Znowu mam taki okres… nie dość, że sporo się dzieje, to jeszcze dużo myślę… wspominam najróżniejsze rzeczy, szkołę (pod względem ludzi), edukację(pod względem wykształcenia), inne rzeczy…
Nawet nie wiem od czego zacząć, gdybym chciał to opisać… z resztą o wielu z tych rzeczy już pisałem, ale nie wiem… jak czuję potrzebę się powtórzyć, to chyba powinienem?
Ale nie teraz, teraz o ts ogólnie…
Nie napiszę o m/k, one mają jeszcze trudniej. K/m mają specyficzną potrzebę przechwalania się tym jak szybko i wspaniale następują u nich zmiany. Myślę, że często to niezamierzone „chwalenie się”. Ale jednak. Ale nie każdy mówi basem po drugim zastrzyku, a po miesiącu wszyscy do niego zwracają się na „Pan”…
Hmm, więc właściwie to m/k w pewnym sensie mają łatwiej. Napisałem na forum:
Tak sobie czasem myślę, że z tym „z dnia na dzień” to łatwiej mają m/k, bo mogą łatwiej zamanifestować swoją kobiecość (a choćby i była jaskrawa, przerysowana i groteskowa).
Jak widzę człowieka w szpilkach, długich włosach i makijażu, to będę mówił do niego w formie żeńskiej (nawet jeśli widzę, że to transwestyta) ponieważ najwyraźniej życzy sobie żeby się tak zwracać (chyba, że powie, że inaczej, to spoko).
Ale k/m nie mają tak łatwo… w tym tym sensie, że ja zawsze wyglądałem jak wyglądam, wcale się tak bardzo na hormonach nie zmieniłem, nie było tego „z dnia na dzień zmieniania roli”, dlatego właśnie tak wiele ludzi przyjęło, że po prostu tak wyglądam, ale to wciąż star(a) ja :/ I jaką ja mogę mieć wiarygodność? Jestem pewien, że jeszcze długo po nowych papierach połowa sąsiadów nie bardzo będzie wiedziała, że w ogóle coś się zmieniło.
Więc zależy od której strony patrzeć… nam (k/m) łatwiej się wmieszać w tłum, ale czasem za łatwo…
I dalej w tym wątku rozmawialiśmy też o… no ktoś tam napisał, że najchętniej by wyjechał, gdzieś gdzie go nie znają, zerwał wszystkie kontakty, napisałem:
Też tak czasem myślę… Nie uważam, że trzeba zrywać kontakt, ale dla mnie byłoby to komfortowe… obcy ludzie, najlepiej nie znający mojej przeszłości. Ja nawet przy rodzinie czuję sie nienajlepiej (i oni przy mnie). To coś, o czym na blogu też nie tak dawno wspominałem, więc nie będę się powtarzać, ale… w drugą stronę to nie działa. To znaczy ja nie należę do tych co by najchętniej nikomu (z ludzi, którzy mnie znali kiedyś) nic nie mówił, wręcz przeciwnie. W mieście którym mieszkam mógłbym wywiesić neon obwieszczający to ;) bo owszem – bardzo super jest jak spotykam kogoś, kto mnie nie zna, ale jednocześnie nie mogę strawić myśli, że ci co znali mnie kiedyś, zapamiętają mnie z wtedy… O właśnie – na naszej-klasie pojawiło się zdjęcie mojej klasy gimnazjum :/ I tak sobie pomyślałem… nie pozwolę na to, żeby ci ludzie pokazywali to zdjęcie kiedyś swoim dzieciom i mówili: „a była taka… dziwna, cicha, w sumie nie wiem”, już wolę żeby mówili: „to jest teraz facet” albo nawet: „jakiś wariat, zboczeniec itp.” :D byle wiedzieli, że nie jestem „k”! Reasumując: obracać się w towarzystwie ludzi nie znających mojej przeszłości (albo przynajmniej nie znających mnie w przeszłości), lecz ludziom znającym mnie kiedyś, uświadomić kim jestem. To moje marzenie.
Na koniec (z tego samego posta) moja odpowiedź na post o tym, że powinniśmy starać się zrozumieć rodzinę, że się myli nazywając nas, w końcówkach itp., napisałem:
A mnie to boli, ponieważ ja raczej nie miałbym problemów (i mam jedną osobę, która się NIGDY nie pomyliła mówiąc do mnie, więc jednak można). Nie jestem telewizorem czy telefonem, do którego obsługi można się „przyzwyczaić”. Kiedy ja się do kogoś zwracam, to nie robię tego z przyzwyczajenia tylko myślę jak się mam do niego zwracać.
Ech, dzisiejszy dzień uznaję za stracony – przesiedziałem w necie i nic konkretnego nie zrobiłem, nie lubię tak. Żebym chociaż zajrzał w miejsca, w które powinienem…
Chociaż zajęło mnie też Allegro. Otóż nie załatwię nic mailem, tam też trzeba pocztą wysłać ksero wyroku i dowodu, ale no spoko (przynajmniej nie trzeba potwierdzać notarialnie :D).
No i byłem po moją wspaniałą przesyłeczkę z Amazonu :> (bo wczoraj zastałem awizo), tylko jakieś głupie to… nie kazała mi nawet podpisać… Ech, kiedy ja chcę się pochwalić nowym dowodem, to nikt go nie chce oglądać :D
Boże jak mi się chce spać… od dwóch godzin ;) ale nie, oczywiście siedzę tutaj nic konkretnego nie robiąc. Tak, zdecydowanie mam dziś fazę marnowania czasu.