Usłyszałem ostatnio o kimś, kto próbował popełnić samobójstwo. Nie znam powodu, nie znam tego chłopaka, ale myślę, że mogę go zrozumieć. To znaczy ja chyba nigdy nie planowałem tego… myślałem o tym, jasne, ale nie planowałem, nie „zabierałem się” do tego. Ale przez większą część życia nie chciałem żyć, więc być może jakoś mogę go zrozumieć. To znaczy rozumiem, że gdy ktoś robi coś takiego, to groza życia musi przewyższać grozę śmierci.
I tylko bawi mnie jak wszystkim wokół wydaje się, że wiedzą dlaczego… albo przypuszczają albo spekulują, a tak naprawdę, to ludzie nic nie wiedzą. Nikt nie siedzi w drugim człowieku, a pozory potrafią mylić. To może być wszystko. Czasem właśnie nie to co się innym wydaje. „To sytuacja rodzinna” – taa, jasne. No może. Ale może coś w szkole. A może jest gejem? Albo ts? Powodów może być tysiąc więc po co w ogóle zgadywać.
Obserwuję ten świat i ludzi… no muszę przyznać, że gdyby nie TS, to być może nie nabrałbym tyle empatii, nie dostrzegałbym tylu rzeczy, nie nauczyłbym się obserwować świata/ludzi aż tak bardzo… (chociaż nie będę ściemniał, że nie wolałbym nauczyć się tego wszystkiego porzez mniej przykre doświadczenia). No więc obserwuję ten świat i stwierdzam, że nad większością ludzi mam teraz już pewną przewagę. Słucham jak ktoś mi się żali na pewne rzeczy i myślę sobie… że ja przecież nie mam nic lepiej od niego i podobnych ludzi, a może nawet i gorzej mam. Lecz ja już nie znajduję powodu dla takich dołujących myśli. Nie będę miał super płatnej pracy? To nie, nie szkodzi, potafię z satysfakcją żyć za grosze. Będę samotny? To będę, przynajmniej będę miał więcej czasu na inne rozrywki ;) (a dzieci i tak będę miał). Nie wiem jak to jest „mieć lepiej” od nich, ale może rzecz w tym, że wiem jak to jest mieć gorzej… Nie mam nic nadzwyczajnego, ale wiem jak to jest nie mieć nawet tej zwyczajności… Oczywiście nie będę tego tłumaczył komuś, kto nie wie, że jestem ts. Słuchając tych wszystkich żalów mogę tylko w duchu sobie powiedzieć: „Takie emocje i uczucia są mi obce” (co ma stanowić pewną barierę emocjonalną przed braniem na siebie problemów innych i całego zła tego świata; z resztą na prawdę tak czuję, to o czym niektórzy mówią/piszą, jest mi zupełnie obce – jak choćby ten żal z powodu uczuciowej samotności, ok – po lekturze bloga może się wydawać, że kiedyś to czułem… ale nie, to nie było dokładnie to, to był żal z powodu tego, że jestem samotny bo jestem ts – to nie to samo).
Jestem szczęśliwy i nawet chce mi się o tym pisać. Kiedyś pisałem non-stop o smutku, czemu teraz nie miałbym pisać o radości? :) Myślę sobie, że jestem w takim momencie, gdzie na prawdę mogę się cieszyć z tego co za mną. A jeszcze bardziej z tego co przede mną! Bo czuję jakby cały świet stał przede mną otworem – i pewnie tak jest. Nie osiągnąłem jeszcze ćwierćwiecza, a uporządkowałem sytuację ze sobą – może warto tak na to spojrzeć. I mam o tyle komfort, że jestem na zero, a mógłbym przecież mieć np. długi. Jest dobrze tak jak jest, w tym sensie, że mogę teraz zrobić co zechcę. I jeśli zechcę zrobić falloplastykę, to też mogę (a po tym najnowszym zdjęciu na niebieskiej… wow! no jak tak wygląda fallo po Belgradzie, to chyba chcę :P no po prostu jestem pod wrażeniem wyglądu żołędzia, śliczny, najpiękniejsza falloplstyka jaką kiedykolwiek widziałem :D chyba se zapiszę na dysku i będę zerkał codziennie :D ), i cieszę się też z tego, że jeśli się zdecyduję na następny etap, to nie będę musiał goić na raz boku, płata, cewki i zszycia po… no wiadomo czym, bo część już mam za sobą, więc musiałbym tylko bok i płat w następnym etapie. Kolejny to formowanie, ukształtowanie dalszej części cewki i czasem połączenie cewek. I ostatni to protezowanie i łączenie cewki (jeśli nie nastąpiło w poprzednim etapie). Tak czy inaczej czuję, że najgorsze za mną. I to jest świetne!
Czasem wręcz przemyka mi przez głowę, że może było warto, że może o to chodziło! Przez 20 kilka lat czuć się źle aby przez następne 60 czuć się już tylko dobrze :) Bo już na pewno nigdy nie będę czuł się źle (mam na myśli naprawdę źle, to niemożliwe, i utwierdzam się w tym przekonaniu praktycznie co chwilę – rozmawiając z kimś zdołowanym samotnością, czytając wiadomości i to jak ludzie nimi się gorączkują… na każdym kroku).
Fizycznie też czuję się już zupełnie dobrze, po woli zapominam o kolejnej operacji chociaż jak się kładę na boku to jeszcze mi się przypomina ;) nic nie boli czy coś w tym stylu ale trochę niewygodnie złączając w ten sposób nogi :D (lecz już nie na tyle, żebym nie sypiał na boku, już teraz po chwili przechodzi to wrażenie). Generalnie jądra wyglądają super, bardzo naturalnie. Blizna za nimi też blednie… Jakie to jest super mieć w tym miejscu tylko blednącą bliznę ;) Tylko jeszcze nadal tak siadam, że najpierw opieram się rękami i tak samo przewracam się z boku na bok i na brzuch – tak jakoś odruchowo mi to zostało :D (żeby ten ciężar największy padał na ręce, a nie miejsce pooperacyjne).
Od jakiegoś czasu smaruję też twarz żelem. Ktoś tam na Niebieskim pisał, że bardzo dobrze działa. No nie żebym się aż tak stęsknił za zarostem (nic podobnego :D), ale pomyślałem, że ślady zarostu jednak mogą sprawić wrażenie, że człowiek jest starszy… Jak na razie wzmożonego zarostu w prawdzie nie zauważyłem, za to doskonale wzmaga trądzik jakby ktoś chciał XD
***
Koniec aukcji WOŚP podsumowuję sumą 188,04zł. Mało, jakoś tak słabo w tym roku mi poszło.