’Ludzie są dokładnie tak szczęśliwi, jak myślą, że są’

Tak żeby była jakąś ciągłość (nie żeby musiała być, ale tak wyszło ;) )… ostatnio szukałem wcześniej wspomnianej książki („Danse Macabre”) na chomiku, nie znalazłem po polsku, ale za to znalazłem kilka innych, między innymi taki krótki pdf „102 cytaty, które zmienią Twoje życie na lepsze” – ot takie coś :) Większość faktycznie bardzo pozytywna.

„Ludzie są dokładnie tak szczęśliwi, jak myślą, że są”
(Lincoln)

hmm… czy wiecie, że w ogóle nie miałem do tej pory na blogu taga „szczęście”? Za to całą masę o nieszczęściu ;) ale teraz się to zmieni. A ten cytat Lincolna to prawda, obiektywnie nie da się ocenić szczęścia. Jak wspomnę sobie moje przygnębiające notki z początku, to dziś mi wstyd. Jednocześnie wstyd jakoś pisać o szczęściu, bo jak można się cieszyć niczym? ;) nie no, ts po leczeniu po prostu przestają pisać blogi dlatego blogi ts są tylko smutne :P (przynajmniej jak do tej pory – może nowi coś zmienią ;) albo to tylko ja jestem jakimś skrzywieniem, który pisze od tylu lat i wciąż nie ma dość :D )

„Im większe było nieszczęście, tym większe będzie szczęście” – gdzieś kiedyś przeczytałem i to też prawda. Nie dlatego, że ktoś nam coś da jako wynagrodzenie, ale dlatego że zwyczajność będzie szczęściem.

Bardzo nie chciałbym teraz brzmieć jak jakiś kaznodzieja, który będzie wygłaszał naukę o szczęściu ;) zwłaszcza, że co do mnie to jak powyżej: jestem szczęśliwy już choćby dlatego, że zniknął powód mojego nieszczęścia. I oczywiście mógłbym nadal zadawać sobie pytanie dlaczego cośtam, ale… to bez sensu. Nie żebym się nigdy na tym nie łapał, przeglądam czasem jakieś fotki metoidioplastyki i złapałem się na myśleniu: „szkoda, że mój jest mniejszy”, ale po chwili uświadomiłem sobie, że to dokładnie tak samo głupie jak zazdrość wśród genetycznych :D
„Tak jest. Nie może być inaczej.”
(Poza tym mój jest o wiele ładniejszy niż niektóre ;P )

Może trochę paradoksalnie, ale z książki „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” najlepiej zapamiętałem historię autora – jako dziecko bawił się na strychu opuszczonego domu i zeskakując z okna zahaczył obrączką, którą miał na palcu o gwóźdź. No i obrączka na tym gwoździu została, razem z palcem (a to nie były czasy, w których ktokolwiek myślał o przyszywaniu tak utraconych części ciała ;) ). No i cóż, palca nie było i nie było sensu o tym myśleć – to nie sprawi, że palec odrośnie, to strata czasu i niepotrzebne zmartwienie.

„Na każdy kłopot, który nosi Ziemia,
Albo jest lekarstwo, albo też go nie ma.
Jeśli jest – spróbuj je odnaleźć,
Jeśli nie ma – nie myśl o tym wcale.”

Bardzo fajna rymowanka :) Co zabawniejsze to ja zawsze mówiłem, gdy ktoś się czymś martwił: „czy możesz coś na to poradzić? nie możesz, więc nie myśl o tym, to nic nie zmieni”, tia… może zarażałem ich optymizmem – którego nie miałem ;) ale oni mnie na pewno zarażali nerwami. Dziś olałbym to i zadbał raczej o swoje samopoczucie. No ale zwykle to mama się martwiła (że ktoś tam nie dzwoni, może coś się stało – wiecie, to były czasy jeszcze przedkomórkowe; komórka to dobra rzecz), więc czułem się jakoś odpowiedzialny… Na szczęście dziś i ona inaczej patrzy na świat :) I wiecie co? Nie tylko 99% (jak mówią książki) ale wprost 100% rzeczy, o które się martwiliśmy nigdy się nie stało.

A będąc ts… nie, nie obudzisz się jutro mając genetycznie męskie ciało nieważne jak bardzo byś się tym zadręczał. Na to lekarstwa nie ma, choć oczywiście i ja setki razy o tym myślałem – bez sensu. Ale możesz zaplanować leczenie, zdobyć kasę na operację i tak bardzo jak to tylko możliwe zmienić swoje ciało :)

Wiem wiem, dziś mi łatwo o tym mówić… ale gdybym 5, 7 czy 10 lat temu wiedział to co wiem dziś, też inaczej patrzyłbym na swoje życie… Gdybym wtedy wiedział jak będzie dziś… wiedziałbym, że nie było czym się martwić ;) to znaczy inaczej to ujmę: tak samo czułbym się źle, tak samo bym się pewnie martwił, ale łatwiej byłoby mi to znieść!
Ale może właśnie o to chodzi, że każdy z nas musi po swojemu przeżyć własne życie i do pewnych rzeczy dojść we własnym tempie…

„Emmerson powiedział: „Człowiek jest tym, o czym myśli przez cały dzień.” Bo jakże moglibyśmy być czymś innym?”

Nasze życie jest tym, co zeń uczynią nasze myśli.
Jest dokładnie tak. Jeśli myślimy o szczęściu, będziemy szczęśliwi. Jeśli nasze myśli są żałosne, zgotujemy sobie żałosne życie. Jeśli przepełnia je strach, będziemy się bać. Jeśli myślimy o chorobie, z pewnością zachorujemy. Ilekroć myśli nasze krążą wokół niepowodzenia, niepowodzenie nas nie minie.

I to prawda. Jeśli myślimy o nieszczęściu, to już jesteśmy nieszczęśliwi, bo nasze myśli nas nie uszczęśliwiają. Jeśli myślimy o niepowodzeniu, to jakie znaczenie ma czy ono się nam przytrafi? Już właśnie jesteśmy nieszczęśliwi przez samo myślenie…

„W naszym życiu około 90 procent rzeczy jest dobrych, a tylko dziesięć złych. Aby być szczęśliwy, musisz się jedynie skoncentrować na tych 90 procentach, które są dobre, i całkowicie zignorować 10 procent rzeczy złych. Jeśli zaś chcesz dorobić się wrzodów żołądka, zamartwiać się i nurzać w goryczy, skoncentruj po prostu uwagę na tych 10 i zapomnij o 90 procentach rzeczy pozytywnych w twoim życiu.”

Ale dodałbym, że wielu z tych dobrych rzeczy nawet nie zauważamy i nie myślimy o nich jako o czymś dobrym, dla nas jest zwyczajne.

„Fakt, że nie do końca rozumiemy tajemnicę funkcjonowania naszego ciała, elektryczności czy silników spalinowych, nie przeszkadza nam czerpać z nich radości i przyjemności. Fakt, że nie potrafię pojąć tajemnic modlitwy i religii, nie przeszkadza mi w czerpaniu szczęścia z bogatszego życia, które daje religia.”

Ok, może zamiast „religia” użyłbym tu słowa „duchowość” ;) („religia” kojarzy mi się za bardzo z czymś sztywnym, dogmatycznym i wymagającym przestrzegania jakichś praw)

„Nawet najczarniejsze chwile naszego życia są tylko chwilami, a przyszłość jest przed nami.”

Ale kto wie, może ja to tak widzę, bo te najczarniejsze chwile mojego życia są już za mną?
Może dlatego to tak dobrze rozumiem?
Mam znajomą, pewnie już o tym pisałem, popada często w doły i wtedy wszystko widzi na czarno. Ale że ona nie wie o mnie, to nie mogę jej powiedzieć nic w stylu tego, że miałem kiedyś gorzej (z resztą nie praktykuję już stopniowania nieszczęścia – jak wyżej, człowiek jest tak (nie)szczęśliwy jak myśli, że jest) i tak słucham (a raczej na gg czytam)… i nie wiem co jej powiedzieć. Z resztą cokolwiek bym próbował, to jak ktoś jest na „nie” to nie pomoże, a ja szczerze powiedziawszy nie mam ochoty nikogo pół dnia przekonywać do niczego. Przykro mi, że ktoś jest takim pesymistą jakim ja byłem kiedyś. Ale sam wiem, że nic na siłę. I tylko jak ja mam się zachować w takim momencie? Pozwalam jej pisać, staram się coś podpowiadać, ale tak szczerze to nie wiem co mówić i w takiej chwili najchętniej zakończyłbym rozmowę, bo skoro nie mogę pocieszyć… No ale nie zawsze można się wykręcić ;)

„Nawet jeśli nie jesteś osobą religijną z przekonania, nawet jeśli nie wychowałeś się w duchu religii i jesteś największym sceptykiem, modlitwa może pomóc ci o wiele bardziej, niż sądzisz, ponieważ jest czymś >praktycznym<. Jak to rozumiem? Otóż modlitwa zaspokaja trzy potrzeby psychiczne, podstawowe potrzeby, które mamy wszyscy, czy wierzymy w Boga, czy też nie:
1. Modlitwa pomaga nam ubrać w słowa to, co rzeczywiście nas kłopocze. (…) rozwiązanie problemu jest niemal niemożliwe, dopóki pozostaje on niejasny i mglisty. Modlitwa zastępuje zapisanie naszych problemów na kawałku papieru. Jeśli prosimy o pomoc – nawet Boga – musimy zwerbalizować nasze potrzeby.
2. Modlitwa daje nam poczucie dzielenia się naszym ciężarem, poczucie, że nie jesteśmy samotni. Niewielu z nas jest tak silnych, aby móc samotnie dźwigać największe ciężary, rozwiązywać najpoważniejsze problemy. Czasem nasze zmartwienia są tak intymne, że nie możemy o nich rozmawiać nawet z najbliższymi przyjaciółmi. Rozwiązaniem jest w takich wypadkach modlitwa. Każdy psychiatra potwierdzi terapeutyczne znaczenie wygadania się przed kimś o problemach, które nas dławią. Jeśli nie możemy ich wyznać nikomu innemu, zawsze możemy zwrócić się do Boga.
3. Modlitwa jest rodzajem >aktywności<. Stanowi pierwszy krok do działania. Wątpię, aby codzienna modlitwa o spełnienie czegoś nie przyniosła komuś korzyści – inaczej mówiąc, jeśli modlimy się o coś – podejmujemy kroki zmierzające do wykonania tego. Światowej sławy lekarz, dr Alexis Carrel, powiedział: „Modlitwa jest najpotężniejszym rodzajem energii, jaki może wyprodukować człowiek.” Może więc warto ją wykorzystać? Niech będzie to Bóg, Allach albo Duch Święty – po co spierać się o detale, skoro i tak wszystko sprowadza się do tajemnicy Natury?”

:)

„Ludzie nie dbają o to, co mówi się o mnie czy o tobie. Myślą o sobie, od śniadania do kolacji. Bardziej przejęliby się niewielkim bólem głowy niż wiadomością o mojej czy twojej śmierci.”

Powyższy cytat też strasznie lubię :D Każdy ts powinien wziąć go sobie do serca! :) Jest dokładnie tak.
Myślisz, że lecząc się będziesz sensacją? Tak, będziesz. Przez całą minutę gdzieś pomiędzy nieślubną ciążą Nowakowej a nowym samochodem Kowalskich ;P I nie miej o to pretensji, ludzie muszą o czymś rozmawiać przy kolacji :) No ok, ja nie jadam kolacji, ale przy śniadaniu jeśli akurat mama przyjdzie z miasta to też mi opowiada różne tego typu rzeczy. A ja lubię czegoś posłuchać, bo jak akurat smaruję sobie grzankę ketchupem to akurat nie mogę ani patrzeć w tv ani tym bardziej pisać na kompie, więc w ramach rozrywki lubię czegoś posłuchać :D
Czy mój ton jest wystarczająco jasny? ;) Tylko dla samych siebie jesteśmy najważniejszymi osobami na świecie (i dla rodziny/przyjaciół), całą resztę na prawdę o wiele bardziej obchodzi ból własnej głowy ;)

Wszystkie cytaty pochodzą z ww. książki, na koniec jedna historyjka z niej w całości:

„W ciągu godziny zmieniam się w wielkiego optymistę
(Roger W. Babson)
Kiedy sytuacja, w której się znajduję, wprawia mnie w depresję, potrafię w ciągu godziny wypędzić zmartwienia i przeobrazić się w niepoprawnego optymistę.
Oto jak to robię. Wchodzę do swojej biblioteki, zamykam oczy i podchodzę do półek, na których stoją tylko książki historyczne. Z zamkniętymi oczami sięgam po jedną z nich nie wiedząc, czy jest to „Podbój Meksyku” Prescotta, czy też „Życie dwunastu Cezarów” Swetoniusza. Wciąż z zamkniętymi oczami otwieram książkę. Dopiero wtedy podnoszę powieki i czytam przez godzinę.
Im dłużej czytam, tym bardziej uświadamiam sobie, że świat był szarpany agonią praktycznie od zawsze, że od zawsze cywilizacja stoi na glinianych nogach na skraju przepaści. Karty książek historycznych pełne są tragicznych opowieści o wojnach, głodzie, ubóstwie, zarazach i przykładach nieludzkiego zachowania człowieka wobec człowieka. Po godzinie lektury widzę wyraźnie, że choć obecna sytuacja jest zła, to jednak o niebo lepsza od tej z przeszłości. To pozwala mi ujrzeć moje kłopoty we właściwym świetle i stawić im czoło, a także zrozumieć, że świat jako całość jest jednak coraz lepszy.

Dokładnie to samo ja zawsze powtarzam :) Na prawdę nie wiem jak trzeba by się starać żeby tego nie widzieć ;)
A ja na poprawę humoru (takiego o świecie ;) ) bardzo lubię oglądać „Szok wideo”, „Taśmy grozy” itp. na TV Puls. Z założenia to mają być szokujące programy o różnych wypadkach, ale ludzie te wypadki przeżywają! Czasem są na prawdę groźne, a ludzie wychodzą z kilkoma zadrapaniami na przykład :) To takie pozytywne w odróżnieniu od np. „Ekspresu Reporterów” którego mam tak dość, że gorzej mi się robi :P (i oczywiście nie oglądam, na prawdę gdzieś powoli tracę zainteresowanie pesymizmem i nieszczęściami na które nie mam wpływu) tam baaardzo rzadko jest mowa o czymś pozytywnym. I takie rzeczy (jak „Szok wideo”) powinni puszczać ;) bo tak rzadko mówi się w tv o wypadkach, które ludzie przeżywają, że się potem faktycznie wszystkim wydaje, że świat jest taki straszny. A przecież nie jest :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.