enneagram, fs, dół

Parę dni temu załapałem doła. Takie ogólne nerwy plus kilka dołujących wniosków. Zacznę od wniosków.
Przeczytałem ostatnio książkę o enneagramie.

„Jeżeli od najwcześniejszego dzieciństwa odbieram świat, najczęściej nieświadomie, jako zagrożenie dla mojej przestrzeni życiowej, to w późniejszych latach będę się starał utrzymać dystans w stosunku do innych ludzi, aby chronić siebie. Zachowanie to, wyniesione z czasów dzieciństwa, do początek pewnym zauważalnym postawom, które przejdą w reakcje nawykowe,
Postrzeganie dziecka:
'Świat mi zagraża’
Nieświadomy mechanizm obronny:
'Muszę chronić swoją prywatność”

tia…

„Piątki potrzebują więcej samotności niż większość ludzi. (…) Gdy są sami, udaje im się nawiązać większy kontakt ze swymi emocjami niż wśród ludzi. Nigdy się ze sobą nie nudzą, ponieważ ich umysł jest wciąż w stanie aktywności”
aż za bardzo… (wydaje mi się czasem, że ten blog to mój jedyny jakiś taki racjonalny kontakt ze światem ;) a teraz żeby zobrazować ile myślę, to powiem tak: dużo tu piszę, ale to co myślę, to ze dwa albo i trzy razy tyle… bo ileż to razy nie zapisuję tego co wymyślę…)

„We wczesnym dzieciństwie Piątki postrzegają świat jako zagrożenie i możliwość inwazji.”

„Piątki postawiły na ochronę przed inwazją z zewnątrz. Czują się bezpiecznie wówczas, gdy ustanowią dystans między sobą a innymi i są dobrze poinformowane o wszystkim: „Jeżeli będę miał(a) całościowy wgląd w sytuację, nikt nie zdoła mnie zaskoczyć”.
dobrze poinformowani… tia… na przykład całą podróż pociągiem rozpisana z dokładnością do stacji i minut postoju ;)

I takie fajne obrazeczki:

ten z domkiem na górce najlepszy :D

No tak, to jest jeszcze zabawne, ale dalej… Generalnie książka miała dawać jakieś rady, jak uwolnić się od danych uwarunkowań, każdy typ ma podane jaki jest gdy się nie kontroluje i jaki może być gdy zapanuje nad tymi negatywnymi emocjami. Co ma Piątka? „Obojętność”. Super, szczyt tego co mogę osiągnąć. To pierwsze co mnie zdołowało. No ale może trochę przesadzam, cytat:
„Kiedyś obojętność była moim sposobem na uśmierzenie rozmaitych lęków. Chciałem stworzyć sam sobie wrażenie, że mam wszystkiego pod dostatkiem, pochłaniając wszelkie możliwe informacje: gazety, książki…”
też brzmi niepokojąco znajomo… I ten „brak czasu” (to z kolei przejaw „Skąpstwa” – negatywnej strony).
Nie chcę tu przepisywać całego rozdziału, no ale:
„Być niezależnym to podstawowa sprawa. Mój własny świat wewnętrzny całkowicie mi wystarcza do szczęścia. Mógłbym przeżyć życie sam. Samotność wzbogaca człowieka. Nie potrzebuję ingerencji z zewnątrz, by odczuwać pełnie istnienia”.
W tym momencie myślę, że to nie prawda (a przynajmniej nie do końca, bo w pewnym sensie się zgadzam), ale że piątkom wydaje się iż jest to prawda.

„Zawsze naprzód zastanawiam się, czy jestem skłonny je zaakceptować (zaproszenie na wieczór do znajomych), czy nie, czego inni spodziewają się po mnie, a co ja jestem w stanie z siebie dać.
Mam bogate życie wewnętrzne, lecz z trudnością przychodzi mi mówienie o sobie. Prawdę mówiąc, najbardziej obawiam się rozmowy z kimś, kto wyraża zainteresowanie tym, co czuję.”

taki paradoks…

Ciekawe są natomiast „połączenia” enneagramowe. Tzn. wiadomo, że każdy z typów ma skrzydło, któreś z sąsiadujących z nim typów, ale na czym mało się skupiamy, to że dany typ może także wykorzystać energię dwóch typów powiązanych (te które się z nim łączą na schemacie). Dla piątki są to siódemka i ósemka – to ciekawe bo moim zdaniem to dwa typy, które jako jedyne wydały mi się najbardziej korzystne z całego enneagramu. Może o to chodzi, uważam je za korzystne, więc mógłbym z nich czerpać.

Potem przeczytałem drugi tekst, już tylko o piątce (też chyba z jakiejś książki, aczkolwiek ja ściągnąłem z netu).

„Według piątki pragnienia i intensywna emocjonalność to oznaki braku kontroli, a jeśli przysparzają cierpień – należy z nich zrezygnować. Piątki poczytują sobie za zaszczyt to, że bez trudu potrafią zrezygnować z potrzeb tak silnie kierujących życiem innych.”
Bardzo zgrabnie ujęte…

„Piątka odczuwa silniejsze emocje wobec innych, gdy jest sama i odtwarza spotkanie w pamięci niż w czasie jego trwania. Piątki twierdzą, że potrzebują samotności, by określić, co czują, gdyż uczucia ich są zamrożone w czasie spotkania twarzą w twarz. (…) Ponieważ Piątki nieczęsto o tym mówią, przyjaciele na ogół nie zdają sobie sprawy, jak wiele uwagi poświęcają one ważnym osobom swego życia, gdy są same, jak wiele czasu poświęcają rozmyślaniom o przyszłych lub przeszłych z nimi spotkaniach. Piątka potrafi wytworzyć silną więź psychiczną, ale druga strona może w ogóle nie wiedzieć, że tak wiele miejsca zajmuje w życiu wewnętrznym Obserwatora.”

„Piątki często zapewniają sobie bezpieczeństwo poprzez intelektualne przygotowanie się do przyszłych zdarzeń, poszukują więc przede wszystkim wiedzy, a nie ludzi czy rzeczy. Twierdzą, że czują się mniej izolowane wewnętrznie, gdy zbliżają się do zrozumienia praw rządzących wszechświatem czy mechanizmów ludzkiego zachowania. To tak, jakby znalazły się w krainie maszyn. Nie muszą się emocjonalnie angażować. Zdobywają klucze do tych maszyn i mogą spokojnie obserwować, jak inni ulegają zagrożeniom miłości i nienawiści. Nie mają poczucie, by traciły coś ważnego.”
No to prawda, też fajnie ujęte…

Ale to wszystko w zasadzie też brzmi dołująco. Najbardziej chyba to, że niektóre z tych cech ja na prawdę postrzegam jako pozytywy a to oznacza, że nie mam nawet chęci tego zmienić.

A teraz o przyczynach:
„Dwa typy rodzin doprowadzają u dziecka do chęci wycofania się. (…) Drugi typ jest bardziej powszechny. Jest to ten rodzaj rodzin, które tak bardzo narzucają się psychicznie dziecku, że zmuszone jest tłumić swoje emocje, by móc się od rodziny odizolować.”
A potem miałem doskonałą okazję zaobserwować to na przykładzie mojej rodziny. I to mnie dopiero w doła wpędziło. A gdybym się odezwał, to znowu by było, że się czepiam zupełnie bez sensu. Tia.
Zaraz potem miałem jeszcze okazję zaobserwować jak bardzo jestem nie dostosowany do świata w ogóle (to z resztą też gdzieś czytałem – piątki czują się jak nie z tej planety).
I teraz tak… pomijając może horoskop (aczkolwiek jak wierzyć, że dusza wybiera sobie taki moment urodzenia, który jest zgodny z jej charakterem, to ma to sens, można powiedzieć, że w moim przypadku horoskop jest podstawą pod resztę), typ enneagramu 5 jest doskonałą podbudową na fobię społeczną (dodając TS do tego to już w ogóle). Także wszystko razem ma sens, szkoda że taki mało pozytywny.
I jak tak załapałem tego doła, to doszedłem do tych samych wniosków co ktośtam na forum FS – że brać leki do końca życia, to w zasadzie wcale nie taki głupi pomysł. I ja się w ogóle nie dziwię czemu ludzie biorą leki i nie starają się robić nic ponad to. Mało kto ma tyle zapału. A z resztą nie wiem czy się opłaca, skoro zdarzają się nawroty. Już tak sobie pomyślałem, że jednak pójdę do psychiatry, ale ponieważ nie da rady wcześniej jak za miesiąc-półtora, to pozostaje tymczasem wrócić do terapii Richardsa (która to jak mówiłem – jest bardzo dobra, tylko… ten zapał…).

Na koniec kilka cytatów z forum FS:

„Uważanie, iż kilkanaście tysięcy lat temu ludzie mięli dużo znaczniej ciężkie, nerwowe życie, aniżeli obecne jest dalece chybione. Osobiście dla mnie bardziej stresujące jest potencjalne słuchanie pustych, tępych, zajadłych, złośliwych ludzi w pracy codziennie przez 8 godzin, aniżeli byłoby ewentualne czajenie się w krzakach z kuszą, łukiem i czekanie na jelenia, bądź sarnę. Jak słyszę rozmowy o tipsach, mężach, obgadywanie innych, to gotuje się we mnie dużo mocniej, aniżeli musiałbym uciekać przed czarną panterą. Już nie wspominając o tym, że ludzie upolowali sarnę i była ona dla nich. Teraz siedzisz w pracy, zamknięty w czterech ścianach jak małpa w zoo, następnie po miesiącu dostajesz 1317 brutto i po opłatach brakuje ci na sarnę na cały miesiąc. Poza tym ludzie kiedyś nie byli tak wykształceni, oczytani, wyedukowani jak teraz. Co daję większe szanse na myśli, emocje, analizy itp. Kiedyś ludzie działali na jałowym biegu swojego mózgu. A teraz nawet jak siedzą w fotelu po 15 po pracy, to nie mogą skupić się na filmie. Tylko myślą, kiedy stracą obecną pracę. Niestety od tego idzie zwariować.”
czyż nie ma racji?

„Jak byłem w sanatorium psychosomatycznym i zapytał mnie psycholog co mnie najbardziej w ludziach dołuje: – Odpowiedziałem: To, że mają większą frajdę z brzydoty, nieudolności, braku możliwości innych, aniżeli samemu chęci, ażeby zająć się sobą i sobie poprawić”
to też jest dobre…

I jeszcze taki dialog:
– „Związki to niekończące się doły i pojedyncze radosne chwile.”
– „Ciesz się, że jesteś bogatszy o te doświadczenia. Ja dziewczynę miałem tylko w snach ;) czasami też widziałem w filmach :P Dla podkreślenia wagi moich słów napiszę, że w maju skończyłem 29 lat ;) „

Oni mnie bawią :D ale to ten rodzaj śmiechu co jest nieco nerwowym śmiechem, bo brzmi zbyt znajomo.

I jeszcze sobie pogadałem o tym wszystkim ze znajomą emką (odnieśliśmy się też do tego co napisała inna na pewnym forum – że nie da się tak całkiem wymazać przeszłości, że gdzieś tam w psychice to zostaje, tyle lat życia z niewłaściwym ciałem, bo to nie jest normalne). A w końcu mówię:
ja 2:04:06
ale jak się jest (ts) to nie da się zrobić nic innego poza leczeniem
ona 2:06:02
da sie
ona 2:06:04
a jakze
ona 2:06:07
wegetowac :D
ona 2:06:13
albo sie jebnac pod pociag
ona 2:06:18
mamy az kurwa trzy drogi :D
ona 2:06:26
zmienic plec wegetowac zabic sie

:D i tym optymistycznym ;) akcentem kończę. Bo z nerwów (o których w końcu nie napisałem, bo dziś mi trochę przeszło, choć to będzie stresujący tydzień), to niedługo wyjeżdżam. Dobrze, że do pracy jakiejś, jakiejkolwiek, a może coś znajdzie się na dłużej… Ale to jest no… stresujące.

„Kto chce osiagnąć cnotę, musi zacząć od poznania siebie” (Krisznamurti)
tak… chyba odkryłem swoje nowe motto ;) nie żeby mi się aż tak podobało, ale chyba tak właśnie się zachowuję analizując wszystko i wszystkich (ale to też jest piątkowe skrzywienie).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.