Noo oczywiście, to było do przewidzenia – skoro po tygodniu wracam do swojego internetu z masą zaległości, to oczywiście on nie działa i to nie jest (raczej) router. No ale nic, może przynajmniej napiszę tą notkę (w przeciwnym razie pewnie bym wolał najpierw nadrobić zaległości) a jak ją skończę i zrobię porządek a net nadal nie wstanie, to będę męczyć TP.
Miniony tydzień upłynął mi bardzo przyjemnie, chociaż jak zawsze w takich przypadkach – troszeczkę stresująco, ale nie za bardzo ;) Oczywiście pełna z niego relacja to jest w notce ukrytej (gdzie, po co i do kogo pojechałem ;) ), a tutaj będzie tak bardziej „emocjonalnie-przemyśleniowo” ;)
Pierwszy wniosek jest taki, że potrafię żartować też na żywo :D w prawdzie nie tak dosadnie jak na gg, ale i tak to sukces. Drugi wniosek to taki, że jednak są w Polsce całkiem przyzwoicie wyglądające miasta (czytaj: bez brzydkich szarych, obdrapanych bloków, a przynajmniej ja nie widziałem). Trzeci wniosek – lubię podróże, no normalnie lubię i muszę tak co jakiś czas, bo to jest fajne :P Czwarty – że z moją kondycją nie jest tak najgorzej :D a to bardzo fajna impreza :) (tak, bo wracałem przez stolicę i miałem okazję zaliczyć to i zwiedzanie – tym razem nie takie nocne jak w lutym ;) ), żałuję, że gdzieś bliżej mnie nie ma podobnej (chociaż tak żebym mógł wpakować rower w samochód i dojechać), bo to by mnie może zmobilizowało do pojeżdżenia na rowerze choć raz w miesiącu :P No ale jak mówiłem – z kondycją nie jest tak źle skoro dałem radę + potem z plecakiem do domu i to nawet nie czułem się jakoś strasznie zmęczony :) A to było w sumie ponad 40km.
Co tam jeszcze… w sumie mam to co napisałem jeszcze przed wyjazdem i chyba mi tu teraz pasuje wkleić:
„tylko pod krzyżem tylko pod tym znakiem fekaliami się uczczą katolik z Polakiem” – tak mi się jakoś spodobał ten komentarz w oryginalny sposób podsumowujący to co działo/dzieje się w Polsce ;) (odnośnie tego 71 latka co rzucił w tablicę słoikiem,,,) Parę razy miałem ochotę o tej całej szopce napisać, ale wolałem usiąść i poczekać aż mi przejdzie :D Nie no, w zasadzie to ja już czasem nie wiem co powiedzieć po prostu. Ale czemu mam wrażenie, że na początku sierpnia wróciłem do domu wariatów?
Oczywiście wrażenie to tylko się utrwaliło, kiedy zobaczyłem (i usłyszałem…) tych ludzi pod krzyżem na własne oczy ;) I to chyba tyle, bo no cóż… nie wiem co powiedzieć. Choć jak się tak zastanowić, to… jaki krzyż, jaki pomnik?! W ogóle nie wiem o co tym ludziom chodzi, skoro pomnik ma stanąć na Powązkach to i tak jest już (za)dużo. No bo sorry, ale tablica na Wawelu nie wystarczy? Mam taką propozycję żeby zwolennicy pomnika najpierw się sami na niego zrzucili, a potem wybrali jakieś nie wadzące nikomu miejsce.
No paranoja. Z drugiej strony jakiś czas temu usłyszałem coś tam o władzach w jakimś innym państwie – uśmiechnąłem się myśląc, że nie tylko u nas dzieją się wielce zabawne (z zewnątrz) rzeczy, a potem zapomniałem. Może ludzie za granicą tak samo podchodzą do tego co dzieje się w Polsce? Czyli że uśmiechną się i zapomną. Oby, bo to by oznaczało, że Polska nie jest aż tak śmieszna.
A poza tym to jeszcze: link – łoo, ale się z M. uśmiałem w środę :D oczywiście jak to zwykle przy takich artykułach bywa, najlepsze są komentarze, takie w stylu: „Jeszcze chyba tylko nie brał udziału w wyborach na Miss Mokrego Podkoszulka” albo: „Jeszcze tylko wybory parlamentarne i znowu będzie z nim spokój na następne 4 lata” :D albo (mniej śmiesznie): „Tak, a ludzi bez samochodów wystrzelać” – o, widzę, że ktoś jeszcze zauważył kierunek w jakim zmierza(łaby) polityka J K-M. I najlepsze: „Ta muszka, to blokuje mu dopływ krwi do mózgu” – noo jak się tak zastanowić to może i coś w tym jest ;D
A wczoraj to już mi podesłała link wraz z komentarzami, padłem więc też się pośmiejcie:
:D :D
Zmieniając nieco temat… no dobra, bo pierwsze klika dni byłem u M., którą znam od kilku lat tylko z internetu. No i jest to jedna z osób moich znajomych, która nie wie, że jestem ts. Już kiedyś o tym pisałem, że dobrze się czuję w otoczeniu ludzi, którzy NIE wiedzą (co nie znaczy, że czuję się źle z tymi, którzy wiedzą ;) bo nie jest tak, czasem nawet porozmawiać jest dobrze). I tylko nie potrafiłem wtedy zdefiniować o co właściwie chodzi i dopiero kolega wczoraj mi podsunął, bo że nie chodzi o lęk przed odrzuceniem czy nietolerancją to wiedziałem. Chodzi o zwykłą ciekawość. Kiedy się ktoś o czymś takim dowiaduje, naturalne, że może by chciał o coś zapytać i takie tam… a ja bym nie chciał żeby to był między nami temat z niektórymi osobami. Kiedy mnie ktoś powiedzmy „mniej doświadczony” (np. na wcześniejszym etapie leczenia) o coś pyta, to chętnie odpowiadam itp. Chodzi po prostu o to, że są różne osoby, z którymi rozmawiam na różne tematy. I tak jest fajnie i tak powinno pozostać.
Jeszcze jedno… ale najpierw muszę opowiedzieć: zdecydowałem się jednak na innego kompa (to jest zaleta kupowania w necie – prawo zwrotu bez podania przyczyny :P ), a postanowiłem go oddać, bo nie chcę się jednak pakować w takie problemy jakie mógłbym z nim mieć, w sumie już zaczynałem mieć – po 3 dniach! poza tym miałem, widziałem, i nie, jednak czegoś innego oczekuję… cóż… choć większość ludzi ma na monitorze powłokę błyszczącą, powiem jedno: podziwiam was :P chociaż może nie jest to takie upierdliwe jak się ma inny układ pokoju, ja mam do wyboru: komputer na wprost okna, albo na wprost drzwi… a wiadomo – na wprost drzwi to nie ma mowy nawet :D także zostaje okno… więc matryca nie może być błyszcząca. Chociaż tak po prawdzie, to po 3 dniach pracy z Windows 7 stwierdzam, że no… szału nie ma (a żeby to było wygodne, to i tak trzeba, znaczy ja muszę, dostosować wiele rzeczy podobnie jak mam w XP). I najchętniej zostałbym przy moim kompie tak jak jest :D Tylko jak mam myśleć o pracy na wyjeździe, to niestety mój komputer musi być mobilny (a jak mam nie dostać kurwicy w końcu, to musi być odrobinę chociaż szybszy ;) np. teraz monituje o restart ale ani mi się śni czekać 10 minut aż się rozrusza na nowo).
W każdym razie zmierzam do tego, że musiałem dopytać sklep o coś w związku z procedurą zwrotu, no a wiadomo – najszybszym kontaktem jest gg (albo telefon, ale wiadomo – wolę gg). Wszedłem więc u M. na webgadu, no i powiedziała: „masz dużo znajomych”. Tak, to prawda, mam dużo znajomych. Chociaż niektórzy są na zasadzie „potrzebny mi do…” (czyli de facto nie są to znajomi, a ludzie, których totalnie nie znam, tylko się ogłaszali że np. w czymś tam pomogą za darmo, no więc jakbym kiedyś miał problem… ;) ), inni na zasadzie: „nigdy z nim/nią nie gadałem, ale może kiedyś będzie ten pierwszy raz”, bo np. znam ich z jakiegoś forum i lubię. Jeszcze inni z przeszłości, może nawet zmienili numery, no ale może nie, więc sobie są. Tak też próbowałem jej to tłumaczyć. Chociaż oczywiście większość z moich gg-kontaktów poznałem albo na niebieskim forum albo przez bloga… więc wiadomo – w związku z ts, a ona przecież nie wie. Więc czy mi się to podoba czy nie, jedno muszę przyznać – sporo ludzi poznałem dlatego, że jestem ts. Ale przecież nie jest najważniejsze dlaczego ich poznałem, najważniejsze, że znam trochę ludzi (i większość lubię ;) ), a to jest przecież coś o czym kiedyś tylko marzyłem. Nagle dotarło do mnie z całą świadomością, że już nie jestem samotny (no choćby to, że cały tydzień nie było mnie w domu, „byłem u znajomych”). Czyli marzenia się spełniają.
Ponadto ktoś mi ostatnio powiedział, że dobrze wyglądam. Tak, dobrze wyglądam. I potrafię to docenić. Mojemu wyglądowi zewnętrznemu (w ubraniu oczywiście :D ) nie mogę nic zarzucić (a przynajmniej nic na serio, bo do niskiego wzrostu da się przyzwyczaić, a z cerą skłonną do wyprysków też ostatecznie da się żyć). Czyli po raz kolejny – marzenia się spełniają.
A ja, tak – od tego któregoś tam dnia, kiedy sobie powiedziałem, postanowiłem, że nie zamierzam więcej czuć się źle, nie czułem się źle :) Znam chyba co raz więcej sztuczek na radzenie sobie ze złym samopoczuciem i to też czynię, bo szkoda życia na czucie się źle. Nawet jakby ktoś chciał mi zarzucać: „nie dostrzegasz problemów”, to owszem – nie zamierzam dostrzegać problemów. Przez całe życie dostrzegałem ich za dużo, może nawet tam gdzie ich nie ma, więc tak, jak najbardziej – nie zamierzam ich dostrzegać więcej.
Bo z resztą w końcu… rzuciło mi się w oczy jak niektórzy ludzie nie mają idealnie, chociaż mi się wydawało, że oni to mają idealnie… jak pozory mogą mylić, gdy się nie zna całego obrazu sprawy :) To mnie chyba nauczyło jeszcze czegoś ważnego – na prawdę nie ma sensu zazdrościć nikomu niczego. Lepiej spojrzeć na to co się samemu ma i nie zamieniłoby się tego na nic innego :) A są takie rzeczy.
Z braku netu nawet zdążyłem dziś obejrzeć „I love you Phillip Morris” – film świetny :]