O jednym zapomniałem napisać w poprzedniej notce. O tym najważniejszym chyba. Jak zmieniło mi się patrzenie na pewne sprawy. Owszem, nie czuję się zawsze pewnie, ale nie mam poczucia, że muszę coś udowadniać. Np. kiedyś, oczywiście, myślałem sobie, że to ja chciałbym zarabiać na utrzymanie a żona/partner powinien być tym, kto zajmuje się rodziną, ale teraz… jak ja to mówię: zasmakowałem bezrobocia i mi się spodobało :D Nie miałbym nic przeciwko temu by siedzieć w domu i się nim zajmować. Już nie te czasy, że tylko kobiety zajmują się domem. Powinien robić to ten partner, który zarabia mniej (a jakoś mi się nie wydaje zdobyć super płatnego zawodu) i który chce. Ja nie mam nic przeciwko.
I jeszcze jeden okołotransowy temat (bo też mam tu zanotowany…).
Jakiś czas temu jedna młoda m/ka napisała na forum, że załatwiła sobie z dyrekcją, że będzie mogła w szkole funkcjonować jak dziewczyna. Posypały się komentarze jaki to zły pomysł i jak to powinna wszystko odkręcić, boo… i tutaj cała sterta czarnowidzących opinii ;) A ja sobie pomyślałem, że to zazdrość. Oni nie mogli, więc… (ja tam poczułem swoistą zazdrość, że ma fajnie). Oczywiście oni wszyscy mieli niewątpliwie rację co do tego, że jest to dość ryzykowne, nie wiadomo jak rówieśnicy zareagują. Ale ja skomentowałem to tak: „Ja i tak miałem problemy, i tak było źle, i tak byłem pośmiewiskiem, i tak byłem gorszy, i tak czułem się źle, i tak się bałem… więc gdybym sobie 'takie coś załatwił’, to przynajmniej sam bym się ciut lepiej czuł – reszta bez zmian.” I tak to właśnie widzę. A te głosy sprzeciwu brzmiały tak jakby ts przed leczeniem idealnie wpasowywał się w otoczenie, świetnie się czuł, niczym się nie wyróżniał od genetycznych i w ogóle się nie bał. Strach. Nie bez powodu badania mówią, że strach wśród ts jest bardzo wysoki. Nawet nie umiem zdefiniować tego strachu, ale on był zawsze (przynajmniej u mnie). On nie pojawia się w momencie rozpoczęcia leczenia czy comming outu przed otoczeniem, nic podobnego. On jest wcześniej, w takich momentach może osłabnąć a w miarę postępu lecznia mijać. Więc argument o strachu jest jak dla mnie słaby. Poza tym… jak można chcieć żeby coś się zmieniło nie robiąc nic? A tu jedna osoba zawalczyła o swoje i dostała opinię, że po co, że w Polsce mentalność ludzi nigdy się nie zmieni… Może i tak! Może i tak, ale gdyby ktoś pierwszy nie poleciał, to może ludzie nie uwierzyliby, że człowiek może latać.
’Był chłopcem. Żył jako dziewczyna.” I podtytuł: „Największa tragedia w historii nauki” – dokładnie… tragedia, że aż mi się słabo robi. No ale cóż, metody eksperymentalnej trzeba żeby zrozumieć, że nie da się wychować chłopca na dziewczynkę i odwrotnie. Szkoda tylko, że takie eksperymenty muszą być kosztem czyjegoś życia…