’- objawy, przyczyny, metody zwalczania. Przeczytałem. I to na tyle była ciekawa, że opisy wszystkich lęków przeczytałem. To z resztą ciekawe poznać lęki innych, np. lęk przed religią, że można się czuć źle w towarzystwie wyznawców innych religii; a ja przeciwnie, bardzo lubię, zwłaszcza jak są mili. Mnie wręcz ośmielają do kontaktów z ludźmi (cel: zdobyć wiedzę na temat danego wyznania; w tym celu podjęty wysiłek: kontakt z ludźmi, wyznawcami danej religii). O właśnie – wczoraj byli ŚJ i się pytali co tam u mnie, to powiedziałem na jakim jestem etapie. Potem zapytali czy jestem zadowolony, na co ja że bardzo, no i życzyli wszystkiego dobrego :)
Notka będzie długa, ale proszę o przeczytanie i komentarz (tylko 3 strony A4 edytor tekstu mi pokazał, więc dacie radę ;) ). Nigdy o to nie proszę, bo to sprawa czytających czy chcą czytać i coś powiedzieć czy nie, ale tym razem to ma być część mojej terapii :P Tam przynajmniej tak pisze, żeby o tych lękach porozmawiać z przyjaciółmi, napisać itp. I coś w tym jest właściwie… to chyba nie prawda, że o fobii lepiej nie mówić, bo ją oswajamy, bardziej przekonuje mnie, że mówienie sprawia, że wydaje nam się mniej straszna. Podobno nabieramy rezerwy itp. Pisało też, że to nic dziwnego mieć wiele lęków, zwykle tak jest, bo wiele z nich jest bliskoznacznych, podobnych.
Teraz z takich moich wspomnień… mogę powiedzieć, że dwa lęki jakoś mi przeszły. Bałem się kiedyś bardzo wojny (że może wybuchnąć itp.), do tego stopnia, że bałem się oglądać wiadomości a taki „przykaz” z lekcji WOSu uważałem prawie za zamach na moją godność ;) (ale poważnie, teraz się śmieję, a kiedyś byłem oburzony i rozgoryczony tym, że ktoś każe mi oglądać wiadomości). Ale to jakoś mi przeszło… może dlatego, że poznałem realia życia w czasie wojny. I pewnie, że nie jest fajnie być akurat w bombardowanym mieście, ale generalnie to wojna jest konfliktem politycznym, no gdzieś tam toczą się walki, ale ludzie żyją podobnie. Śmieją się, płaczą, zdradzają, umierają, rodzą, dają sobie prezenty i umawiają się na randki. Drugi lęk tyczył się pożaru (że mi się dom spali itp.). Teraz już wiem, że nawet jak coś się zapali, to przecież nie znaczy że pójdzie z dymem do fundamentów w 10 minut. I tak dalej… no ale przejdźmy do książki.
Nie boję się zmian, nowości, ryzyka, nie centralnie. Jedynie tego, do czego mogą prowadzić (np. ośmieszenie się, bycie krytykowanym itp.).
Lęk przed konfrontacją lub konfliktem (1) – właściwie się boję, ale nie na tyle by desperacko tego unikać. Potrafię się kłócić (kulturalnie i spokojnie, ale zawsze) na forach, wręcz sam wchodzę w środek takich dyskusji ;) Na żywo tez potrafię się czasem postawić jak już ktoś kompletne bzdury wygaduje, ale reakcja mojego organizmu… jest taka iż mam wrażenie że widać jak mną rzuca jak mi serce wali :D o tak, ładnie to ująłem. Czasem do tego piekielnie pieką mnie policzki, ale to serce… nawet bardziej niż jak mnie spotka coś niespodziewanie, bo tutaj narasta w miarę jak zbieram się na odwagę by się odezwać). I wcale nie jest mi łatwiej z każdym następnym razem. Rodzi się raczej schemat identycznego zachowania – „zaraz coś powiem, więc już czas żeby mi serce zaczęło walić” ;) Ech, nie jest łatwo.
Lęk przed zażyłością lub miłością – jeszcze zanim przeczytałem opis, przemknęło mi przez myśl, że to może się mnie tyczyć, z tym że nie odczuwam tu żadnego lęku, ale pisze: „niezdolność do miłości lub jej odrzucenie; to także brak umiejętności dzielenia się z innymi swoimi najskrytszymi myślami i najgłębszymi uczuciami.” – ano, tego nie potrafię. A jak przeczytałem „Jeśli (…) wolisz oglądać telewizję, niż wejść w relację z innym człowiekiem, to znaczy, że cierpisz na lęk przed zażyłością lub miłością” to mi się przypomniało to jak mi ciężko dopisywać na maile/wiadomości :D Chociaż to nie jest śmieszne. W tej chwili powinienem wejść na pocztę, bo obiecałem komuś się odezwać… a nie mogę, nie mam ochoty/nastroju… nie wiem czego nie mam, coś mnie blokuje. Nie wiem co jest ze mną. Dlatego nie mam stronę wcześniej opisanego lęku przed byciem niekochanym, życiem bez partnera. Tak żyję, generalnie jest… no znośnie jeśli tylko nie myślę o tym jak mogłoby być fajnie. Bo mogłoby być też niefajnie, podporządkowanie się, kompromisy, liczenie się z kimś drugim, nie byłbym już panem samego siebie. Współżycie, tzn. egzystowanie na jednej płaszczyźnie z drugą osobą… jakoś niezbyt :P Samotność nie jest zła. A związek, jeśli w ogóle, to wyobrażam sobie jako życie dwóch osób bardziej obok siebie niż ze sobą (ze sobą to w sypialni :D ), no ok, wspólne podróże czy obiadki u rodzin, ale na co dzień jednak bardziej obok.
Lęk przed napadem (2) – no tu nie ma wielu rad jak się pozbyć lęku, jedynie takie jak zminimalizować ryzyko napadu. No i generalnie nie ma co komentować, nie? Wielu ludzi z resztą się tego boi.
Przy lęku przed śmiercią wspomniano, że niektórzy nawet boją się pisać testament lub nawet mówić o tym. Ja przeciwnie, myślę, że mówienie oddala lęk. Z resztą nie przesadzajmy, myślę że śmierci boję się przeciętnie, jak każdy. A podoba mi się rada: „Umrzesz tylko raz; nie umieraj setki razy, myśląc o tym bez przerwy.”
Lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami (3) – zaznaczyłem go, bo na niego składa się też lęk przed tłumem, przed tym zgnieceniem. Na pocieszenie powiem, że to jeden z lęków pierwotnych (drapieżniki zaganiały ofiary w wąską pułapkę). I co ciekawe, ludzie na niego cierpiący najczęściej mają też lęki społeczne. No niestety.
Lęk przed psami i innymi zwierzętami (4) – to też właściwie lęk pierwotny. No to już poważna fobia, bo właściwie zdecydowałem, że nie wyjdę z domu sam inaczej jak samochodem… bo sąsiedzi mają psa :/ No i ja nic do tego nie mam, nawet uważam, że to z ich strony szlachetne że go przygarnęli po tym jak jego pani zmarła, no ale go sobie wypuszczają i biega po całym osiedlu :/ W związku z tym ja raczej nie pójdę sobie pobiegać ani pojeździć na rowerze. Ale to było dobre… ostatnio ciocia: „O piesek!” ja (rozglądam się ze zgrozą i szepczę): „Gdzie? Aaa, ten”, ona: „Wiesz, że jak widzę psa to szaleję” (ona kocha zwierzęta), ja: „Taak, ja też…” (’w zgoła odmienny sposób’ – chciałem dodać :D )
Lęk przed zjawiskami atmosferycznymi – no zwłaszcza nie lubię wiatru, po tym jak nam dwa razy drzwi balkonowe otwarło. I teraz mi się wydaje, że zawsze może się coś stać. Burza też nie jest przyjemna jak już jest, ale bez przesady.
No i teraz się zacznie, bo przechodzimy do rozdziału 'Lęki związane z ego’.
Lęk przed zażenowaniem (5) – „Ludzie dotknięci tą fobią boją się zawstydzenia, rumieńców (…) nie znoszą krytyki ani komplementów czy emocji.” – tak, to prawda, nie lubię też komplementów, ale o tym będzie jeszcze dalej. „Badania wykazują, że ludzie rzadko patrzą na innych, żeby ich oceniać.” – to prawda. Ja nie patrzę w tym celu. Nawet kiedy kogoś „wyśmieję” (sam dla siebie w duchu), robię to w sumie z sympatią (np.: Ale wygląda, śmiesznie, zielone włosy, ale w sumie fajnie!), tak samo nie widzę wpadek innych, tylko własne. I tak pewnie ma większość ludzi :D (tylko łatwo mówić, trudniej o tym zawsze pamiętać). A czasem wręcz ludzie, którzy robią coś głupiego są tym bardziej sympatyczni i lubiani. Ale tutaj jest wyraźna sugestia, że jednak terapeuta jeśli zaniżone poczucie własnej wartości.
Lęk przed popełnieniem błędu (6) – tu jest bardziej o pracy, projektach z nią związanych itp. A ja się boję, że źle wyliczę kasę i przy kasie mi zabraknie. Albo że wysiądę na złym przystanku i nawet nie to, że będę musiał kupić następny bilet czy przejść kawałek dalej pieszo ale że ktoś to zauważy i się tym ośmieszę (chyba, że mi się spieszy, to się boję, że się spóźnię, a przecież nie powiem prawdy dlaczego, bo wstyd i w ogóle samo spóźnienie to nic miłego).
Lęk przed krytyką (7) – bo zbyt dużo potem o tym myślę… zamiast raz przemyśleć, wyciągnąć wnioski, to ja za dużo… i bez sensu…
Lęk przed odrzuceniem – tego chyba już nie mam. Ok, nie miałem paczek znajomych, nigdy nie byłem częścią grup i co? Lubię spać, jeść, czytać książki i pisać opowiadania. I lubię to co lubię. I lubiłbym tak czy inaczej, więc co z tego, że byłem odrzucony? „Nie pozwól, aby odrzucenie przez kogoś określało cię jako osobę. Jesteś więcej wart.” – dokładnie to mam na myśli. Może nie miałbym tyle czasu na to co lubię gdybym miał więcej znajomych. A szkoda by było nie mieć na to czasu :)
Lęk przed komplementami (8) – tu mnie coś olśniło. Może dlatego nie umiem np. powiedzieć: „Ja to poniosę” gdy robię z kimś zakupy, albo ogólnie proponować pomocy. Żenuje mnie chwalenie za to. Innych to cieszy, mnie krępuje. Ale jakoś specjalnie nie unikam też sytuacji gdzie mnie chwalą(przynajmniej tyle). Jeszcze niezbyt to lubię dlatego, że jak raz mi się coś uda, następnym razem ktoś może oczekiwać, że też mi się uda, a jak się nie uda, będzie jeszcze gorzej.
Lęk przed tym co pomyślą inni (9) – jak każdy. Choć jednocześnie każdy wie, że nie ma co się tym przejmować. No i ci inni rzadko kiedy coś na prawdę myślą… (to też wiem po sobie, rzadko myślę cokolwiek na temat kogokolwiek kogo spotykam, zazwyczaj jestem bardziej zajęty myśleniem o swoich lękach ;) ).
Lęk przed okazywaniem emocji (10) – „Ta fobia przejawia się niechęcią do okazywania emocji: płaczu, śmiechu, gniewu, zakłopotania i innych. Ludzie cierpiący na nią nie okazują uczuć, są chłodni w reakcjach, a nawet unikają sytuacji, w których może dojść do emocji.” Ale najciekawsze: „Osoba, która miała problem z okazywaniem uczuć w dzieciństwie, prawdopodobnie będzie je miała przez całe życie, bo ich kontrolowanie stało się u niej automatyczne.” – no właśnie, się stało. Tylko nie wiem dlaczego… może jako dziecko w pewnym momencie uznałem, że nie ma sensu, że lepiej nie okazywać nic i tak mi zostało… Nie żeby mi to przeszkadzało AŻ tak bardzo… ale to chyba niedobre.
Lęk o bezpieczeństwo dzieci – no jeszcze nie mam dzieci ;) Ale nawet jak już będę miał… niech mnie ręka boska broni przed straszeniem moich dzieci! Na pewno, nigdy nie powiem im niczego w tonie: „Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi, bo cię porwą, zgwałcą i zabiją!”, bo to jeden ze sposób wychowania dziecka na kogoś kto się potem boi ludzi. A przecież można też powiedzieć: „Nieznajomy może zostać twoim przyjacielem, ale jeśli jesteś sam, to lepiej nie rozmawiaj z nikim obcym, bo nie wiesz kim jest. Powiedz o tym najpierw rodzicom.” itp.
Lęk przed spotkaniami rodzinnymi – nie lubię. Na tyle, że czasem się denerwuję. Ale bez przesady.
Lęk przed ludźmi – jednak to pojęcie zbyt ogólne żeby się tu nad tym rozwodzić. To wynika z tych wszystkich innych lęków.
Lęk przed publicznym wypowiadaniem się (11) – nawet nie wiem jak skomentować. No nie lubię i denerwuję sie podobnie jak w „(1)” – takie same nerwy. I też nie jest łatwiej z każdym następnym razem.
Lęk przed tłumem – tu też chodzi o to zgniecenie, stratowanie (więc moja forma lęku bardziej pasuje do klaustrofobii).
Lęk przed śpiewaniem i tańcem – powiem inaczej: po prostu NIE śpiewam i NIE tańczę :D (oczywiście przy ludziach :> ), tyle. I nawet nie mam nigdy zamiaru, więc nie numeruję tego lęku, nie zaliczam do zwalczanych ;)
Lęk przed homoseksualizmem – no serio jest w tej książce :D i to potraktowany jak każda inna fobia, bardzo sensownie napisane. Ale to jest dobre: „Powstrzymaj się od nienawiści także wobec homofobów. Zrozum, że niektórzy ludzie uważają homoseksualizm za realne zagrożenie dla prokreacji, zdrowia światowego (AIDS) lub wierzeń religijnych.” – no właśnie nie mogę tego zrozumieć :D ale ok, będę się starał :D
Komentowania części o lękach szkolnych w większości sobie odpuszczę. Miałem, ale teraz nie chodzę do szkoły. Może trochę też dlatego się wzbraniam przed dalszą edukacją. Ale myślę, że nie tyle szkoły, nauki itp. się boję, tylko tego co mnie tam może spotkać ze strony ludzi, czyli wszystko co już powyżej opisałem w sumie. Ale dwa następne lęki to jeszcze także szkolne:
Lęk przed kompromitacją (12) i lęk przed prześladowaniem (13) – myślę, że poniekąd zostało mi to do dziś. Ale na całe szczęście nigdy nie dałem się zastraszyć (i to też mi zostało do dziś), zawsze skarżyłem! :D No ale skutek to odnosiło.
Stres w pracy – tu chcę przytoczyć pewien cytat: „Osoby wykonujące prace fizyczne zwykle są mniej podatne na stres (…)” i w jakiś sposób ja o tym wiedziałem… i to jest też jeden z głównych powodów, dla którego ja wolałbym pracować fizycznie. Stresu mi wystarczy. Tutaj chodzi o to, że po prostu zdenerwowanie łatwiej rozładować wysiłkiem fizycznym, ale jestem też pewien, że praca umysłowa stresuje jeszcze bardziej niż fizyczna, bo po prostu jest bardziej odpowiedzialna.
To chyba tyle na tą chwilę… 13 lęków… albo 13 hmm… jakichś przejawów lęku, nad którymi trzeba by popracować… (a to i tak jest minimum, jednak śpiew i taniec, a tym bardziej zażyłość i miłość też powinienem tu doliczyć… bo może ja tego nie odczuwam, mi nie przeszkadza, ale nie jest normalne…).
Ale notka bardzo przydatna, mam z czym iść do psychologa ;)