. Ale żeby jedna mniejszość nie mogła zrozumieć drugiej (tak „blisko leżącej”), to mnie zadziwia. Albo chociaż zaakceptować, już nawet nie zrozumieć. Albo co to komuś przeszkadza, że np. jakiś facet lubi nosić damską bieliznę? (jakie to w ogóle ma znaczenie czy to jest „normalne” czy „nienormalne? – a racja, o tej kwestii pisałem parę notek temu, że kryterium „normalność” się nie liczy, jedynie występowanie krzywdy lub jej brak). Podobno 30% mężczyzn założyło kiedyś (lub robi to regularnie) coś z damskiej garderoby. Ale żeby mnie to przeszkadzało, to bym chyba musiał mieć na swoim punkcie jakieś kompleksy (a mam :D ale nawet mimo tego mi takie rzeczy zwisają :P). Nie przeszkadza. I to nie tylko dlatego, że mam słabość do facetów w makijażu (no dobra, kredka do oczu wystarczy, ale lubię jak mają :P), a np. ta grafika jest moim zdaniem całkiem ładniutka :P
Z jednym się tylko w tym wątku zgodziłem – nie chciałbym się zamykać w jakimś „getcie ts”, na pewno bym nie wytrzymał :D
I w ogóle (kolejny wniosek z mojego życia): po cholerę ja się ścieram? Po co tłumaczę ludziom pewne rzeczy, które ich nie obchodzą? Po co np. tłumaczę komuś czym jest astrologia, kiedy on i tak „wie swoje”? (to przykład, ale to się może tyczyć wszystkiego). Po co robię takie rzeczy? Nie lepiej po prostu znaleźć miejsce gdzie ludzie „mówią tym samym językiem” i tam pogadać, poczuć się dobrze i na miejscu? Tia, muszę to sobie powtarzać ;)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.